I just don't want to stop

382 58 65
                                    

Staliśmy w tej pozie dobre kilka minut, dopóki winda się nie zatrzymała, a do środka nie weszła starsza pani o lasce. Dongmin natychmiast zabrał głowę z mojego ramienia i odruchowo się cofnął. Oboje spojrzeliśmy w przeciwne strony i próbowaliśmy powstrzymać cisnący się na nasze twarze rumieńce, lecz z marnym skutkiem.

- Przeszkodziłam wam, chłopcy? - powiedziała kobieta stając obok Dongmina. Spojrzeliśmy na nią zaskoczeni, a ona jedynie się uśmiechnęła. - Nie musicie się wstydzić. Jesteście młodzi i szukacie swojego miejsca. - spojrzała na nas matczynym wzrokiem.

- A-ale my nie... - Dongmin próbował ratować sytuację.

- Cicho tam. - zaśmiała się babunia. - Wyjdę na kolejnym piętrze. - spojrzała na drzwi windy i jak wcześniej powiedziała, tak też zrobiła. Opuściła małe, klaustrofobiczne pomieszczenie zostawiając nas samych sobie. Dyskretnie spojrzeliśmy na swoje twarze i wybuchnęliśmy śmiechem. Dobry humor był z nami aż do wyjścia ze szpitala.

- Odprowadzić cię? - usłyszałem ciepły, wciąż rozbawiony głos szatyna.

- Znowu mamy być brani za parę? - zadziornie się uśmiechnąłem.

- Oczywiście. - starszy podszedł bliżej i złapał mnie pod ręką, nie miałem jak uciec. - Idziemy.

Szliśmy pogrążeni w rozmowie, nie brakowało nam tematów. Zaliczyliśmy już szkołę, politykę, rodzinę, rośliny i właśnie zaczynaliśmy rozmawiać o jedzeniu. Ciekawie.

Idąc z Dongminem pod rękę sporo osób zwracało na nas uwagę, ale wtedy zaczynaliśmy dotykać się po brzuchach, twarzach czy ramionach, żeby sprowokować przechodniów. Jedna z osób, którą minęliśmy, strasznie kogoś mi przypominała, ale nie mam pojęcia kogo.

Nawet się nie obejrzałem, a już znaleźliśmy się przed moim domem.

- Wchodzisz? Raczej nikogo nie ma. - wymownie poruszyłem brwiami, co rozbawiło starszego.

- Z chęcią. - wysłał mi buziaczka. - Tylko jutro mam test. Następnym razem, okej? - chłopak podrapał się po karku.

- Nie ma problemu. To do jutra! - odwróciłem się na pięcie i miałem już wchodzić do domu, kiedy usłyszałem głos Dongmina za sobą.

- Sanha! - odwróciłem się i zobaczyłem machającego mi trzecioklasistę. - Dzięki. Pocieszyłeś mnie. - smutno się uśmiechnął, jednak na jego twarzy po chwili pojawił się najszerszy uśmiech jaki dotąd u niego widziałem. - Do jutra! - moje policzki wkradł się piekący rumieniec, który za wszelką cenę chciałem ukryć, więc nie odpowiadając nic wszedłem do środka.

- W-wróciłem! - krzyknąłem na cały dom i ucieszyłem się kiedy odpowiedziała mi cisza.

Padłem na podłogę i cieszyłem michę jak głupek. Totalny, głupi głupek. Oparłem głowę o drzwi i przygryzając wargę spojrzałem w śnieżnobiały sufit. Czyli nowy etap przyjaźni z Dongminem? Boże, o czym ja myślę! To tylko przyjacielski gest z mojej strony... Tylko tyle.

Wstałem z podłogi i od razu zabrałem się do nauki, byleby zająć czymś moją głowę. Chemia i matematyka wydały się do tego wręcz idealne.

~~~

Następnego dnia wyszedłem z domu przygotowany na ewentualne niespodzianki w postaci kartkówek czy niezapowiedzianego pytania.

Jak co dzień idąc do szkoły słuchałem muzyki lecącej ze starej MP3, która oryginalnie należała do mojego brata. Sentyment nie kazał mi kupić lepszego sprzętu i zawsze chwaliłem się małym, popękanym i zdartym z turkusowej farby urządzeniem.

Znalazłem się przed budynkiem szkoły i w mgnieniu oka znalazłem się w środku. Na szybko spojrzałem, do której sali mam się udać i bez problemu potrafiłem tam trafić. Mama byłaby dumna.

Przyszedłem przed klasę i od razu zająłem się rozmową na temat gier z innymi chłopakami. Jak się okazało, rudy też człowiek i idzie się z nim dogadać.

Zadzwonił dzwonek i znikąd pojawił się przed nami nauczyciel. Otworzył salę i wpuścił nas do środka. Po drodze oczywiście pociągnął kilku chłopaków za kołnierze, bo nie przepuścili dziewcząt przodem. Ach, ta dzisiejsza młodzież...

Poszedłem na koniec sali do swojej ławki, w której siedziała już wesoła Saeron.

- Dzień dobry, Sanha! - uśmiechnęła się i pospieszyła mnie ruchem ręki. Najwidoczniej wolała udawać, że wczorajszej sytuacji nie było, a nie powiem, że ten układ był dla mnie zły. Podobał mi się.

- Cześć. - usiadłem obok dziewczyny i zacząłem wyjmować książki, lecz przerwał mi to wychowawca.

- Dzisiaj zrobimy sobie godzinę wychowawczą, więc schowajcie książki. - mężczyzna usiadł na biurku i czekał aż każdy wykona jego polecenie. - Chcę wam coś ogłosić, jest to związane z integracją naszej klasy. - uśmiechnął się. On. Pan Choi z uśmiechem. Przerażeni spojrzeliśmy na siebie z Saeron i dziwiliśmy się, że ktoś taki jak pan Choi potrafi się uśmiechać.

Nauczyciel najpierw wspomniał o kilku trwających akcjach, w których i tak nikt nie weźmie udziału.

- No dobrze, zacznijmy temat, który chciałem z wami poruszyć. - nauczyciel usiadł za biurkiem i spojrzał na twarze swoich uczniów. - Ustaliłem z wychowawcą klasy 3B, że wspólnie przygotujemy dla was kilkudniową wycieczkę na łono natury. - mężczyzna ponownie uśmiechnął się widząc nasze zadowolenie. Ale chwileczkę. Moment. 3B. Dongmin. Bin. Wymownie wymieniłem spojrzenia z Saeron. Zapowiada się ciekawie...

- Wycieczka ma odbyć się w okolicach końca października. Dam wam kartkę z wpisanymi osobami z klasy trzeciej, proszę żeby chętni również się wpisali. - nauczyciel dał pierwszej ławce listę i po kilku minutach ja i Saeron dostaliśmy ją w swoje ręce. Dziewczyna wpisała się od razu, a ja przesłanowałem wzrokiem listę chętnych i wpisałem swoje nazwisko dopiero wtedy kiedy ujrzałem słowa "Lee Dongmin". Podałem kartkę dalej i zacząłem rozmawiać z czarnowłosą.

Zabrzmiał dzwonek oznaczający koniec zajęć.

- Sanha, zostań chwilę na przerwie. - powiedział nauczyciel, a ja bezradnie wzruszyłem ramionami w stronę niskiej dziewczyny. Wychowawca poprosił mnie, bym usiadł w pierwszej ławce, a sam usiadł na swoim biurku.

- Słucham? - powiedziałem cicho i przyglądałem się jak nauczyciel chciał zacząć temat.

- Zapytam prosto z mostu. - stwierdził pan Choi. - Czy jesteś homoseksualny? - zatkało mnie co nie umknęło uwadze wychowawcy. - Sanha, wiem, że to może być dla ciebie trudny temat, coś, o czym nie chcesz rozmawiać, bo boisz się braku akceptacji... - z ust nauczyciela pierwszy raz wypłynęło tyle słów na raz.

- Nie rozumiem skąd to panu przyszło do głowy. - uśmiechnąłem się delikatnie.

- Widziałem cię wczoraj z Lee Dongminem z 3B. Wydawaliście się być ze sobą...blisko. - powiedział szczerze mężczyzna, a ja nieco się zmieszałem, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. Że to były tylko żarty i nie jestem gejem? - Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał mi nic mówić, ale pamiętaj, że jestem twoim wychowawca głównie po to, żeby ci pomagać. - kiwnąłen głową. - Możesz iść. - posłusznie wykonałem polecenie nauczyciela i wyszedłem z sali. Wręcz od razu po opuszczeniu pomieszczenia ktoś złapał mnie za nadgarstek i mocno pociągnął. Poczułem brak przestrzeni za plecami, co oznaczało, że zostałem przyparty do ściany.

Nie zdążyłem zareagować na czas i moje usta zostały zakryte przez...usta Dongmina. Jedyne co zobaczyłem po dokładnym rozejrzeniu się to mój wychowawca i jakiś inny nauczyciel przybijający sobie żółwiki. Może i jednak jestem homo?

|| still love you || dongha || binwoo ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz