Byłem w Księżycu Łowcy (XII)

1.7K 125 8
                                    


Następne dni minęły wszystkim na pracy w pocie czoła. Każdy próbował dowiedzieć czegoś się na własną rękę. Magnus i Catarina częściej byli poza domem, niż w nim.

Alec zastanawiał się kto mógł to zrobić. Jeśli nawet to wszystko było ustawione, to po co ktoś miałby to robić? Rozumiał, że na świecie jest wiele zła, ale w tym źle jest większy cel. Ktoś chce opanować świat, zemścić się albo przejąć gdzieś władzę. Ten człowiek, który był jednocześnie pułapką jest za pewne przedsionkiem domu wypełnionego po brzegi złem. Jednak gdzie znajdował się owy dom?

Wiele pytań zostawało bez odpowiedzi.

Magnus zdawał się odpływać od Aleca na łodzi, na którą on nie miał biletu. Chciał wskoczyć i za nim popłynąć, ale woda była za zimna. W tym wypadku woda, to praca. Oboje mają zupełnie inne zajęcia. Alec nie mógł tak dłużej siedzieć, więc postanowił poszukać jakiś śladów na własną rękę. Wymykał się z nocnych objęć Magnusa i chodził w miejsca, do których większość Nocnych Łowców miała stanowczy zakaz wstępu.

Tak było i tej nocy.

  Alec delikatnie zsunął z siebie ramię Magnusa. Najciszej jak tylko potrafił usiadł na łóżku i zaczął wciągać przetarte jeansy, które miał na sobie poprzedniego dnia.

-Nie idź- do jego uszu dobiegł głośny szept.

Alec odwrócił się zaskoczony.

-Myślałem, że śpisz.

-Nie. Nigdy nie spałem kiedy wychodziłeś.

-Dlaczego nic nie powiedziałeś?- zapytał skołowany.

-Ufam ci, ale równie mocno się niepokoję. Gdzie wychodzisz?

Alec podrapał się po potylicy.

-Nigdzie- jękną po chwili.

-Alec...- Magnus przybliżył się do niego i położył miękką dłoń na jego plecach.- Proszę, nie okłamuj mnie.

Nocny Łowca popatrzył w kocie oczy czarownika. Przez jego głowę przepływało jednocześnie tysiące myśli. Próbował przemyśleć każdą możliwą reakcję Magnusa, ale wiedział, że nawet on- człowiek, który znał go jako jeden z nielicznych, od każdej strony, każdego jego oblicza, nadal nie wiedział wszystkiego. Magnus Bane miał na zawsze pozostać nieodgadniętą enigmą. 

-Znalazłem... wpadłem na pewien trop.

Magnus skinął głową, nie odrywając wzroku od Aleca.

-Byłem w Księżycu Łowcy...

-Oh Alec...- westchnął Magnus. 

Od czasów przyjęcia likantropów, jak i innych Podziemnych do rady, wszystkie sfery stały się wspólne. Oczywiście, nadal obowiązywały terytoria dla danej grupy, ale wampiry uzyskały pozwolenie na wchodzenie do barów wilkołaków i na odwrót. Mimo to, rzadko korzystano z tego przywileju. Wiele Podziemnych nadal trwało w starych przekonaniach, a zwłaszcza ci starsi, dla których czas płynie inaczej. 

-Kiedy usiadłem przy stoliku usłyszałem rozmowę pijanych likantropów z końca baru. Mówili o dzikich ciałach... nie wiele zrozumiałem z ich bełkotu, ale wiedziałem, że to dotyczy naszego... umm przypadku. W każdym razie zacząłem szukać wskazówek na własną rękę. Na początku nie mogłem niczego znaleźć, ale za odpowiednią cenę dało się otworzyć niektórym usta.

-Nie wiem czy cię jeszcze poznaję- Magnus zmartwiony przetarł twarz. 

-Każdy wspominał coś o Empire State Building.

Forgive me, Malec. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz