Prolog

3.1K 238 36
                                    

Słońce przyświecało dzisiaj wyjątkowo mocno. Co za tym idzie, nie było osoby, która nie zdążyłaby wyrazić paru wzbogaconych o przekleństwa opinii na temat upału. Nawet największe ostoje spokoju nie dały rady tego dnia zachować światłości umysłu. Ale czym te ostoje były dla kogoś takiego jak on?

Brunet wesoło przechadzał się szkolnym korytarzem, drwiąc w myślach ze spoconych nastolatków, którzy marzyli jedynie o zimnych lodach. Słodkie rzeczy nie znajdowały miejsca do zagrzania w jadłospisie tej uroczej mendy. Zresztą mamy dopiero maj. Wysokie temperatury dopiero nadchodzą, a on w tym czasie nie ma zamiaru zdychać przed wiatrakiem. Wracając do jego tanecznego chodu, nikt nie mógł stwierdzić, dlaczego ten wspaniały humor znów mu dopisuje. Izaya znał tysiące sposobów, by dzień stał się lepszy, jednak uwzględnia w tym jedynie swoje szczęście. Nie trudno się dziwić, że w niektórych osobach budził respekt, w inny pewien lęk, a jeszcze w innych nienawiść. Tych ostatni była garstka. Mógłby ich policzyć na palcach jednej ręki. Kto mógłby być tak głupi?

Nagle przez korytarz przebiegł wściekły ryk, na który każdy usunął się w najgłębszy kąt. Wspomniany hałas układał się w nasączone chęcią rozlewu krwi "Izaya". Tylko jedna osoba na calutkiej tej planecie potrafiła spojrzeć w oczy bruneta, wyrazić swoją pogardę, a następnie zagrozić rozszarpaniem. I chociaż nigdy to się nie udawało, każdy darzył tę osobę szacunkiem. Mimo tego, jego sytuacja na tle społecznym przedstawiała się bardzo podobnie. Większość z obawy nie nawiązywała z nim kontaktu. Cała szkoła oraz każdy kto znał ich, wiedział, że gdyby przypadkiem połączyli siły, owy duet przewróciłby do góry nogami miasto. Na szczęście takie wydarzenie się nie zapowiadało, albowiem obydwoje czuli do siebie równie mocną odrazę okazywaną w różny sposób.

Izaya odwrócił się ze swoim zadowolonym uśmieszkiem do blondyna zmierzającego w jego kierunku. Oto nadchodził jego powód do radości z dzisiaj. Nie mógł się powstrzymać, by wywinąć

Nie mógł się powstrzymać, by wywinąć małej bestii niegroźnego pikusa. Shizuo, gdyby mógł, buchałby parą z nosa. Zacisnął pięści, aż kosteczki zbielały. Nigdy nie znalazł słów, które do końca odwzorowałyby, co pragnie uczynić z tym irytującym typem. Coś, aby w końcu zniknął.

- Coś nie tak, Shizzy? - brunet wręcz uwielbiał to zdrobnienie.

Gdy tylko blondyn je słyszał, na jego czole pojawiała się ta śmieszna, pulsująca żyłka. Zirytowany chłopak cisnął w niego swoim podręcznikiem od historii. Izaya zwinnie uniknął pocisku, omiótł książkę wzrokiem i uśmiechnął się ukradkiem.

- To nie jest śmieszne! - fuknął zły - Mam zapaćkany cały plecak.

- Skoro jesteś takim flejtuchem - wzruszył ramionami, udając niewiniątko i znów spojrzał na podręcznik umazany w roztopionych lodach.

- Izaya! - warknął.

- No dobrze, dobrze - gestem dłoni wskazał, żeby trochę ochłonął. - Pomyślałem, że jest ci gorąco, wiec wrzuciłem ci lody do plecaka jako niespodziankę - wyjaśnił przymilnie.

- Niespodziankę to zaraz dostaniesz - zagroził, podwijając rękawy swojej koszuli.

- Oj, Shizzy, znowu będziemy się gonić? - zapytał, wyczuwając w tym rutynę.

Chociaż ich bójki działy się częściej niż kartkówki, Izayi tak naprawdę nigdy się nie nudziły. Dobrego wyjaśnienia nie znalazł.

Shizuo postanowił oszczędzić słowa i od razu przejść do czynu. Brunet wesoło odskoczył od niego i pognał przed siebie.

- Dogoń mnie, Shizzy! - zawołał, chwytając się poręczy schodów.

Dwie sekundy później był już na dole i przebiegał kolejny długi korytarz. Ich gonitwy były tak wielką normą, że nawet nauczycieli nudziło odprowadzanie ich do porządku.

Izaya słyszał za sobą destrukcyjną siłę swojego prześladowcy. Kiedy on wolał wszystko zgrabnie ominąć, blondyn po prostu niszczył to, co stało na jego przeszkodzie. Chłopak odnalazł kolejne schody i tym razem wbiegł na górę. Potem pokonał kolejne piętro, aż znalazł drzwi prowadzące na dach budynku. Nie wiedzieć czemu, nikt ich nie zamykał i każdy uczeń mógł tam wejść. Nikt jednak tam się nie zapuszczał, znając duże prawdopodobieństwo, że będzie tam również Shizuo wraz z Izayą.

Brunet w chwili, kiedy poczuł świeże powietrze, odczuł również przytłaczający upał. Tu, na dachu, był niczym mała przekąska wrzucona na patelnie. Shizuo musiały również dosięgnąć bezlitosne promienie słońca.

Przystanął, nie mając już ochoty na bieganie. Dlaczego szkolne mundurki są tak ciepłe?

- Niedługo będzie jeszcze gorzej, Shizzy - zauważył zrozpaczony brunet. - I co wtedy zrobimy?

- Jeśli nie będziesz się ruszał, szybko to załatwię - mruknął blondyn, wciskając dłonie do kieszeni spodni.

- Tak się nie da - pokręcił głową z dezaprobatą. - Musimy wymyślić coś innego.

- Musimy? - uniósł jedną brew.

- Już wiem! - uderzył pięścią o otwartą dłoń. - Zawrzyjmy rozejm letni.

- Rozejm letni? - zdziwił się.

- Nie będziemy się gonić do końca lata - wyjaśnił.

- Nie ma mowy - prychnął. - Jesteś zbyt irytujący, żebym wytrzymał.

Izaya westchnął teatralnie i zaczął myśleć nad innym rozwiązaniem.

- To może zakład? - zaproponował z chytrym uśmieszkiem - Ty mnie nie gonisz, ja nie dokuczam. Kto pęknie, przegrywa - rozłożył zadowolony ramiona.

- Nie - pokręcił głową. - To nie ma sensu.

- To jaki będzie miał sens? - tupnął nogą.
Shizuo naprawdę miał ciężkie wymagania!

- Taki, gdzie będzie istniała jakaś trudność - odparł spokojnie.

Wielki paradoks polegał na ich rozmowach, a bójkach. Stosunek przy konwersacji zaraz się zmieniał. To blondyn był tym rozważnym, a Izaya bardziej irytował się jak dziecko.

- Hm - zastanowil się chwilę chłopak. - Już mam!

- To co? - mruknął Shizuo.

- Prócz wcześniejszych warunków, będziemy musieli ze sobą wytrzymać równe dziewięćdziesiąt minut dziennie - oznajmił.

- Półtorej godziny z tobą? - spytał, rozmyślając nad tym - A o co się zakładamy?

- O przekonanie! - jednak reakcja blondyna zdradziła, że nie pójdzie na to.

- Przegrany spełnia wolę wygranego do końca szkoły - sam wyszedł z inicjatywą.

- To duża sprawa - powiedział poważnie brunet. - Więc zgoda!

Podali sobie dłonie pieczętując najgłupszą rzecz, jakiej dopuścili się w swoim życiu.
-*-

Tak oto przedstawia się to coś~! Wspomnę jedynie, że za opowiadanie są odpowiedzialne dwie osoby ;w; Oto ja - Shadow - wraz z Cykadą stworzyłyśmy potwornie przerażający duecik i powstało to. Wow.

Monsters And Gods ~ Shizaya Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz