Wychodzę z domu.
Shawn czeka na mnie. Matko przy tym świetle słońca wygląda tak przystojnie. Ma na sobie czarną koszulkę bez rękawów i ciemne spodnie. Na biodrach przywiązana jest czerwona koszula. Nie widzę jego oczu zasłaniają mi je okulary przeciwsłoneczne. Niestety ja zapomniałam o swoich.Podeszłam do niego.
- Hej. To jak jedziemy?
- Hej Gab. Niestety moi rodzice wzięli ze sobą wóz. Jedziemy autobusem. Wieczorem kumpel nas zabiera. Mam nadzieję, że zabierzesz ze sobą piżame oraz resztę rzeczy. Nocujesz u mnie żeby twoi rodzice się o ciebie nie martwili. - powiedział szybko i złapał mnie za rękę.
- Jasne.- odpowiedziałam szybko.
Szliśmy chodnikiem, a właściwie to on mnie ciągną na przystanek.
- Gdzie tak pędzisz?
- Zgadnij Sherlocku? - powiedział z ironią.
- Spokojnie, będzie następny autobus.
- Gabi mamy bardzo mało czasu.
W ostaniej chwili wskoczyliśmy oboje do autobusu.
- Ale fart. - powiedziałam.
Zdjął swoje okulary przeciwsłoneczne i zobaczyłam jego piękne jasnobrązowe oczy.
Coś było w jego oczach, czego nie widziałam w żadnym innym człowieku.- Przestań się na mnie bezczelnie gapić. -usłyszałam, i zrozumiałam jak czuł się nieswojo.
- Spokojnie. Masz coś na nosie. Czekaj.- udałam, że mam ma jakiś paproch. I chyba mi się udało przekonać.- Już.
Stoimy w autobusie. Nie było wolnego miejsca. On trzymał się obręczy na górze autobusu, a ja nie miałam czego się trzymać. Więc zdałam się całkowicie na grawitacje.
W jedynej chwili autobus zahamował. Załapałam się za brzuch Shawna. Wyrzeźbione ciało.
- Matko, przepraszam. - powiedziałam i puściłam jego ciało.
- Nic się nie stało. Dobrze, że złapałaś się mnie. - posłał mi uśmiech.- złap moją rękę... wiesz na wszelki wypadek.
- Jasne dzięki.
Załapałam rękę chłopaka, nasze ręce były ze sobą splecione.
Trochę wyglądaliśmy jak para. Nie obchodziło mnie to zbyt.
Wysiedliśmy nie rozłączając naszych dłoni. Spojrzałam na niego kątem oka. W każdym świetle wyglądał doskonale. Jak on to robi?
Chłopak przepuścił mnie przez drzwi do centrum handlowego jako pierwszy. Wow jaki gentelman.
Kilka godzin później...
Po zwiedzeniu całego centrum handlowego w poszukiwaniu jakiego fajnego ciuchu na imprezę, zmęczenie odczuwałam tylko ja. Shawn czuł się w swoim żywiole. Lubił zakupy. Znał się na modzie, nie to co ja. Moje ręce cierpiały od ciężkich zakupów, ale Shawn był na tyle miły, że wyręczył mnie w targaniu ich. Właśnie jedziemy do domu Shawn z jego kolegą. Ma na imię Sam jeśli się nie mylę.
- To przyjadę po ciebie o 8, ok?- powiedział nowo poznany kolega do Shawna.
-Po nas.- poprawił go.
- Czyli może być?- powiedział poirytowany.
- Tak, Do zobaczenia.- odchrząknął z niezadowoleniem. I odjechał z piskiem opon.
Sam był dziwny. Chyba nie szczególnie mnie lubi. A nie ma do tego powodu, bo nawet mnie nie zna.
- Panie przodem. - powiedział Shawn, otwierając mi drzwi do swojego domu.
- Przestań być taki miły. Nie wiem czy mam Cię zabić z bycie zbyt bardzo szczęśliwym?- powiedziałam stojąc już w korytarzu domu.
- Po prostu fajnie dzisiaj się bawiłem.
- Ze mną? Nie, przecież ciągle marudziłam, i wcale nie chciałam z tobą spędzić tego dnia.
Przybliżył się do mnie.
- Oj Gab, łamiesz mi serce. Było super. Jesteś zupełną odwrotnością mnie.
I to była prawda. On jest uśmiechnięty, uroczy, przystojny. A ja ponura, smutna i do tego nie jestem piękną modelką.
- Masz racje. A teraz szykujmy się, na imprezę życia.
- I to chciałem usłyszeć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że tak długo. Trzeba mieć wenę do pisania, a aktualnie ona wraca. Liczę na wsparcie w postaci gwiazdek lub komentarzy.
CZYTASZ
I Know It Hard ⏩ FF. Shawn Mendes
FanfictionGabriela Vins to smutna nastolatka. Jej życie zdaję się być poukładane. Jednak nie wie co chce robić w życiu. Jest zagubiona. Poznaję przez przypadek Shawna. Też jest zagubiony jak ona. Czy połączy ich przyjaźń czy coś innego? Czytaj, a się dowiesz...