Rozdział VI

74 7 0
                                    


Poranek miał przynieść tylko kolejne konflikty. Elf światłości siedział wyprostowany na swoim legowisku. Z nieukrywaną ciekawością obserwował dwa duże zawiniątka, które okrywała ciepła kołdra. Czyżby strażnik był tak wielki?
Raczej nie, tym bardziej, że lewa postać dosyć często się ruszała, zaś prawa jedynie ją obejmowała.
Kazu położył się spać koło północy, oba elfy wtedy mocno spały. Rozebrał się i wsunął pod kołdrę, przywarł do ciemnoskórego, który aż emanował z daleka ciepłem.
Elf światłości nie wiedział jak ma obudzić strażnika. Chrząknął głośno, ale to nic nie dało. Znowu spróbował tego samego, jednak zamiast Kazu, zbudził Nelin'a, który przekręcił się na drugi bok i zetknął ustami centralnie z białowłosym.
Chwała, że padnięty jednorożec spał jak kamień.
Wystraszony drow odsunął się trochę, ale nadal patrzył na mężczyznę. Wolał robić to niż wejść w konfrontacje z przeciwnikiem, który zajął jego barłóg.
-Nie spisz, prawda? Kim jesteś? Czemu strażnik pozwala ci spać w swoim łóżku? – Zadawał od razu pytania, na samym wstąpię i to nie takie normalne, typu „jak masz na imię".
Nelin przez chwile patrzył na jednorożca, a jego dłoń dotykała własnych ust, jakby ciągle nie mógł uwierzyć, ze pocałował mężczyznę nawet, jeżeli było to przez przypadek.
W pierwszej chwili w ogóle nie usłyszał pytań elfa, lecz powoli odwrócił się w jego stronę, wychylając główkę spod okrycia. Jego turkusowe oczka zetknęły się ze złotem tęczówek młodzieńca.
- Nazywam się Nelin, a śpię tu, bo ty zajmujesz moje miejsce – powiedział niepewnie, odwracając wzrok.
Czuł się nieswojo przez kolor swej skóry.
-Rozumiem, choć nie w pełni. Czemu coś takiego jak ty leży ze strażnikiem, a nie ja? Bynajmniej jak go niczym nie zarażę. Wy elfy mroku... – piękna twarz wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia oraz obrzydzenia. – Wytępić was wszystkie.
Ich znajomość nie zaczęła się dobrze, jednak Nelin myślał pozytywnie. On i Kazu na samym początku także nie odzywali się do siebie wyjątkowo ciepło. Z czasem ich relacje nabrały ciepłego wyrazu.
W tym przypadku problemem było negatywne nastawienie tylko jednej ze stron, tej „jaśniejszej".
-Odsuń się od strażnika. Nie jesteś godzien tego miejsca. – elf jasności znowu atakował słowami.
Ciemnoskóra istota naburmuszyła się lekko i odwróciła w kierunku jednorożca.
- Kazu, a twój nowy gość jest zazdrosny i mnie wyzywa na dzień dobry – powiedział Nelin, budząc tym samym swojego opiekuna.
-To mu przywal... – mruknął z niezadowoloną minął białowłosy. – Jest wcześnie... Kładłem się później od Ciebie, daj mi spać. Zajmij się nauką, domem czy czymś takim... Panie elfie światłości, czy jak Ci tam. Ten tutaj to twój szef, jeśli chcesz tu być, masz się słuchać. A teraz wynocha z sypialni... Chce spać! Nelin... – mruknął znowu, zaś elfie pochylił się do mężczyzny. – Dobrze całujesz. – uśmiechnął się złośliwie, po czym schował twarz w poduszce.
Drow zarumienił sie i chciał w pierwszej chwili uderzyć jednorożca, lecz się powstrzymał i jedynie okrył go kołdrą, po czym wyskoczył z łózka o mało nie plącząc się w białej niczym śnieg szacie.
- Chodź... – powiedział do drugiego elfa, który czuł się chyba dużo lepiej. -Tu nie możesz zostać, bo Kazu chce spać... – gdy złotowłosy młodzieniec wstał okazało się, ze był prawie o głowę wyższy od Nelina.
-Kurdupel – syknał zirytowany gość pojmując, iż po stronie ciemnoskórego jest strażnik.
Wyszli z sypialni, przeszli do innego pokoju gdzie była garderoba mężczyzny. Małe drzwiczki prowadziły do sypialni. Wszędzie wisiały tysiące szat. Nowy mieszkaniec pałacu najwyraźniej także wywodził się z uboższego domu, ponieważ taka ilość materiału, i to drogiego, zrobiła na nim wrażenia.
Nelin ściągnął sobie pierwszą szatę, jaka podeszła mu pod rękę, zaś gość dostał zwykłe lniane spodnie i koszule, które leżały w komodzie.
-Czemu?! – od razu zaprotestował elf jasności. – Jesteś... Jesteś gorszy, czemu dostajesz lepszą szatę, do tego należącą do strażnika.
- Bo zaraz pójdziesz się umyć, śmierdzisz i nie będziesz brudził... Poza tym ja sobie zapracowałem ciężką pracą na ten przywilej – wytłumaczył spokojnie drow – Przedstawisz się, czy mam dla ciebie sam wymyślić jakieś przezwisko, bo nie chce ciagle mówić ‚ej' albo ‚ty'...
-Kaljos, ty Nelin jesteś? To twoje imię, czy strażnik ci je nadał.
-Moje! – oburzył się drow. – On nie jest moim władcą!
-Hmmm, to kim jest? Przyjacielem? Nie żartuj, ktoś taki nie ma przyjaciół i nie kocha. Chyba nie wiesz nic o nim. Słyszałeś choćby cokolwiek? Mówią, że jest bezlitosny i zabija każdego, kto skrzywdzi las. – jasnoskóry wzdrygnął się. – Uczono mnie, aby darzyć go najwyższym szacunkiem oraz strachem.
- On nie jest zły. Jest najwspanialszą istotą, jaką poznałem. – Nelin zamknął na chwilę oczy i aż się uśmiechnął na sama myśl o jednorożcu – A ty nie musisz być taki niemiły, przecież nic ci nie zrobiłem, nie uraziłem ani nic, więc nie rozumiem, dlaczego ty mnie w ten sposób traktujesz, Kaljos
-Jesteśmy wrogami. Zapamiętaj to sobie to, że moi mnie porzucili nie zmienia mojego sposobu myślenia. Drow... Dla mnie to synonim śmiecia. – chłopak wyrwał ubrania, po czym wyszedł z garderoby.
Coraz ciemniej to wszystko wyglądało, Nelin poważnie się zastanawiał nad poproszeniem Kazu o usunięcie z pałacu nowego mieszkańca. Jednak, co by było, gdyby role się odwróciły, gdyby to on sam doszedł jak drugi... Nie. Ciemnoskóry nie chciał być taki, jak Kaljos. Zniesie tego aroganta aż Kazu sam go nie wyprosi.
Czas śniadania białowłosego nadszedł. Nelin podwiązał rękawy szaty, po czym podreptał do ogródka a warzywami, gdzie zaczął zbierać składniki.
Przez ten czas strażnik lasu zdążył się podnieść i przepasać jedynie cieniutkim materiałem w biodrach. Wpierw siadanie, potem kąpiel, zdecydował idąc prosto do miejsca, w którym czuł aurę drow'a.
Jasno ubrany chłopak o ciemnej skórze, otoczony roślinami był iście uroczy. Nelin delikatnie wyjmował warzywa z ziemi, aby nie uszkodzić innych obok. Za każdym razem uzupełnił ubytek nasionkiem lub małą sadzonką.
Po raz pierwszy od dawna mały drow mógł wyjść do ogrodu o poranku, a to dzięki deszczowej pogodzie.
Deszcz odbijał się od szkła, które okalało to miejsce. Tworzył własną melodię, a czas jakby w tym miejscu zwolnił. Nelin również nucił jakaś piosenkę, a raczej inicjował jedno z zaklęć, którego słowa i rytm najbardziej mu się podobały. Nie zauważył, gdy jego pan wszedł do pomieszczenia.
Ciemnoskóry niezwykle pasował do tej sielskiej scenerii. Kazu czuł się tak, jakby chłopak był tu od zawsze, u jego boku, blisko. Miał dziwną ochotę go objąć i poczuć ciepło tego drobnego ciałka blisko. Cofnął jednak dłoń nie chcąc przerazić nieszczęśnika. Tyle lat w cieniu, męczony seksualnie. Zapewne Nelin nadal wspomina ciężkie chwile w świecie mrocznych elfów.
Kazu wszedł na wilgotną ziemię mokrymi stopami, zaś korzonki i pędy powędrowały do jego kostek, czule je pieszcząc. Rośliny go kochały, ale czy taka miłość mu wystarczała?
-Pasujesz tu... Wśród roślin, w tej szacie. – starał się powiedzieć komplement, który bardziej zabrzmiał jak uznanie chłopaka za dobrego sługę, niżeli piękną osobę.
I tak też Nelin to odebrał. Pokłonił się delikatnie mężczyźnie, nie patrząc w jego oczy w ogóle.
- Staram się jak mogę... – na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.
Wtedy też podniósł główkę i spojrzał turkusowymi oczkami na jednorożca. Jego usta ciągle przyozdabiała radość.
-Nelin... spadaj! – ciemnoskóry aż zbladł słysząc te słowa, upuścił wszystko, co trzymał w dłoniach. Pojął, o co chodzi, gdy zorientował się, kto uczepił się nogi jednorożca.
–A to ty... – mruknął już o wiele łagodniej Kazu. – Wstań... – podał dłoń jasnoskóremu, który trząsł się ze strachu. – Nie musisz się mnie bać, jesteś tu bezpieczny. Twoi cię porzucili, ale tutaj możesz zostać. Jednak wymagam posłuszeństwa.
Głos jednorożca był tak inny... Różnił się od tonu, którego używał na początku znajomości z drow'em.
- To ja pójdę zrobić śniadanie – Nelin szybko pozbierał warzywa i wyminął jednorożca, ocierając się o niego bokiem ze złości.
W kuchni szybko kroił warzywa. Po jego twarzy płynęły łzy bezradności. Nie potrafił pojąć skąd ta nagła sympatia Kazu do elfa o złotych włosach.
- Auć... – syknął cichutko i od razu oblizał palec, w który się zaciął dość mocno
-Zazdrosny? – kpiący głos mógł należeć tylko do jednej osoby. Kaljos chodził po kuchni swobodnie, jakby dom należało niego. Uśmiechnął się złośliwie siadając przy stole. – Kazu powiedział, że masz mnie nakarmić. Chce coś pysznego, jak nie to powiem, że specjalnie podałeś mi coś obrzydliwego, bo mnie nie lubisz. Ciekawe, co Kazu wtedy o tobie pomyśli... – Imię białowłosego było wymieniane bardzo wyraźnie, aby podkreślić, że przez te dziesięć minut ich bycia sam na sam, przeszli już do zwracania się do siebie po imieniu.
- Sam sobie zrób, czy ja wyglądam jak służący? Masz sprawne ręce i czujesz się dobrze, skoro mogłeś się już go wieszać! – młody drow nie miał zamiaru wykonać polecenia.
Odwrócił się do niego plecami i dalej kroił marchew. Po chwili jednak przestał i patrzył jak jego krew spływa na blat.
-Kaljos, nie drażnij go. – jednorożec wszedł do pomieszczenia, spojrzał przez chwile surowym wzrokiem na jasnoskórego, ale i tak ostatecznie się uśmiechnął. Dopiero po chwili podszedł do Nelin'a. – Pokaż... – szepnął prosto do jego ucha, objął go ramionami i spojrzał na ranę. – Musisz uważać na ręce. To nimi robisz magiczne mikstury, muszą być sprawne do tego. – Jednorożec ucałował ranę, która momentalnie się zagoiła. Jeszcze przez chwile przylegał ciałem do chłopaka, czerpiąc przyjemność z bliskości z nim. Nelin jednak się wyszarpał i rzucił nożem o podłogę, po czym wybiegł z kuchni. Nie chciał być dłużnej w pomieszczeniu z Kaljosem. Usiadł na szczycie schodów, prowadzących na najwyższe piętro i ukrył twarz w dłoniach.
- Dlaczego on z nim tak dobrze się rozumie, a ze mną tak nie było...? – zapytał sam siebie cicho.
Ty jesteś gorszy! – głos w jego głowie, który milczał dotychczas znowu się odezwał. – Są podobni, piękni, jaśniejąc w słońcu, a ty? Czarna, nic nieznacząca kropka w ich życiu, pięknym i świetlistym. – Drow czuł jak łzy spływają po jego policzkach, zaś głos przeradzał się w krzyk. – Śmieć! Pokraka! Nawet przerżnąć Cię nie chce!
Ciemnoskóry poderwał się, pobiegł do garderoby, gdzie w ciemnym kącie skulił się i płakał nie powstrzymując już łez.
Ciało powoli drętwiało od smutku, tonął w rozpaczy, zazdrości i tęsknocie. Nie rozumiał, czemu los musi być tak podły dla niego.
Drow myślał, że znalazł szczęście, miłość, przyjaźń. Nagle wszystko prysło jak bańka mydlana. Wystarczyło, że ktoś lepszy się pojawił i on stracił swój blask i znaczenie. Znowu był czarnym i brudnym elfem mroku.
Zasnął wycieńczony płakaniem. Zapomniany i opuszczony. Nic nie warty w własnych oczach.
Nawet nie wiedział, że małe wróżki otrzymały rozkaz od Kazu, aby go odnalazły, lecz jednorożec osobiście musiał znów isć na obchód lasu, mówiąc, ze wróci wieczorem.
Kaljos poszedł za duszkami, które kierowały się w stronę zaciemnionej garderoby.
Elf światłości uśmiechnął się podle, planując pozbycie się kłopotliwego przeciwnika. Nie lubił mieć konkurencje, tym bardziej, że jednorożec może i pałał do niego sympatią, ale jedynie ze względu na jego kolor skóry, zaś do drow'a... Możliwe, że go kochał. Na wszelki wypadek, jasnoskóry musiał usunąć kłopot. Wszedł do ciemnego pomieszczenia, od razu zauważył wycieńczonego elfa w kącie. Podszedł cicho i przygniótł go do ziemi całym swoim ciężarem.
Nelin przerażony otworzył oczy. W pierwszej chwili nie wiedział, co się dzieje, a jego serduszko biło niczym oszalałe. W pomieszczeniu było ciemno, wiec dostrzegł jedynie jasne włosy
- Kazu? – zapytał szybko, lekko drżącym głosem.
-Chciałbyś żeby ci to zrobił? – ten głos nie należał do jednorożca, był o wiele mniej piękny, niż zmysłowy szept ukochanego. – Chciałbyś poczuć go tutaj? – Dłoń elfa jasności wsunęła się pod szatę, po czym odnalazła pośladki, weszła między nie, zaś palec wskazujący boleśnie wbił się w odbyt drow'a. – Nigdy go nie skosztuje od tej strony, ani żadnej innej... Jesteś dziwką, on nie lubi rzeczy używanych. Nawet szaty, które już nosiłeś, odrzuca z niechęcią. Ciebie też wyrzuci, kiedy będzie miał mnie...
-Nie! – krzyknął zrozpaczony Nelin rzucając się, jednak Kaljos być cięższy i silniejszy, chłopak nie miał szans z nim.
-Zamknij się! – jasnoskóry elf syknął zawistnie, złapał włosy chłopaka, pociągnął w górę, po czym z impetem uderzył o podłogę. Krew z nosa drow'a zalała podłogę i skraje pięknych szat. Kaljos zaczął zrywać ubrania z na w pół przytomnego chłopaka i wszedł niego jednym, szybkim ruchem.
Z gardła małego maga wydobył się krzyk. Wszystkie bolesne obrazy pojawiły się nagle w jego głowie. Znów ból, upokorzenie i jego własne łzy. Nigdy nikt mu nie pomógł, nie miał najmniejszych szans w walce i tak tez było teraz. Pozostawiony znów strasznemu losowi.
Zapach krwi zaczął drażnić jego nozdrza. Czuł, jak krew spływa po jego udach, ale nic nie mógł zrobić, a jedynie czekać na koniec, który nigdy nie nadchodził.
Jasnowłosy poruszał się nim szybko i boleśnie. Ciągnął go za włosy i co jakiś czas uderzał jego głową o podłogę, aby zmniejszyć ruchliwość chłopaka. Doszedł kilka razy, lecz było mu ciągle mało. Odwrócił drow'a na plecy i ponownie zaczął go gwałcić, tym razem Nelin widział zadowoloną twarz oprawcy, oraz jego paznokcie wbijające się boleśnie w ciemne uda.
-Odejdź stąd zanim on coś odkryje, zaoszczędzisz sobie tym upokorzenia, a może i ocalisz życie, jak myślisz, jak Kazu zareaguje na wieść, że oddałeś mi się? – Kaljos uśmiechnął się z satysfakcją. – Uwierzy mi... Bo mam skórę jego koloru... On woli takich, podobnych do siebie.
Z turkusowych oczu drowa popłynęły łzy, tak gorzkie, jakby kryły w sobie cały ból, który krył się w nim od lat, ciągłego bólu i samotności.
- Boli... – jęknął w końcu, ciągle płacząc. – Kazu... – chciał wezwać na pomoc jednorożca, ale wiedział, ze ten nie przybędzie, nigdy nikt nie przychodził.
-Milcz! – krzyknął Kaljos, uderzając z pięści w pierś drow'a. – Nie wymawiaj jego imienia. Nie jesteś tego wart. Gdy znikniesz, my elfy światłości, przeciągniemy go na nasza stronę. Strażnik zawsze wolał swój kolor skóry, twoi braci i siostry, którzy o ciebie nie dbali, zginą. Podziękuj mi, chociaż za to. – Pchnął raz jeszcze, wyszedł przed samym wytryskiem i oblał nasieniem twarz oraz klatkę piersiową ciemnoskórego. Białe krople kontrastowały z czarnym odcieniem skóry, przypominało to płatki śniegu, które spadły na ziemię.
Nelin cały drżał. Nasienie wypływało z niego zmieszane z krwią. Ciągle płakał, nie potrafiąc się uspokoić. Zbrukany przez jasnoskórego elfa, chyba to go najbardziej bolało.
Kaljos dopiął swego, drow postanowił odejść. Namieszał małemu elfowi w głowie i sprawił, ze chłopiec stracił już całkowity szacunek do własnej osoby.
Krwawiący i ledwo poruszający się został wyrzucony przez pyszałkowatego młodzieńca na dwór, gdzie paliło słońce. Kolejny krzyk wydobył się z na nowo oślepionego malca, to były dla niego największe katusze.

Czarne i białeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz