12. To nie tak miało być...

257 11 5
                                    

Byłam przerażona i jednocześnie podniecona. Od dwóch dni w mojej torebce spoczywała spluwa. Nigdzie się bez niej nie ruszałam. Gdy miałam ją pod ręką poprostu czułam się... bezpieczniej. To paranoja. Inaczej tego nie potrafiłam nazwać. Z Juliet dogadywałam się co raz lepiej. Za to mój kontakt z Kimberly znacznie osłabł. Nie wiem dlaczego. Poprostu. Tak nagle. Nie potrafię stwierdzić czy czuję się z tym lepiej czy gorzej... Zwyczajnie przeszłam nad tym do porządku dziennego. Tak chyba nie powinna wyglądać przyjaźń. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, żeby tak wyglądała moja znajomość z Josh'em. Może jestem ograniczona. Ale naprawdę nie potrafiłam. Po drugim wykładzie zadzwoniła do mnie Riley. Chciała się spotkać, bo wpadła na trochę do domu. Zgodziłam się. I tak nie miałam innych planów. Kim miała spotkać się z Brandon'em. A Juls miała coś do załatwienia i miałyśmy spotkać się dopiero wieczorem. Więc miałam mnóstwo czasu dla Rils. Miałyśmy spotkać się po moim ostatnim wykładzie w Topanga's. Szczerze mówiąc nie mogłam się już doczekać końca zajęć. No dobra. Może i się ostatnim razem trochę posprzeczałyśmy. Ale i tak za nią tęskniłam. W końcu była moją przyjaciółką. Brakowało mi jej. Mimo wzzystko. Zwłaszcza teraz, gdy jie było w pobliżu Rockmana. Z sali wypadłam niczym wicher. Jak najszybciej chciałam pojawić się w Topanga's. I tak się stało. Gdy weszłam do piekarnio kawiarni odetchnęłam pełną piersią. Dom. Mogłam tak nazwać to miejsce. I nie było to kłamstwem. Czułam się tutaj jak w domu. Zwłaszcza, że pracowały tu moja mama i Topanga. A Shawn i pan Mathews spędzali tu wiele czasu. Tak... To był mój dom.
-Maycia!- zostałam uwięziona w ramionach Hunter'a.- A gdzie masz Josh'a.
-Szczerze mówiąc, nie mam bladego pojęcia.- przyznałam.- Musiał gdzieś wyjechać. Wróci za miesiąc.
-Jakiś szkolny wujazd?- zaiteresował się Cory, stojący za ladą.
-Coś w tym stylu.- musiałam im nakłamać inaczej drążyliby temat.- Nie martwcie się. Nie wpakował się w żadne kłopoty. Wszystko legalnie i wogóle...
-To dobrze.- partnera mojej mamy usadysgakcjonowała taka odpowiedź. Czyli nie poszło mi tak źle. Uwierzyli. A właśnie o to mi chodziło. Ale nie cierpiałam ich oszukiwać. Dobrze, że nie trafiłam na mamę i panią Mathews. One by tego za żadne skarby nie kupiły. Byłam tego w pełni świadoma.
-Maya!- tym razem w ramionach uwięziła mnie przyjaciółka.
-Rils!- radości na jej widok nie musiałam udawać.- Chodźmy od tych wariatów. Mamy mnóstwo spraw do obgadania...
~***~
Spędziłam w Topanga's praktycznie cały dzień. Nie żeby mi to przeszkadzało. W końcu się z Riley dogadałyśmy. Nie potrafimy długo się na siebie fukać. Z kawiarni wyszłam dopiero jak zaczęło się ściemniać. Postanowiłam się przejść. Taksówek nie trawiłam. A metro o tej porze zawsze jest zatłoczone. Mogłam sobie chociaż pomyśleć. Głównie o Josh'u. Niby Juliet zapewniała mnie, że nic mu nie grozi, ale... No kurwa! To nie jest miłość! Więc dlaczego się zastanawiam czy kogoś tam (gdziekolwiek jest) nie poznał? Co się ze mną dzieje? Czy ja jestem... zazdrosna? O nie! Na takie coś się nie pisałam! Niech szlag to wszystko trafi! Ja mam serdecznie dość! Przecież on jest dla mnie przyjacielem, bratem. Nie mam prawa być o niego zazdrosna. Ulice były puste. Zapalały się pierwsze latarnie. A ja szłam tak przed siebie. Bijąc się ze swoimi myślami. Ze swoim sercem... Nagle usłyszałam nadjeżdżające z dużą prędkością, co najmniej dwa auta. Odwróciłam się zaciekawiona. Pierwszy jechał czarny Plymouth. A za nim srebrny Chevrolet. Plymouth zatrzymał się obok mnie z piskiem opon. Poczułam jak wzbiera we mnie panika. Która istąpiła, gdy.zobaczyłam pochlającą się do opuszczonego okna Juliet.
-Wsiadaj.- jej głos nie znosił sprzeciwu, dlatego potulnie wykonałam polecenie.- Miej pod ręką spluwę.
Ruszyłyśmy z piskiem opon. Wyjęłam z torebki broń. Ręce trzęsły ni się okropnie. Ale jazda. Nie byłam pewna czy się boję. Vzy to skok adrenaliny. A może jedno i drugie. Serce tłukło się mi o żebra jak oszalałe. W głowie mi się kręciło.
-Juls co się dzieje?- zapytałam w końcu. Głos też mi drżał.
-To nie tak miało być.- miałam wrażenie, że mówi bardziej do siebie.- Miał ich trzymać w ryzach. Miałaś być chroniona, gdy nie mam mnie w pobliżu. Zatłukę go!
-O kim ty mówisz?- absolutnie nic nie rozumiałam.
-O moim bracie.- rzuciła mi przepraszające spojrzenie.- Malcom'ie...
~~~
Coś ze mną nie tak. Drugi rozdział tego samego dnia. nienawidze_teczy bądź dumna. Teraz będzie co raz więcej akcji. Mam nadzieję, że nie ma tragedii.

It Isn't Love (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz