Rozdział XI

276 21 2
                                    

- Jessi? - usłyszałam głos matki Charliego - Jessi może zejdziesz do nas. Siedzisz tu już cały dzień.

Czy naprawdę siedzę tutaj już cały dzień? Pogubiłam się z czasem i przestałam go liczyć. Szczerze nie miało to dla mnie jakiegokolwiek znaczenia. Chciałam wyrzucić wszystko ze swojej głowy. Chciałam stąd wyjechać i zacząć wszystko na nowo.

- Jessi odezwij się w końcu. Od kiedy tu przyjechałaś z Mikael do nikogo się nie odzywasz. Z Charliem też nikt nie potrafi porozmawiać. Chodzi przybity. Pokłóciliście się? - kobieta tak długo naciskała, a ja tak bardzo chciałam jej powiedzieć o wszystkim, ale wiem, że nie mogę.

- Charlie powinien pani powiedzieć.

- Dobrze ja cię zostawię samą. Zejdź na kolację

Usłyszałam tylko cichy trzask zamykanych drzwi. Po dłuższym zastanowieniu wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam krótkie szorty i niebieska zwiewną bluzkę. Przebrałam się w wybrane ciuchy i zeszłam na dół. Przy stole siedział Charlie. Był słaby, było to widać po nim. Obok niego siedziała Mikael i rzucała mu groźne spojrzenie na które on nawet nie zwracał uwagi.

- Czy ktoś do cholery mi wyjaśni co się wydarzyło? - usłyszałam głos starszej kobiety. Ona nigdy nie używała tak ostrych słów.

- Mamo uspokój się- próbowała uspokoić ją Mikael

- Nie uspokoję się dopóki nikt mi nie powie co się wydarzyło. Jessica nie odezwała się do nikogo ani jednym słowem, siedzi na tym łóżku i płacze...

- Dobry wieczór - odezwałam się nie pewnie.

Wszyscy spojrzeli na mnie. Mikael podeszła do mnie i mocno przytuliła. Nie obeszło się bez zamiany wzroków z Charliem. Naprawdę nie wyglądał dobrze.

- Siadajcie do stołu. Zaraz nakładam.

Usiadłam naprzeciwko Charliego. Znów ta nie przyjemna zamiana wzroków.

Kilka minut później wszyscy siedzieli przy stole i zaczęli zajadać się pysznościami przygotowanymi przez właścicielkę domu. A ja co? Ja siedziałam i grzebałam w jedzeniu na co od razu zwrócił uwagę najstarszy członek rodziny.

- Jessi no zjedz coś dziecko.

- Jakoś nie jestem głodna. Przepraszam. - mówiąc to sięgnęłam po szklankę wody i wzięłam łyk bezsmakowej cieczy.

- Gdy wszyscy już zjemy - zaczęła mówić mama Charliego i Mikael - to chciałabym zaprosić wszystkich do salonu - spojrzała na mnie i Charliego - Musimy o czymś porozmawiać. I nie przyjmuje tłumaczeń, że ktoś się źle czuje.

Po ukończonej kolacji wszyscy ruszyli do salonu. Tak jak zawsze wszystkie miejsca były zajęte oprócz tego przy Charlesie. Nie chętnie siadłam przy nim.

- Dobrze, a teraz czy ktoś jest w stanie wytłumaczyć co wydarzyło się dziś rano? - zaczęła mówić kobieta.

Wszyscy siedzieli w ciszy i wpatrywali się we mnie i chłopaka. Nie chciałam się nic odzywać, bo stwierdziłam, że nie mam właściwie nic do powiedzenia.

- Oh... Nie śpieszcie się. Mamy czas. - odpowiedziała spokojnie kobieta

- To moja wina... - zaczął mówić Charlie

Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. W ułamku sekundy stał się blady, jego ręce zaczęły się telepać, a jego oddech przyspieszył.

- Tak naprawdę wczoraj nie załatwialiśmy żadnych spraw z płyta... Dobrze zacznę od początku. Wczoraj Meghan zadzwoniła do mnie, by powiedzieć mi... Że mamy dziecko.

Przyglądałam się wszystkim domownikom. Na ich twarzy malował się strach i szok, jednak nikt się nie odezwał. Wszyscy chcieli przeczekać do końca tej historii.

- Załamałem się jednak nie chciałem okazać się nie odpowiedzialny. Jeżeli popełniłem błąd to teraz muszę za niego odpowiadać. Powiedziałem Meghan, że przyjadę na następny dzień. Poprosiłem Jess żeby ze mną pojechała. Więc pojechaliśmy. Poznałem moją córkę Lily. Ma 4 miesiące i jest mega słodkim dzieckiem. Meghan poprosiła mnie, żebym zaniósł małą do łóżeczka więc to zrobiłem. Nie wiem o czym gadały wtedy dziewczyny ze sobą. No i... Mała zwymiotował na mnie. Tam ją ogarnąłem i zszedłem na dół do dziewczyn im powiedzieć o tym. Meghan kazała zdjąć moją bluzkę, a Jessi ja poszła przemyć. I właściwie już potem jej nie widziałem. Zaczęliśmy jej szukać, ale nigdzie jej nie było. Gdy zorientowałem się, że mogła wyjść no to wybiegłem z domu i zobaczyłem ją wsiadającą do samochodu Mikael. Gdy dotarłem do ich pojazdu nie wiem z jakich powodów moja siostra się na mnie zaczęła wydzierać. W końcu wsiadła do samochodu i pojechały. No i potem ja wróciłem do domu. Tyle.

Wszyscy nadal siedzieli w ciszy. Każdy przypatrywał się nam na zmianę.

-Ty... Ty masz dziecko? Charlie! Czy ty naprawdę nie znasz się na zabezpieczaniu?

- Mamo, ale ja naprawdę nie wiem jak to się stało. My naprawdę się zabezpieczaliśmy.

- O tym porozmawiamy później - rzuciła osłabiona kobieta i przeniosła wzrok na mnie. - A teraz. Czemu wyszłaś z domu?

- Źle się poczułam

- Nie kłam. Jessi my chcemy tylko pomóc. Gdybyś się źle czuła, to nie dzwoniłabyś do Mikael cała zapłakana i nie spędziłabyś dziś całego dnia w zamknięciu.

- Dobra już nie mogę. Jessica przyłapała Charliego całującego się z Meghan - wykrzyczała młoda dziewczyna i spojrzała na mnie z przeprosinami.

Wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę mojego pokoju.

- Nie poznaję cię Otto - to ostatnie słowa które usłyszałam.

Weszłam do swojego pokoju i zaczęłam się pakować. Nie czekałam długo, aż do mojego pokoju wszedł Charlie

- Co ty robisz?

- Nie widzisz? Pakuje się. Wracam do domu.

- Czemu?

- Daj mi spokój. Już wcześniej to planowałam

- Chciałem ci coś powiedzieć... Bo my z Meghan będziemy próbować coś ze sobą...

To był cios prosto w serce. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Starłam ją szybko i wraz z walizką ruszyłam w stronę drzwi.

- Gratuluje - tylko tyle byłam w stanie mu odpowiedzieć

- Jessi zostań proszę.

- Nie. Muszę wyjechać.

- Posłuchaj. Wiem zachowałem się jak idiota, ale ah... Pamiętasz umowę?

- Tak. Związek bez zobowiązań. - spojrzałam na chłopaka i wymusiłam sztuczny uśmiech - Cieszę się, że jesteś szczęśliwy. - podeszłam do niego i ostatni raz go przytuliłam.

- Ale dalej się będziemy przyjaźnić, tak?

- Jasne - odpowiedziała z tym kłamliwym uśmiechem

Chłopak spojrzał na mnie zrezygnowanie. Wziął moją walizkę i pomógł mi ze zniesieniem jej. Na dole czekała na mnie już Mikael która już wcześniej zadeklarowała się że odwiezie mnie do Nowego Yorku.

- Kto wyjeżdża? - równocześnie powiedzieli rodzice i brat Charliego

- Ja. Moja przyjaciółka ma jakieś problemy i muszę do niej jechać. Dziękuje za gościnę i za te miło spędzone kilka dni. - podeszłam do nich wszystkich i przytuliłam się na pożegnanie.

- Może zostań jeszcze - próbował przekonać mnie Stephen

- Przyjaciółka mnie potrzebuje - tylko tyle byłam w stanie odpowiedzieć.

Razem z dziewczyną ruszyliśmy do samochodu i już po chwili do niego wsiedliśmy. Ostatnie słowa jakie usłyszałam przed zamknięciem drzwi były " uważajcie na siebie" wymówione przez pana domu. Odwróciłam się i pomachałam im ostatni raz. Spojrzałam na Charliego. Czy ja właśnie ujrzałam łzy?



Ostatnia SzansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz