Rozdział VIII: Dzień z życia gryfonki

124 14 6
                                    

   Pierwszy poniedziałek w Hogwarcie. Obudziłam się wyjątkowo szczęśliwa w ten dzień tygodnia. Pierwszy raz lekcje... Już nie potrafię się doczekać. Z tego co wyczytałam z planu wynika, że zaczynam od OPCM z ślizgonami.
   Wyskoczyłam z łóżka i wręcz pobiegłam do łazienki. Dziewczyny ledwo się przebudziły, a ja już byłam gotowa na lekcje.
   - Ginny! Upadłaś na głowę? - zawołała Carmen, gdy odsłoniłam zasłony i wypuściłam do pokoju promienie słońca.
   - Nie. Czuje się świetnie! Dzisiaj moje pierwsze lekcje. Nie mogę się doczekać - wręcz skakałam z radości.
   - Nie znam nikogo, kto by się tak cieszył na poniedziałek - szatynka podniosła się z łóżka.
   - Oj tam gadasz. O której zaczyna się pierwsza lekcja? Najpierw musimy iść na śniadanie. Nie możemy się spóźnić - gadałam jak najęta,  ale po prostu nie potrafiłam się opanować.
   - Tak. Spokojnie. Wdech i wydech, ale nie zapowietrz się. Już ogar? - próbowała uspokoić mnie jak na razie jedyna przytomną (oprócz mnie) w tym pokoju - Zaraz wszystkich pobudzisz. Dlatego teraz usiądziesz sobie na łóżku. Już siedzisz? Dobrze. I będziesz tu siedzieć, ale bez krzyków. Ja pójdę się ubrać i tu do ciebie wrócę. Spróbuj nikogo nie obudzić, bo potem będą zmierzłe do końca dnia. Dobrze?
   Wykonałam wszystkie polecenia i czekam na przyjaciółkę. Reszta dziewczyn się nie obudziła.  Mają kamienny sen. Ciekawe jak one to robią. Nie dane było mi skończyć rozmyślania, bo szatynka wyszła z łazienki.
   - No to idziemy. Nie licz jednak, że spotkamy kogoś na śniadaniu, bo jeszcze wszyscy normalni i ci którzy mają normalnych współlokatorów jeszcze śpią - szatynka złapała mnie za rękę i pociągnęła w dół schodów.

   Po chwili byłyśmy na Wielkiej Sali. Tak jak mówiła Carmen, jadalnie była prawie pusta. Usiadłyśmy do stolika  i zaczęłam jeść.
   - No to... Jak widzisz, cieszę się, że idę na lekcje i niby jestem na waszym poziomie, ale tak zasadniczo to nic nie wiem. Przeglądałam podręcznik  i wiem, że pierwsza lekcja będzie prawdopodobnie o boginach. Zastanawiałam się w co może się przemienić. Pająka, wysokość czy...
   - Czy przeszywający wzrok Zabiniego - wtrąciła.
   - Tak, czy przeszywający wzrok... chwila kogo - zakrztusiłam się kakao.
   - Po jego postawie wnioskuje, że jednak wiesz kto to - dziewczyna skinęła głową na kogoś za mną. Odwróciłam się i centymetry przede mną znalazł się czarnoskóry. Poderwałam się z miejsca i przytuliłam przyjaciela.
   - A nie mówiła - usłyszałam za sobą głos młodej Finnigan.
   - Cześć, co tu robisz tak wcześnie wiewóreczko - zapytał, gdy udało mi się wyrwać z jego objęć.
   - Ile razy mam ci to powtarzać? Czy to w końcu trafi do tego twojego zakutego łba? Nie. Nazywaj. Mnie. Wiewiórką. Rozumiemy się?
   - Ależ oczywiście, wiewióreczko.
   - Ty perfidny ślizgonie - starałam się nie wybuchnąć.
   - Oj, Mała. Nie wiesz, że ja to uznaję za komplement?
   - Masz pokopaną hierarchię wartości - poddałam się i wróciłam do talerza. Jednak on chyba jeszcze nie skończył. Usiadł koło mnie i zaczął się częstować.
   - Chyba ci się stoły pomyliły, kochaneczku - zadrwiłam.
   - Nie mów tak! Brzmisz jak moja babcia, to mnie przeraża - przez plecy chłopaka przeszły ciarki. Ha i tu cię mam!
   - Więc, kochaneczku, co robisz przy stole Gryffindoru, skoro jak sam wspomniałeś, jesteś dumny z bycia perfidnym ślizgonem? - czy jestem sadystką jeśli czerpię przyjemność z jego wyrazu twarzy.
   - Oj, wiewióreczko. Wygrałaś tę bitwę, ale wojnę wygram ja - po tych słowach chłopak odszedł do swojego stołu. Z uśmiechem triumfu spojrzałam się na Carmen.
   - Czy wy jesteście parą? - spytała.
   - Co?! Ja z tym oślizgłym wężem! O nie, podziękuję - mimo wszystko na moją twarz wpełzł *dop. aut. Pozdor dla kumatych* uśmiech. GINNY ogar! Skarciłam się w myślach.
   - Mam inne zdanie na ten temat - zaśmiała się i wróciła do jedzenia. Ja też resztę posiłku spożyłam w ciszy.

   Po śniadaniu wróciłyśmy do pokoju, zebrałyśmy swoje rzeczy i ruszyłyśmy pod klasę. Miałyśmy jeszcze trochę czasu, więc usiadłyśmy pod ścianą.
   - Stresujesz się? No wiesz jesteś nowa, może wywołają cię na środek. Będziesz musiała powiedzieć coś o sobie przed całą klasą. Mogą się na ciebie patrzeć, wiesz to w końcu ślizgoni. Po nich można spodziewać się najgorszego.     
   - Ty to potrafisz pocieszyć człowieka - pomimo śmiechu poczułam ukucie strachu, który szybko zignorowałam, bo zauważyłam zbliżających się uczniów. Na całe szczęście gryfonów.
   - Cześć Ginny! - zawołał młody Potter.
   - Albus! - przytuliłam przyjaciela.
   - Poznaj moich znajomych. Tobi, JJ i Alyss.
   - Ginny - podałam rękę każdemu z przedstawionych.
   - Dzieci! Do klasy! - zawołał czarnowłosy mężczyzna.

   Weszłam do pomieszczenia. Było bardzo obszerne. Miało bardzo wysoki sufit, który pomieścił by nawet trolla górskiego. Wszystkie ławki były poodsuwane pod ścianę, a na środku stałą drewniana szafa. Tu ukrywa się bogin, pomyślałam. Z zamyśleń wyrwał mnie głos mężczyzny.
   - Zapraszam na środek nową uczennicę. Przedstaw się.
   - Jestem Ginny Wensley - powiedziałam śmiało i uśmiechnęłam się do wszystkich. Brawo Gin, udało ci się każdego wrobić.
   - Dobrze. Ja jestem Gabriel Lightmoon. Jak sama mogłaś się już domyślić będę was uczył Obrony Przed Czarną Magią. Stańcie wszyscy pod ścianą. Tematem dzisiejszej lekcji będzie bogin. Czy ktoś coś wie o tym stworzeniu?
Podniosłam rękę wysoko.
   - Panna Wensley.
   - Bogin to stworzenie, które zamieszkuje ciemna pomieszczenia np. szafy, skrzynie. Przybiera on wygląd naszych największych lęków. Można pokonać go zaklęciem Riddikulus.
   - Świetnie. Dziesięć punktów dla Gryffindoru. Jak mówiła panna Wensley. Bogin to stworzenie, które prawdopodobnie nie ma konkretnego kształtu, przybiera on wygląd naszego strachu. Teraz każdy poćwiczy zaklęcie wskazane przez waszą koleżankę. Stańcie w parach. Nie bójcie powiedzieć partnerowi co robi źle. Na tym polega nauka. Proszę zaczynajcie.

   Już miałam odwrócić się do Carmen, kiedy przede mną wyrósł Geo.
   - Witaj, Mała. Zostaniesz moją parą? - ukłonił się i złapał moją rękę. Zaśmiałam się i powiedziałam wyniosłym głosem:
   - Będę tak miła - chłopak ucałował moją dłoń na co znów zaczęłam chichotać    

*********************************************************************************************

Witam!

Jak tam? Co tam?
Pisał ktoś teraz egzaminy gimnazjalne? Jakie wyniki?
Ja mam to jeszcze przed sobą, więc się nie martwię XD

Jak zawsze czekam na komentarze i gwiazdki.

P.S. Co powiecie na małą miniaturkę? Miałam napisać opowiadanie na j. polski, więc mogę je tu wstawić. Czekam na odpowiedź :-)

Mugolka o czystej krwi: Tajemnice HogwartuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz