Rozdział 5.

87 4 1
                                    

Godzinę później ...

Edward z Moniką wreszcie doszli na
zaplanowane przez nich miejsce. Po chwili dziewczyna mówi :

- Więc to tu ? tu mieszkasz ? - zapytała drżącym głosem, przy tym też zaciekawiona.

- Wiem. trochę nie zadbany i przerażający, ale co mam poradzić ? nie stać nas na chwile na remont.

- Nic nie szkodzi... ja też mam prawie tak samo tyle, że z rodzicami. - odpowiedziałam podśmiechując  się.

- A co ma wspólnego remont z twoimi rodzicami ?  - zapytał zadziwiony.

- No to znaczy że... nie wiem jak ci to mam wytłumaczyć. Hmm...to znaczy, że moi rodzice są niekiedy tak nieogarnięci i nie nowocześni, że przydał by się remont nad nimi.

- No wiesz co... jak tak możesz mówić o własnych rodzicach ?

- Ale przyznaj, że było trochę śmieszne, a tak w ogóle to prawie cała moja rodzina jest taka jak moi rodzice. tylko ja jestem normalna w tej rodzinie, jako jedyna.

- Mogę przyznać, że trochę było śmieszne. A tak naprawdę to twoja rodzina taka jest ? mam na myśli, że rozrywkowa.

- Tak. Taka już jest, ale ja taka też niekiedy jestem tylko po mnie tego może nie widać.

- Naprawdę?!? nie wyglądasz na taką. No może odrobinę ale nie więcej.

- Mówię przecież, że tego nie widać.

- Aha...

- Na to wygląda, że ty jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.

- I w tym właśnie problem. - odpowiedział chłopak wzdychając.

- A mam takie pytanie do ciebie.

- Jakie ? - zapytał.

- Czy mogłabym poznać twoich rodziców ? jeżeli nie masz nic przeciwko.

- No jasne że możesz, chodź za mną.

Po chwili...

- O ! tutaj są, oto oni - odpowiedział Edward do dziewczyny.

Rodzice oburzeni zapytują Edwarda.

- Gdzieś ty był ?!? wiesz jak się o ciebie martwiliśmy ? - zapytała matka.

- No właśnie, mówiliśmy ci żebyś przyszedł wcześniej, a ty co ? wolisz się szwędać po mieście z jakąś dziewczyną nie wiadomo skąd. - powiedział wściekły ojciec.

- Nic kompletnie o niej nie wiecie i nie macie prawa o niej tak mówić, a po drugie to moja sprawa z kim się spotykam - odpowiedział Edward.

- To ja lepiej sobie pójdę, nie chce wam przeszkadzać.

- Nie ! proszę ! nie odchodź - powiedział zasmucony chłopak i wraz z tym spuścił głowę.

Zasmucony wieścią o odejściu dziewczyny chłopak powoli podniósł głowę i mówi do rodziców...

- To wszystko przez was ! nienawidzę was i nie chcę was znać !

- Czekaj ! jeszcze nie skończyliśmy rozmowy... -powiedział ojciec krzycząc do syna.

Po chwili.

- Heniek... chyba trochę przesadziliśmy, bo w końcu chciał nam tylko przedstawić swoją nowo poznaną dziewczynę, a my zareagowaliśmy jakby to był nasz wróg.

- Żono moja ukochana, czy ty już zapomniałaś co chcieli ci śmiertelnicy zrobić naszemu synowi jak był mały ? już tego nie pamiętasz ? - zapytał zaciekawiony.

- Nie przypominaj mi o tym, bo pamiętam. Ja najwyżej nie mam takiej sklerozy jak ty.

- Ja mam niby sklerozę tak ?

- A co to było ? zapomniałeś nawet kiedy on się urodził, a sam mu potem przypominasz, że on ma pamiętać o twoich urodzinach.

- Pamiętam. Co ty kobieto sobie ubzdurałaś w tej swojej głowie to tego nie wiem. Jaki ojciec by nie pamiętał kiedy jego syn się urodził ? - zapytał trochę poddenerwowany.

- No to kiedy się twój syn urodził ? - zapytała.

- głupie pytanie zadałaś. Oczywiście ze 17 kwietnia 2003 roku.

- Nie, bo 21 kwietnia gamoniu !

- O Boże, robisz problemy o te cztery dni do tyłu co powiedziałem ?, weź się wreszcie ogarnij i przestań histeryzować, bo to się staje już nudne.

- Tak, robię o to problem bo powinieneś pamiętać o dniu narodzinach własnego dziecka, a nie że wymyślasz o pamięci jego urodzin.

- Ehh... niech ci będzie. pogódźmy się i zapomnijmy o tym co mówiliśmy i spróbujmy znaleźć go zanim sobie coś zrobi - powiedział mężczyzna próbując uspokoić się i przy okazji swoją zdenerwowaną żonę.

- Masz rację, powinniśmy go poszukać. Nareszcie od tylu lat małżeństwa powiedziałeś coś co ma sens - odparła zdziwiona.


-


-

Zakochana w wampirzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz