Rozdział 10

47 9 2
                                    

  Patrzyłam z zachwytem na wzgórza. Nie było w pobliżu ludzkich siedzib. Tylko natura, rośliny i zwierzęta, których nie widziałam wśród chmur na górze.

  Ale jedno mi nie pasowało...

 - Skąd wiedziałeś, gdzie chce się dostać? I najważniejsze - jakim cudem wiesz, gdzie był Labirynt Minotaura, skoro tutaj nie została nawet cegła o czymkolwiek, co mogłoby nas naprowadzić nie mówiąc? - znowu uśmiechnął się z zakłopotaniem. A mnie naszła refleksja. O ilu przypadkach złamania prawa przez teoretycznie najgrzeczniejszych mieszkańców Olimpu jeszcze nie wiem?

 - Ha... no wiesz... kiedy odesłałaś mnie po tym feralnym spotkaniu w sypialni... wróciłem pod twoje okno i przez przypadek podsłuchałem jak mamrotałaś do siebie przeglądając mapy.

 - No... to logiczne. Ale zaraz! Wróć! Kiedy cię odsyłałam powiedziałam, ze masz się zachowywać normalnie. Czyli czatowanie pod oknem przy czyiś domach, to jest dla ciebie normalne? - wyraz jego twarzy był dla mnie wystarczającą odpowiedzią. Nawet tego nie skomentuję...

 - Dobra... skończmy ten temat. Teraz trzeba się skupić nad problemem. Muszę znaleźć artefakt. Ktoś go schował w Labiryncie. A teraz Labiryntu nie ma, nie wiemy jak wygląda artefakt, ani czy nadal tu jest. - usiadałam na ziemi. Faktycznie! Nie pomyślałam o najoczywistszej z rzeczy! Jak mam znaleźć artefakt jeżeli nie wiem nawet c to jest?

 - Eleftheria! Spokojnie! Wierzę w ciebie, na pewno coś wymyślisz!

"Ma rację! Ja zawsze daję radę! Teraz nie będzie inaczej! Głęboki wdech i do roboty!"

  Potrząsnęłam kilka razy głową. Muszę wykazać się sprytem. Tajemniczy Olimpijczyk pokazał, ze jest dobry w pisaniu zagadek. Ta na pergaminie, nie musiała być jedyna. Wiedział, że Minotaur zginie i w jaki sposób, ale schował w jego domu artefakt, czyli najpewniej wtedy jeszcze byczek żył. Czyli... albo poradził się wyroczni, albo sam nią był. Jeżeli tak faktycznie było, to najpewniej przewidział, że przedmiot będzie próbował znaleźć ktoś z odległej przyszłości.

 - Nie mam pojęcia... nie mamy nic. Żadnych wskazówek, poszlak, nic.

 - Nie uwierzę, że ty, która zaraz po synu Minosa zna najlepiej wszystkie zaułki jego pałacu* nie rozwiąże tego problemu. Twoja wybujała wyobraźnia nie raz już wyciągnęła cię z kłopotów, da radę i tym razem! - po jego ognistej przemowie coś sobie uświadomiłam. Jak to było napisane na tym zwoju? "Tylko osoby z wyobraźnią dadzą radę to zrobić."

  Napędzana jakąś nową myślą wstałam i stanęłam przed sporym wzgórzem. Nie mam pewności, ale... chyba znalazłam rozwiązanie.

 - Masz rację Erosie. Wyobraźnia. Moim zdaniem największy dar, jakim wszyscy ludzie i bogowie zostali obdarzeni. Nie mamy Labiryntu Minotaura, ale ja pamiętam dokładnie jak wyglądał. Jeżeli się nie mylę, to powinno wystarczyć. - Odeszłam kilka kroków do tyłu i przeszłam w prawo, a następnie w lewo, żeby zobaczyć to miejsce z każdej perspektywy.

 - On stał tutaj. Jego konstrukcja nie pozwalałaby na umieszczenie go na jakim się chce terenie. - pozostaje mi wierzyć, że dom byczka na Olimpie został odwzorowany 1:1. - Najniżej znajdowało się wejście, potem zaczynał się "wspinać" po zboczu. Wyglądało to najpewniej tak. - uniosłam prawą dłoń i machnęłam nią kilka razy, jakbym próbowała coś zetrzeć z powietrza. Już po chwili widać było blade, widmowe kontury budowli stojącej tu przed wiekami.

 - Wow... - musiałam się powstrzymać, żeby się nie roześmiać widząc minę Erosa. Była bezcenna.

 - Idziesz ze mną? - zerknęłam przez ramię zatrzymując się przed złudzeniem udającym wrota.

 - Oczywiście! - udawał oburzonego moimi przypuszczeniami, że mógłby tu zostać. Od razu pospieszył zająć miejsce dwa kroki za mną. Pewna siebie weszłam.

  Kierowałam się bardzo znajomymi ścieżkami. Już wiedziałam, gdzie trzeba zmierzać.

 - Eleftheria... gdzie my tak w ogóle idziemy? Przecież artefakt mógł leżeć w przypadkowym dzbanie na korytarzu.

 - Erosie zaufaj mi. To nie mógł być pierwszy lepszy wazon, czy szpara pomiędzy cegłami. - powiedziałam nie przerywając wędrówki. Mogłam przeciąć prosto nieistniejące ściany, ale wolałam się nie pomylić w razie czego. - Przecież, gdybyś ty chciał ukryć przedmiot o wielkiej mocy magicznej, też nie rzuciłbyś go gdziekolwiek. Zakładam, ze kiedy nasz Olimpijczyk odwiedził to miejsce, to Minotaur jeszcze żył. Nie mógł go schować za wysoko, bo gdyby coś się zawaliło zostałby pogrzebany pod gruzami, a jemu najwyraźniej zależało, żeby ktoś go kiedyś odnalazł. Nie mogła to być też waza. W tamtych czasach przychodziło tu zbyt dużo ludzi. Kto mógł przez przypadek rozbić dzban. Znalazłby artefakt i najpewniej sprzedał za zbyt dużą cenę jakiemuś wędrownemu kupcowi. Oczywiście pod warunkiem, żeby udało mu się stąd wyjść i przeżyć. Nie. To musiało być wcześniej bardzo dobrze przemyślane.

 - Do czego zmierzasz? - w tym momencie zatrzymaliśmy się w jak się zdaje na pierwszy rzut oka ślepym zaułku.

 - Najpewniej schował go w lochu. - odrzekłam dotykając ręką kawałka ziemi. Zniknęła ona pozostawiając po sobie kwadratowy otwór razem z bardzo starymi, ale dobrze zachowanymi schodami. Razem ze zszokowanym bogiem miłości zeszłam w czeluści najprawdopodobniej jedynego ocalałego fragmentu labiryntu.

  Wbrew moim oczekiwaniom piwnica zachowała się bardzo dobrze. Oddzielona od rozwalonej wierzchniej części uchroniła się od zawalenia. Nie było nawet pajęczyn, ale to nie było akurat dziwne. Wszystkie robaki, jakie mogły tu żyć już dawno zginęły z braku tlenu. Przywołałam nad naszymi głowami świetliki, które już nie raz mi pomogły. Mogliśmy ruszać dalej.

 - Pamiętam, że znalazłam tu kiedyś taką małą skrytkę... gdzie to było... Tutaj! - wykrzyknęłam zaglądając do kolejnej "celi" pozornie niczym nie różniącej się od pozostałych. ja jednak poznałam charakterystyczne subtelne nacięcia w rogu pokoju, niewidoczne na pierwszy rzut oka.

  Wyciągnęłam z pochwy u pasa mój sztylet. Podeszłam do oznaczonej cegły i ostrożnie podważyłam ją nożem. Gdy wreszcie ją wyciągnęłam naszym oczom ukazał się... naszyjnik. Zaskoczona wyjęłam go ostrożnie z ukrytej dziury. Był prześliczny! [media] Oczarowana dotknęłam delikatnie diamentów, które pięknie skrzyły się przez magiczne światełka.

  Ale musiałam się upewnić, czy to jest to. Zamknęłam wisiorek w pięści i wsłuchałam się w niego. To, co tam wyczułam sprawiło, że krzyknęłam z bólu. Zamknięta tam była ogromna moc, wysadzająca moją głowę. Natychmiast wróciłam do swojej głowy. Odwróciłam się do przerażonego Erosa.

 - To jest to. Znaleźliśmy artefakt. - po czym zapięłam łańcuszek na szyi.

  Wyszliśmy z podziemi. Zamknęłam otwór i zniszczyłam iluzję. Zamyślona spojrzałam na lśniące w oddali morze. Wody, które chciałam zobaczyć już od tylu lat, a które znałam tylko z obrazów oraz opowieści Iris odbijały promienie zachodzącego słońca. Obok mnie stanął Eros łapiąc mnie za rękę.

 - I co teraz? To już koniec. Znaleźliśmy artefakt, wreszcie możesz być prawdziwie Eleftherią. - wiedział, ze moje imię z greckiego oznacza "wolna". Spojrzałam na niego z uśmiechem błąkającym się na ustach i migoczącymi z podniecenia oczami.

 - Koniec? Mój drogi, to nie koniec. To dopiero początek.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*W oryginalnych wersjach mitu o Minotaurze, labirynt nie był taki, jak znamy labirynty dzisiaj. Był to wielki pałac z tyloma komnatami i korytarzami, ze nie sposób było  z niego wyjść.

To już koniec kolejnego rozdziału! Mam nadzieję, ze wam się spodobał :)

Dziękuję wszystkim za wyświetlenia i gwiazdki, jesteście świetni!

A tym czasem do zobaczenia w następnym rozdziale!

I pamiętajcie: koniec, jest zaledwie początkiem nowego rozdziału życia.

Między światamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz