16. Koniec gry

272 15 8
                                    

Zawsze wiedziałam, że życie to suka. Ale nie, że aż taka. Siedziałam przy łóżku Josh'a, trzymając go za dłoń. To było straszne. Ta pikająca aparatura. Jego blada twarz. Mimo uśmiechu, wiedziałam jak bardzo cierpi. Czułam to. Widziałam w jego oczach. I nic nie mogłam z tym zrobić. Przerastało mnie to. Uśmiechał się, żartował. To tak bolało. Starałam się nie dać nic po sobie poznać. Ale wiedziałam, że słabo mi to wychodzi. Dobrze, że byli z nami jeszcze chłopacy. Nie musiałam nic mówić. Oni zajmowali się rozmową. Ja tylko słuchałam i przyglądałam się Mathews'owi. I pomyśleć, że na prawdę mogłam tego.dupka stracić. Nadal to do mnie do końca nie docierało. A może nie chciałam, żeby dotarło? To by miało sens. I by pasowało do mojej spaczonej psychiki. Tak. Ze mną też nie było dobrze.
-Możecie nas zostawić?- ni z tego ni z owego poprosił chłopców Josh.- Chciałbym porozmawiać z Mayą.
-Jasne.- Lucas złapał za łokieć Nick'a i wyszli. Nie zareagowałam. Siedziałam jak wcześniej i czekałam aż on zacznie rozmowę. Uścisną mocniej mocniej moją dłoń. Spojrzałam na niego. Widziałam, że się martwi. I to bardziej niż bym sobie tego życzyła. Nie powinien się teraz zamartwiać. A już w szczególności nie o mnie. Ale co ja mogłam. Los jak zawsze był przeciwko mnie. To jest porażka.
-Maya.- westchnął gładząc kciukiem moją skórę.- Obiecaj mi, że nic nie zrobisz. Że nie pojedziesz z resztą.
Czy on do jasnej cholery potrafi czytać w myślach?
-Josh...- głos mi się łamał.- Nie mogę ci tego obiecać.
-Maya, proszę.- nie ustępował.- Nie wyczaczę sobie jak coś ci się stanie. Rozumiesz?
Nie odpowiedziałam. Nachyliłam się do niego i złorzyłam na jego ustach pocałunek. Delikatny. Nasze wargi ledwo się zetknęły. Odskoczyłam od niego, gdy jedno z urządzeń zaczęło piszczeć jak oszalałe. Byłam przerażona. Za to Josh się śmiał. Nie wiedziałam co się dzieje.
-Spokojnie.- znowu ścisną delikatnie moją dłoń.- To ustrojstwo monitoruje pracę mojego serca. To nic takiego.
-Prawie na zawał zeszłam.- teraz to i mi chciało się śmiać. Boże. Czy coś w moim życiu wróci wreszcie.do.normy? Czy będzie się jeszcze bardziej komplikować? Była jednak szansa, że między mną a Josh'em coś się odmieni. Na lepsze...
~***~
Tak, tak. Miałam być grzeczną dziewczynką. I oczywiście nic z tego nie wyszło. Dla świętego spokoju obiecałam Josh'owi, że nic nie zrobię. Ale nie mogłam tak poprostu siedzieć z założonymi rękoma. Tylko dlatego ubłagałam Juliet, żebym mogła z nimi pojechać. Ale oczywiście było kilka warunków. Miałam się trzymać blisko Dominic'a i Leticii. A gdy Dom karze nam zjeżdżać, nie zastanawiać się choćby sekundy. Zgodziłam się. Chciałam tylko, żeby ten dupek, który prawie zabił Josh'a, zapłacił za to. Nie ważne co by mnie to miało kosztować. W aucie, którym jechałam z Toretto i Ortiz, panowała cisza. Cisza przed burzą. Widziałam jal rzucają sobie czułe spojrzenia. Z jednej strony im zazdrościłam. Z drugiej nie koniecznie. Zazdrościłam, gdyż nie mieli wątpliwości co do tego co ich łączy. Nie zazdrościłam, gdyż oni ryzykpwali tak codziennie i nigdy nie byli pewni kiedy będzie ten ostatni raz.
-To tu.- Dom zatrzymał się przed chińską restauracją.- Gdy tylko tam wejdziemy, rozpocznie się wielka rozpierducha. Letty, bierzesz kluczyki. Jak karze wam zjeżdżać, to to robicie. Zrozumiano?
-Owszem. -przytaknęłam bez zastanowienia.
-Oczywiście, miśku.- pocałowała go namiętnie. Z grzeczności odwróciłoam wzrok. Zasługiwali na chociaż chwilę prywatności. Ktoś zapukał w szybę. Juliet. Wysiadłam z Charger'a.
-To będzie naprawdę krwawa jatka.- oznajmiła mi.- Możesz jeszcze zrezygnować.
-Dam radę.- wyciągnęłam zza paska spodni spluwę. Pokręciła tylko głową. Ale już nic nie powiedziała. Szczerze mówiąc nikt nie był skpry do rozmów. No cóż. Siedmio osobowa grupa na co najmniej trzydzesto osobową bandę chińczyków. Nie zbyt kolorowa perspektywa. Ale wszyscy byli tego świadomi. I zgodzili się z własnej woli. Nikt nikogo do niczego nie zmuszał. I za to byłam im mega wdzięczna...
~~~
I BAM! nienawidze_teczy i siemaaxde to jednak nie jest ostatni rozdział. Jeszcze jeden. Góra dwa. Zależy jak się wyrobię

It Isn't Love (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz