4. 'Najważniejsze są oczy...'*

581 18 16
                                    

Jak nigdy, spędziłam w siłowni całe popołudnie. Nick jest boski. Znamy się ledwie kilka godzin, a ja już czuję się w jego towarzystwie swobodnie. To u mnie dość niespotykane. Mało komu potrafię tak szybko zaufać. Ale w nim coś było... Coś co mnie przyciągało... I o zgrozo. To był fakt, że w cholerę kojarzył mi się z Josh'em. Coś w jego oczach... Uśmiechu... Ludzie... Maya, ogarnij się! Kurwa jego mać! A nawet cały burdę! To nie w twoim stylu! Od kiedy porównujesz chłopców do Jushuy Mathews'a?! Co za porażka. Ale co miałam poradzić? Mój umysł i serce były przeciwko mnie. To nie w porządku. Ja przecież taka nie jestem. Potrafię dostrzec w ludziach ich indywidualną osobowość. Nawet jeżeli to plastiki z gładzią szpachlowa na ryju.** Abrazja.*** I jak tu żyć?
-Niezła jesteś.- stwierdził Nick, gdy wychodziliśmy z siłki.
-Dzięki.- rozpuściłam włosy.- Lata dręczenia Josh'a. Chociaż to sprawa względna, kto kogo dręczył.
-Rozumiem.- zaśmiał się.- Znam to z autopsji. Z Kim również nie było się łatwo dogadać.
-Ale my się zawsze dogadywaliśmy.- zrobiłam słodką minkę.- Tylko nie zawsze mieliśmy takie samo zdanie na dany temat.
-Oczywiście.- czy ja naprawdę byłam aż taka zabawna?- Mam do ciebie jedno pytanko...
-Wal śmiało.- zatrzymaliśmy się przed drzwiami pokoju mojego i Kim.
-Wyskoczyłabyś za mną na kolację?- zamurowało mnie. Wspominałam już, że znamy się tylko kilka godzin? Nie bardzo wiedziałam co mu powiedzieć. Ale w sumie... Czemu nie? Też mi się coś należy od życia. W końcu żyje się tylko raz.
-Spoko.- odezwałam się w końcu.- Kiedy?
-Wpadnę po ciebie o 20.- obdarzył mnie czarującym uśmiechem. Odwzajemniłam gest i poprostu weszłam do pokoju. No cóż. Miałam mało czasu na doprowadzenie się do stanu względnej używalności. Przecież nie pujdę w tym, w czym trenowałam. Tak trochę nie bardzo.
-Gdzie byłaś?- aż podskoczyłam słysząc Kimberly.- Josh cały dzień wychodzi z siebie. Sprawdził wszystkie twoje ulubione miejsca.
-Co za imbecyl.- pokręciłam głową z niedowierzaniem.- Byłam w pakierni**** z twoim bratem. Szczerze? Nick jest całkiem spoko. Dlaczego nie poznałaś mnie z nim wcześniej?
-Bo to bucefał.- wzruszyła ramionami.- Za często robi mi siarę.
-Skąd ja to znam?- zaśmiałam się.- A jednak poznałam cię z Josh'em.
-Ale to co innego.- usiadła na swoim łóżku.- Jakieś plany na wieczór?
-Owszem.- stanęłam przed szafą.- Idę z Nick'iem na kolację.
-Mój barat, zaprosił cię na kolację, po ledwie dniu znajomości?- była w ewidentnym szoku.- Mayu Hart, co ty mu zrobiłaś?
-Nic.- wzruszyłam ramionami.- Tylko trenowaliśmy.
Wybrałam sobie strój i bez słowa poszłam do łazienki...
~***~
Brawo ja! W pół do 20, a ja jestem już gotowa. Co za szok. Sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Ja, Maya Hart, wręcz w tępie ekspresowym, przygotowałam się do niezobowiązującego spotkania z dopiero co poznanym chłopakiem. No poprostu abrazja. Tego jeszcze nie grali. Sama siebie nie poznawałam.
-Wow...- Josh wlepił we mnie gały, gdy tylko opuściłam łazienkę.- Czy to moja Maya? Czy podrzutek kosmitów.
-Ale ty śmieszny Mathews.- prychnęłam.- Kim, i jak?
-No, no.- przyjrzała mi się uważnie.- Powiem tak... Nicolas padnie trupen na twój widok.
-Nie taki miał być efekt.- zagryzłam wargę.- Zamierzałam jednak z nim trochę porozmawiać. No ale trudno. Nie chce mi się przebierać.
-Co za Nicolas?- Joshua stał się czujniejszy.- Znam go?
-Nie.- odpowiedziałam mu.- I nie twój biznes. Ale mam do ciebie pytanko...
-Mam się bać?- wiedziałam, że na dłuższą metę i tak nie odpuści mi tematu Nick'a.
-Nie.- usiadłam na przeciw niego na moim łóżku.- Co ci się we mnie podoba?
-Że co?!- zaskoczyłam go. Ale chciałam to wiedzieć. W sumie tylko po to, żeby wiedzieć czego unikać podczas spotkania z bratem Kim.
-Odpowiedz.- poprosiłam przewracając oczami.
-No dobra...- westchnął patrząc w mi prosto w oczy.- Najważniejsze są oczy... Takie które przejrzał ten cały szajs...* Tak jak twoje...
Nie wiedziałam co powiedzieć. Zaskoczył mnie jak jeszcze nigdy. Siedziałam tak i gapiłam się na niego jak ostatnia debilka. On... Przecież to nawet e jest miłość! Co ja mam myśleć? Co mam powiedzieć? Byłam zaskoczona, przerażona i... Zadowolona? Co za... Uratowało mnie pukanie do drzwi. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam otworzyć.
-Nick...- uśmiechnęłam się na widok chłopaka.
-Gotowa?- wyglądał na zadowolonego. A ja mimo uśmiechu byłam z lekka zmieszana. Skinęłam w odpowiedzi głową. Wyszłam do niego, zamykając za sobą drzwi. Zapowiadał się interesujący wieczór...
~~~
*Słowa Dominica Toretto skierowane do Gisel w 'Szybcy i wściekli 4'
**Letty_1286 musiałam sobie to zaporzyczyć. Wybacz
***Takie określenie stosujemy z moimi miśkami na coś co nas przerasta

nienawidze_teczy, to nagroda za piątkę ze sprawdzianu
siemaaxde staram się poprawiać błędy, ale nie wiem czy mi pykło

No to chyba tyle
Mam nadzieję, że się podoba
Buźka
*Sky Hart

It Isn't Love (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz