Rozdział 4

61 12 0
                                    

  "Co to ma być na Styks?!" Zdenerwowana rzuciłam zwojem na ziemię, jednak jego treść nadal widniała mi przed oczami.

  { Muszę się spieszyć. Zeus chce mnie uciszyć. Zniszczył wyniki moich badań. Ale chociaż ten zwój musi się zachować. To on jest moim dziedzictwem i szansą dla wszystkich Olimpijczyków. Czytelniku, posłuchaj: nasz świat nie jest jedynym. Są ich setki, tysiące i cały czas się tworzą nowe. Śmiertelnicy mają większą moc niż myśleliśmy. To oni je kreują pisząc książki albo dowolne historie. Zeus się tego boi. Boi się tego, nad czym nie ma kontroli, bo nie sposób zakazać ludziom tworzenia książek, a nawet, jeżeli udałoby mu się to w tym świecie, jak poradzi sobie z setkami innych? Ten łańcuch nie ma końca. Jeżeli twoją wolą jest dostanie się do takiego wymiaru oto co musisz zrobić:

 - przeczytaj wybraną historię. Poznaj zagrożenia świata, do którego się wybierasz;

 - weź artefakt, który znalazłem i wypowiedz słowo teleportacji skupiając się na wybranym obrazie z książki.

Nie wszyscy są w stanie tego dokonać. Jedynie osoby z wyobraźnią są w stanie. Tylko pamiętaj: UWAŻAJ NA WIELKĄ TRÓJKĘ! Zrobią wszystko, żeby cię powstrzymać.

Artefakt ukryłem. Nie napiszę bezpośrednio gdzie, ponieważ jeżeli trafi on w niepowołane ręce... nawet nie chcę o tym myśleć. Oto wskazówka:

" Artefakt jest tam, gdzie przeklętemu potomkowi króla złotą nicią na gobelinie Mojr zguba została wytkana"

Powodzenia wędrowcze. Niech los ci sprzyja.}

  "Eleftheria opanuj się. Nie daj się ponieść zbędnym emocjom." Wzięłam głęboki wdech. Mogłam zrozumieć, że coś takiego jest możliwe, zwłaszcza, że nikt raczej nie pomyślał o teleportacji do księgi tym bardziej, że do tego potrzebny jest artefakt... Jednak świadomość, że ten okrutny despota ukrywa przed nami coś tak wielkiego, o kolosalnym zdarzeniu tylko  podsyciła moją nienawiść do Zeusa. 

  Już wiedziałam co muszę zrobić. " Znajdę artefakt. Dostanę się do innych światów. I ucieknę." 

  Czytałam wiele książek, które przemycała dla mnie Iris i niemalże parsknęłam śmiechem w tak poważnej chwili na myśl, że przypomina to moment z taniego romansidła. Teraz powinnam mieć jakieś rozterki sercowe et cetera, et cetera, ziew et cetera... ale u mnie sprawa była znacznie prostsza. Nie mam tu nikogo, kogo bym prawdziwie kochała, ponieważ nawet rodzona matka skutecznie zniechęcała mnie do siebie. Iris jest bardzo wierna Zeusowi, więc nawet nie myślałam o zabraniu jej ze sobą. Źle się tu czuję, to uciekam. Proste.

  W tym momencie zorientowałam się, iż siedziałam tu tak długo, że ryzykowałam wykryciem. W tempie natychmiastowym odłożyłam tajemniczy zwój na miejsce i przeniosłam się do sali balowej.

  Dzięki mojemu wybrednemu szczęściu wszyscy zamroczeni winem i nektarem nie zauważyli mojego zniknięcia. No... wszyscy oprócz irytującego skrzydlatego mężczyzny.

  Kiedy tylko wychyliłam się zza kolumny pojawił się przy mnie z tym swoim irytującym uśmieszkiem.

 - Witaj Eleftheria. - powiedział ponownie próbując zawrócić mi w głowie swoją mocą, tym razem bardziej zdecydowanie. Prędzej Zeus abdykuje z własnej woli, niż ja się poddam działaniu jego afrodyzjaku.

 - Żegnaj Erosie. - powiedziałam z uśmiechem mając zamiar jak najszybciej się stąd wydostać i pomyśleć nad rozwiązaniem zagadki. Jednak jego nie da się spławić tak łatwo. Kiedy już miałam zniknąć w tłumie usłyszałam jego głos:

 - Czemu jesteś taka nieprzystępna Aquilam? - tego mi było za wiele. Momentalnie byłam przy nim.

 - Jak mnie nazwałeś? - wycedziłam. Gdyby można było zabijać wzrokiem to ten Parys już od dłuższej chwili byłby stygnącym trupem. Ale najwyraźniej Eros został całkowicie pozbawiony instynktu samozachowawczego, bo zamiast się wycofać spojrzał pewnie w moje oczy. I jeszcze miał czelność się uśmiechnąć! Głupie posunięcie.

 - Aquilam. Piękna, pełna wdzięku i tajemnicza niczym orzeł. Pasuje to do ciebie. - nie wytrzymałam.

  Zaciągnęłam go za mój ulubiony filar. Ostatnie, czego chciałam to czytać jego myśli, ale on tak krzyczał, że nie sposób było tego nie usłyszeć! " Czyli jednak! Wiedziałem, że nie powstrzyma się długo !" To podziałało na mnie jak czerwona płachta na byka. Odwróciłam go do siebie i wycedziłam powoli:

 - Posłuchaj. Nie jestem tobą zainteresowana i żadne afrodyzjaki, które wytwarzasz tego nie zmienią. Więc lepiej zostaw mnie w spokoju, to oszczędzisz sobie wielu nieprzyjemnych doznań. - to mówiąc kazałam Aurum ukąsić go. Nie miałam wątpliwości, że to zrobi i zadowolona patrzyłam, jak twarz irytującego cherubinka wykrzywia się bólem.

 - A teraz... żegnaj Erosie! - wykrzyknęłam i  dumnym krokiem wyszłam z sali. Odetchnęłam głęboko świeżym powietrzem przed pałacem.

  Radosna rozłożyłam skrzydła i lecąc w stronę domu rozmyślałam. Iris będzie wściekła, ale wytłumaczę jej moje zniknięcie później. Teraz mam ważniejszą sprawę na głowie. Mianowicie - które miejsce jest tym, które wskazuje zagadka. Tym gdzie leży ukryty mój  klucz do przyszłości...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Gdzie tajemniczy olimpijczyk ukrył artefakt? Co nim jest i czy w ogóle jeszcze się tam znajduje? Tego dowiecie się w następnym rozdziale.

A tymczasem zachęcam was do próby rozwiązania zagadki. Zastanawiam się, czy komuś się to uda.

Rozdział wrzucę jutro albo w następny weekend przez szkołę.

Mam nadzieję, że was nie zanudziłam :)

Jak zwykle zachęcam do zostawienia po sobie śladu w komentarzach i krytykowania moich prac, żebym wiedziała co poprawić.

Do zobaczenia w następnym rozdziale!

Między światamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz