Rozdział 3 - Z kim będę pracować?

265 14 1
                                    

Ja, Deidara i Itachi weszliśmy do kryjówki. Nagle moje całe życie się zmieniło. Nie dość, że dołączyłam do przestępczej organizacji, to jeszcze teraz się okazało, że mam brata! Mogłam w ogóle nie wychodzić dzisiaj z łóżka. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego co się stało. Trochę zaczynam żałować, że dołączyłam do Akatsuki, ale teraz nie ma już odwrotu. Ale pewnej rzeczy nie rozumiem. Przecież widziałam śmierć mojego ojca, a tu teraz ni stąd, ni zowąd on się pojawia. I jeszcze okazuje się, że ten cały Deidara jest moim bratem. Pamiętam, że kiedyś miałam brata, ale nie wiem co z nim się stało. Pewnego dnia po prostu zniknął.

- Możesz mnie trochę bardziej wtajemniczyć w tą sytuację? - wyrwał mnie z zadumy głos Itachiego.

- Czy ty musisz wszystko o wszystkich wiedzieć? - warknęłam.

- Nie muszę. Nie chcesz to nie mów. - powiedział Itachi.

W głównej sali nie było nikogo. Miałam ochotę po prostu uciec jak najdalej z tond. W chwili, gdy ujrzałam mojego ojca, wszystkie wspomnienia powróciły. Te miłe i te nie miłe. Najpierw przypomniała mi się śmierć moich rodziców. Mama wysłała mnie po zakupy, a gdy wróciłam, moim oczom ukazało się coś okropnego. Moi rodzice leżeli na ziemi w kałuży krwi, a nad nimi stał zamaskowany mężczyzna. Jego katana pokryta była krwią. Domyśliłam się co się wydarzyło. Ten dzień obrócił wszystko w nic.        W tym momencie, do sali weszła Konan.

- Lynn, Pain wzywa cię do siebie. - zwróciła się do mnie błękitnowłosa, która następnie zaprowadziła mnie do gabinetu lidera Akatsuki.

- Lynn, skoro dołączyłaś do Akatsuki, musisz mieć jakiegoś partnera. Daję ci wybór. - oznajmił Pain.

- Mam to gdzieś. - burknęłam.

- Rób co ci kazałem! - zdenerwował się Pain.

W tej chwili wyszłam z gabinetu trzaskając drzwiami.

- Następna co ma kaprysy. Kogo ja przyjąłem. - powiedział poddenerwowany Pain.

- Może ma gorszy  dzień. Pójdę z nią porozmawiać. - oznajmiła Konan i także wyszła z biura w ślad za mną.

Gdy błękitno włosa znalazła mnie w głównej sali siedzącą w kącie przysiadła się do mnie.

- Co się stało? - zapytała Konan.

- Zostaw mnie samą. Nie chcę z nikim rozmawiać. - ryknęłam.

- Idź stąd Konan. Ja spróbuję z nią pogadać. - wtrącił się Deidara, a Konan posłusznie odeszła.

- Nie cieszysz się, że masz brata? - zapytał blondyn.

- To nie o to chodzi. - odpowiedziałam. 

- To o co? Mnie możesz zaufać, hm.

- Gdy go zobaczyłam, wspomnienia wróciły.

- Ja też byłem zdziwiony, że on żyje. 

- Skąd wiesz o jego śmierci?

- Widziałem to z ukrycia.

Teraz, wróciły inne wspomnienia. Czas spędzony z moim młodszym bratem. Po porządnemu przyjrzeniu się Deidarze, rozpoznałam w nim mojego brata.

- Słyszałem twoją pogawędkę z Painem. Jeszcze nikt nie odważył się tak do niego powiedzieć. Dziwne, że nie puściły mu nerwy. Straszny z niego choleryk. - zaśmiał się Deidara.

- Trochę żałuję, że dołączyłam do Akatsuki.

- Nie masz czego. Przekonasz się jak tu wesoło.

W tym momencie podeszła do nas Konan.

- Pain, chciałby wiedzieć z kim chcesz pracować. - przekazała.

- Wisi mi to. - powiedziałam obojętnie.

- Wolałabyś, żeby za ciebie nie decydował. - rzekła Konan.

- Lynn, jak chcesz możesz pracować ze mną i Kisame. - niespodziewanie odezwał się Itachi.

- Od kiedy tu stoisz? Przestań pojawiać się znikąd, bo doprowadzisz mnie do zawału! - powiedziałam.

- To co myślisz o mojej propozycji? - dopytywał się Itachi.

- Może być. - zgodziłam się.

- Niech Hidan zostawi Tobiego! Tobi zaraz odda kosę! - usłyszeliśmy krzyk z oddali.

- O nie...Znowu się zaczęło. Trzeba interweniować. - westchnął Deidara i poszedł w stronę kuchni.

- O co chodzi? - spytałam.

- Pewnie Tobi znowu coś przeskrobał. - wyjaśnił Itachi.

Nagle usłyszeliśmy wybuch. Wszyscy pobiegliśmy do kuchni.

- On kiedyś doprowadzi mnie do szaleństwa! - wydarł się Deidara.

- Znowu go wysadziłeś? - zapytał się Itachi.

- A co miałem zrobić, jak zakosił mi gacie z szafki?! 

Na podłodze leżały łupy Tobiego. Dostrzegłam tam : kosę Hidana, origami zrobione przez Konan, dokumenty Paina i na samym widoku - bokserki Deidary.

-  Co robi tu moje origami? - zdziwiła się Konan i podniosła z podłogi papierowy kwiat lotosu.

Hidan natychmiast wziął swoją kosę.

- Źle będzie, gdy Pain dowie się, że ktoś zajumał mu jego ważne papiery...- westchnęła Konan i chwyciła w dłoń dokumenty.

Do kuchni wszedł Tobi. Na tyłku mniał wypaloną dziurę. Było mu widać majtki.

- I jeszcze śmiałeś tu przyjść ty złodzieju gaci?! Wypierdalaj  stąd, bo nie ręczę za siebie! - wydarł się na Tobiego Deidara.

- Ale Tobi chciał przeprosić...- powiedział zamaskowany złodziej.

- Nie dotarło?! Wyjazd! - Deidara aż kipiał z złości.

Nie mogłam powstrzymać wybuchu śmiechu.

- Co cię tak bawi?! - zapytał wnerwiony Deidara.

- Ta cała sytuacja. - odpowiedziałam powstrzymując na moment nieopanowany śmiech.

Witam! Spodobał się rozdział? Niedługo następny. Przepraszam was, że znów długo nie było rozdziału, ale weny. Zapraszam do komentowania wszystkich części :). Papatki :3

Itachi x Lynn Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz