Rozdział 16

28 6 0
                                    

 Uwaga! W tym rozdziale pojawią się nowe postacie z książki, więc ich opisy również wstawię na koniec! Polecam przewinąć rozdział do końca i zajrzeć do nich na początku. Koniec uwag!

- Idę znaleźć dom. Droga mi nie straszna. Cały zejdę świat, nie zabraknie sił... - nuciłam sobie cicho siedząc przed swoja chatką.

  Kolejny "zwykły" dzień. Nawet nie zliczę prób pomocy Kikorim przy budowie bramy lub komukolwiek innemu. Ale za każdym razem odsyłali mnie z kwitkiem.

  No wiem. Narzekam, jakbym tam siedziała nic nie robiąc już kilka tygodni, a tym czasem minęły może trzy dni. Jednak to w najmniejszym stopniu nie poprawiało mojego samopoczucia.

  Westchnęłam ciężko ostrząc ulubiony miecz. Osełka z lekkim zgrzytem przesuwała się po ostrzu., na którego powierzchni widziałam odbicie zachmurzonego nieba. Czarne kształty ptaków przecinały je wyraźnie odrysowując się na szarym nieboskłonie.  Jak ja bym chciała do nich dołączyć! Jednak to by była z mojej strony skrajna głupota. Równie dobrze mogłabym stworzyć na nocnym niebie świecący napis "Uwaga wojska Arisaki! W tym oto miejscu jest coś ciekawego, co warto zobaczyć i zaprowadzi was do kryjących się kompletnie nieprzygotowanych sił cesarza!". Podziękuję.

  Odłożyłam trzymane przedmioty i już miałam odejść kiedy usłyszałam kogoś krzyczącego do Horacy'ego.

 - Kurokumo, prędko! Pojmaliśmy pięcioro szpiegów! - kiedy ta wiadomość znalazła mózg, uśmiech rozświetlił od razu moją twarz. Wreszcie fabuła pchnie się do przodu! Nieśpiesznie ruszyłam w kierunku powstałego szybko zbiegowiska.

  ~~~~~~

  Kiedy dotarłam Evalyn właśnie lepiła się (bo inaczej tego nazwać się nie dało) w sposób zgoła nie przystający księżniczce do postawnego rycerza. To wyglądało znacznie komiczniej niż sobie wyobrażałam czytając książkę!

Hmmm... Ciekawe jak by reagowali inni czytając powieść opisującą moje historie? Niee... zanudziliby się już na początku.

  Wracając do meritum. Gdy Horace przywitał już w iście rozczulającej scenie starych przyjaciół pojawiłam się tuż za nim. Może poczułam się zbyt pewna siebie, a może nie. Któż to wie. Najważniejsze, że on już się do tego przyzwyczaił. Jednak to prawda, że z nudy robi się dziwne rzeczy...

  Na moje szczęście Kikori rozbroili zwiadowców, dzięki czemu nie skończyłam ze strzałą w brzuchu. Na moje pojawienie się, zareagowali... dość gwałtownie. No dobra, delikatnie rzecz ujmując. Ja jednak nie zrobiłam sobie z tego wiele i zwróciłam się do mojego towarzysza.
- Tak z czystej ciekawości. Przedstawisz mnie im, czy mam to zrobić sama?
- Ah, tak. To jest El... Elef... Elefthe...
- Po prostu Ela. - wreszcie wtrąciłam.
- Dziękuję. Pomaga nam w pokonaniu Arisaki. Ela to jest...
- Will, Alyss, Evalyn, Halt i Seley el'Then. Miło mi. - powiedziałam z uśmiechem i delikatnym ukłonem. Z niemałą satysfakcją patrzyłam jak ich szczęki wręcz uderzają z hukiem o ziemię.

  Horace próbował zachować kamienną twarz, jednak wyczuwałam od niego zadowolenie. W sumie, to nic dziwnego. Nie często można zobaczyć słynnego zwiadowcę Halta w takim stanie. Aż moje ego wzrosło o kilka punktów.

 - Spokojnie, nas tak zaskakuje na prawie każdym kroku. - powiedział niezbyt udanie maskując zadowolenie.

  Arydzki władca najwyraźniej miał duże zaufanie do rycerza, ponieważ wyszedł na przód i zwyczajem swojego ludu pozdrowił mnie przykładając dłoń do ust, czoła i znowu ust. Oczywiście to odwzajemniłam. Dziewczyny zgodnie płytko dygnęły, a zawiadowcy podali mi dłonie. Tylko Halt patrzył na mnie podejrzliwie. Cóż... bierz co dają.

Między światamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz