Rozdział 4

920 28 3
                                    


Jechałam motocyklem do domu brata. Była to willa z basenem i 10 sypialniami. Jedna była mojego brata, druga przygotowana dla mnie abym mogła zostać i zobaczyć całe zawody, a reszta dla gości, którzy nie będą mogli wrócić do domu z powodu wypitego alkoholu. Impreza już się rozpoczęła. Zostawiłam motocykl w garażu i poszłam do swojej sypialni aby zostawić swój skórzany strój. Rozebrałam się i założyłam cienką czarną narzutkę , gorsetowy crop top i spodnie. Poprawiłam fryzurę, makijaż i wyszłam. Większość dziewczyn to narzeczone zawodników ale było też kilka wypindrzonych suk. Zeszłam do kuchni i znalazłam mojego brata pijącego szoty z Rossim podeszłam do nich zabrałam im kieliszki i wypiłam dwa . Uśmiechnęli się dumni, że nauczyli mnie pić. Wyszłam z kuchni i poszłam poszukać mojego przyjaciela. Zayn nie był motocyklistą. Był piosenkarzem. Kiedyś był w zespole ale teraz rozpoczął karierę solową. Członkowie 1D zachowali się jak dzieci, zerwali z nim kontakt i tylko czasami gada z Louisem, reszta nadal jest na niego obrażona ale mam nadzieję, że się pogodzą. Leciała wolna piosenka więc tańczyliśmy wtuleni w siebie. Gadaliśmy ze sobą i piliśmy ale Zayn miał jutro koncert i musiał już wyjść. Postanowiłam wyjść się przewietrzyć. Gdy otwierałam drzwi na balkon poczułam, że uderzają w coś twardego i usłyszałam stłumione przekleństwo. Ups , będzie siniak pomyślałam chichocząc. Uspokoiłam się, wyszłam na taras i zaczęłam przepraszać:

- Jezu, strasznie cię przepraszam, nie zauważyłam, że ktoś tu stoi!

- Patrz jak łazisz. Jak jesteś tak najebany, że nie możesz drzwi otworzyć, to idź do domu!

Usłyszałam głos przyjaciela Marqueza- Hectora z Avintii. Gość był największym chamem w historii, był nawet oskarżony o gwałt jednej z dziewczyn z parasolkami ale udało mu się wymigać.

- Tak się składa drogi Hectorze , że to MÓJ dom więc myślę, że to ty powinieneś go opuścić.

Burknął coś pod nosem i odszedł. Naprawdę nikt go nie lubił bo na torze też nie przestrzegał reguł i często tworzył niebezpieczne sytuacje. Dalsza część imprezy minęła mi na spokojnie. Była jedna bójka, dwa razy musiałam ściągać Rossiego z lasek które chciał przelecieć na kanapie w salonie i raz ściągałam go z faceta, którego również chciał przelecieć na kanapie w salonie.

Jutro o 15 był wyścig. Przedostatni. Dzięki niemu zdobywano miejsce na starcie, od którego wiele zależało. Miałam nadzieję, że mój brat wygra.

Siostra motocyklistyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz