Epilog

220 17 12
                                    

Przyjeżdżając z powrotem do Korei, nie spodziewałam się, że zastanę takie zmiany. Kiedy ostatnim razem byłam wśród nich, widziałam młodych, trochę za bardzo podekscytowanych i ambitnych dzieciaków. Teraz, gdy osiągnęli tak wiele, nie jestem pewna czy to ci sami Super Junior, których zostawiłam tu 10 lat temu...

- Znowu szalałeś na karaoke? Prócz startego gardła, masz jeszcze kontuzję?

- Naomin, to nic poważnego...

- Nic poważnego? Eunhyuk, teraz muszę ci zrobić nowy plan treningu!

No tak... Hyukjae się w końcu ustatkował. Ten mały urwis, któremu nigdy nie kończyły się głupie pomysły na zaczepki, stał się poważnym mężczyzną. Cóż... prawie poważnym. Ale mimo wszystko miło jest popatrzeć na jego szczęśliwą buzię, gdy obok stoi prześliczna brunetka z błyszczącymi oczami. Teraz na niego, co prawda, krzyczała, ale chłopak nie zdawał się przywiązywać do tego szczególnej wagi.

Obróciłam głowę w przeciwnym kierunku i ujrzałam tym razem drogiego kuzyna, który zamaszyście wymachiwał rękoma i przy okazji robił reprymendę Heechulowi z powodu, którego nie zdążyłam poznać. Czy wszyscy dzisiaj na wszystkich muszą krzyczeć?

Zaśmiałam się w duchu i spojrzałam na tamtą dwójkę raz jeszcze. Oni również są teraz zupełnie inni...

- Coś nie tak? – usłyszałam obok siebie barwny kobiecy głos. Dakkoma.

Wysoka blondynka z delikatnym uśmiechem, którą poznałam tego lipcowego popołudnia, gdy Jungsu odebrał mnie z lotniska, okazała się być bardzo miłą i ciepłą osobą. Nie miałam pojęcia dlaczego tak się względem mnie zachowywała, ale odpowiadało mi to, zwłaszcza, że często przynosiła mi ciastka wiśniowe jej własnej roboty. Uwielbiałam wiśnie, dlatego zaczęłam uwielbiać również i tą dziewczynę.

- Wszystko w porządku Eonnie – odparłam, odwzajemniając uśmiech – Tylko...

- Tylko? – zapytała, unosząc brwi, lekko je przy tym marszcząc.

Westchnęłam, po czym podniosłam się z wygodnej kanapy i podeszłam do okna na końcu korytarza, obserwując przy tym Dakkomę, która tak samo jak ja, wstała i poszła moimi śladami.

- Minęło 10 lat odkąd byłam tu ostatni raz... Tyle się zmieniło i nie wiem...

- Nie odnajdujesz się w tym, prawda? – przerwała mi, trafiając przy okazji w samo sedno.

Pokiwałam głową, dając do zrozumienia, że ma rację. Spojrzałam na nią niepewnie, lecz zobaczyłam na jej twarzy ciepły uśmiech. Poklepała mnie po ramieniu i odparła:

- Daj sobie czas na przyzwyczajenie. Może i zmienili wygląd oraz sposób zachowania, ale zapewniam cię, że dalej są tymi samymi chłopcami, których znałaś – puściła do mnie oczko i wróciła do chłopaków.

Uśmiechnęłam się do siebie. Dakkoma miała rację... jestem tu dopiero od tygodnia i nie zdążyłam się jeszcze przyzwyczaić do zmian, które zaszły tutaj w przeciągu tych 10 lat. Wszyscy tak bardzo się zmienili... Ryeowook również. Na samo wspomnienie jego uśmiechu, który mogłam niedawno zobaczyć, robiło mi się ciepło na sercu... A tamten wieczór? Był trochę inny niż wszystkie...

- Auć! – krzyknęłam, gdy poczułam mocne uszczypnięcie w okolicach biodra – Donghae! Co ty wyrabiasz?!

Rzuciłam gniewnym spojrzeniem w stronę wysokiego bruneta, który w tej chwili opierał się ramieniem o ścianę, trzymając jedną rękę w kieszeni. Druga oczywiście była wyciągnięta, bo jak niby miał mnie uszczypnąć?

- Nic się nie zmieniłaś – uśmiechnął się w tym swoim szelmowskim stylu – Masz dzisiaj czas wieczorem? Całym zespołem chcemy zrobić posiadówkę...

- Dzisiaj nie mogę – przerwałam mu w jednej chwili, co wprawiło go w osłupienie.

- A co ty masz do roboty teraz, że nie możesz? Wookie będzie niepocieszony, bo mieliśmy potem oglądnąć jakiś horror!

Zachichotałam pod nosem. Mimo, że propozycja była naprawdę kusząca, musiałam odmówić.

- Myślę, że będzie bardziej szczęśliwy, gdy jutro usłyszy czym byłam tak zajęta dzisiejszego dnia – poklepałam go po policzku, odeszłam od okna i biorąc do ręki torebkę, skierowałam się do wyjścia.

Obejrzałam się jeszcze za siebie, by popatrzeć na całą zgraję raz jeszcze. Tak długo ich nie widziałam... Nie mogę się doczekać, aż spędzę z nimi trochę więcej czasu.

Złapałam wzrokiem Dakkomę i pomachałam jej na pożegnanie. Odpowiedziała mi mocno zaciśniętymi kciukami. Tylko ona wiedziała, że dzisiaj moje życie może zmienić się na zawsze...

Dobra! Raz kozie śmierć! Pora lecieć na przesłuchanie!

***

Tym razem to naprawdę koniec... smutno mi trochę, ale muszę to zakończyć.

Przywiązałam się bardzo do tego krótkiego ff, jednakże nie mam w planach tego rozwijać. Uznałam, że najlepiej będzie jeśli zostawię to w tym miejscu ;) przy okazji daje to możliwość do puszczenia wodzom fantazji :D na pewno każdy czytelnik będzie miał frajdę z dopowiadania sobie dalszej historii z Ganeul ;)

No to po słowie końcowym, żegnam was ludzie i dzięki, że byliście! :D

Who is SHE?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz