Typowe pierwsze zajęcia wuefu, czyli obowiązujący strój, brak zwolnień, zasady BHP i inne tego typu srety pierdety. Nie było nawet sensu się przebierać, skoro jedyny kontakt z piłkami dzisiaj to były wielce trudne pytania nauczyciela, czyli "czy wiecie w co gra się tą piłką?", a w ręce trzymał lotkę do badmintona. Już czuję, że to będzie mój ulubiony przedmiot. Jasne.
Wróciliśmy do szatni wielce zmęczeni dzisiejszymi zajęciami, ale cóż, chyba każda pierwsza lekcja wuefu tak wygląda. Już na wejściu każdy zaczął zdejmować koszulki, włącznie ze mną. Trzymając moją czarną bokserkę w dłoni podszedłem do torby i schowałem ubranie do środka. Zauważyłem migające, zielone światełko, co oznaczało, że dostałem SMSa, którego oczywiście od razu należy przeczytać i w razie potrzeby odpisać. Była to wiadomość od mojego najlepszego przyjaciela z czasów gimnazjalnych, w której pochwalił się czego to on nie wyrwał. Westchnąłem i wrzuciłem telefon z powrotem do torby i uznałem, że nie ma sensu mu odpisywać, skoro potem przyjdzie pod mój dom i wszystko ze szczegółami mi opowie.
Chowałem już buty i miałem mówić do moich nowych znajomych, że musimy poszukać sali. Powiedziałbym to, gdyby nie fakt, że poszli sobie sami i mnie zostawili. Cicho syknąłem i sprawdziłem na planie, gdzie powinienem iść. Nagle poczułem na sobie czyjś wzrok.
- Zostawili cię na pastwę losu, co? - powiedział chłopak, który nie ustępował Dongmina (zrobiłem postęp, znam jego imię!) na krok. - Gdzie masz następną lekcję? - leniwie się podniósł i do mnie podszedł. Chłopak był dobrze zbudowany, miał dość wysoki głos i małe oczy. Był mojego wzrostu, może ociupinkę niższy.
- Ach... Czterdzieści jeden. - odezwałem się cicho i poprawiłem torbę na ramieniu, bo nie miałem co zrobić z rękoma.
- Min, twoja grupa ma niedaleko lekcje, no nie? - trzecioklasista spojrzał na Dongmina, na co ten tylko się uśmiechnął i przytaknął. - Może cię zaprowadzić, będziesz miał fejm na dzielni, że chodzisz po szkole z trzecioklasistą. - chłopak uśmiechnął się szeroko i przysięgam, że to dzięki jego uśmiechowi jednorożce nadal istnieją. Mógłby reklamować colgate.
- Okej...- powiedziałem cicho i spojrzałem na starszego, który zakładał właśnie torbę na ramię.
- Co się tak denerwujesz? - powiedział Dongmin po chwili ciszy i klepnął mnie w ramię. - Chodź, niedługo kończy się przerwa. - zachęcił mnie ruchem ręki, a ja posłusznie poszedłem za nim.
Przez jakiś czas szliśmy obok siebie w zupełnej ciszy, oczywiście ignorując hałas panujący wokół nas. W końcu starszy postanowił się odezwać.
- Jak ci się podoba w szkole? Chyba nie miałeś za wiele okazji żeby sobie pospacerować, co? - uśmiechnął się i spojrzał na mnie.
- No, powiedzmy. Przed pierwszą lekcją przyszedłem niby te pół godziny wcześniej, niby sobie pochodziłem, ale kija wiem gdzie co jest. - odpowiedziałem mu i lekko się uśmiechnąłem. Wiedziałem, że trzecioklasista mi się przygląda.
- A właśnie, zapomniałem się przedstawić. Lee Dongmin, klasa 3B. - podał mi rękę, a ja lekko nią potrząsnąłem.
- Yoon Sanha, 1A. - uśmiechnąłem się i rozmowa sama popłynęła. Dongmin okazał się bardzo otwarty i rozmowny, co nieszczególnie mi przeszkadzało. Mogłem posłuchać co ma do powiedzenia na temat nauczycieli, a sam siedziałem cicho jak myszka, chyba, że kazał mi coś powiedzieć. Dowiedziałem się, że co jakiś czas organizowane są specjalne występy, w których główne role grają nauczyciele. W tym momencie wyobraziłem sobie mojego wielce poważnego wychowawcę w roli Śpiącej Królewny, czy Shreka. O Jezus, chcę to zobaczyć.
![](https://img.wattpad.com/cover/66670479-288-k924252.jpg)
CZYTASZ
|| still love you || dongha || binwoo ||
FanfictionSanha od gimnazjum jest popularny nie tylko wśród kobiet, ale nigdy nie chciał wiązać się na poważnie. Kiedy właśnie zaczął swoje licealne życie, w oczy spojrzał mu wysoki szatyn o jelenich oczach, a małemu blondynowi zaparło dech w piersiach. Kiedy...