Dziesiąty Dzień

1.1K 168 32
                                    

   Nikt inny na świecie nie mógł być bardziej szczęśliwy od fałszywego blondyna, mimo poniedziałku. Kto by nie radował się, wygrywając tak błahy i prosty zakład. Dwa lata szkoły nie mogłyby wyglądać piękniej. Nie wiedzieć czemu, już wyobraził sobie Izayę w uniformie lokaja. Będzie lizał podłogę przed nim!

  Irytowało go, że ta pchła jeszcze nie przyszła do szkoły, a zaraz dzwonek. Zwykle był z dziesięciominutowym zapasem. Postukiwał nerwowo butem. Nie zdziwiłby się, jakby na lekcji poinformowano ich, że Orihara wyprowadza się na inny kontynent. Jednak równo z tym przeklętym dźwiękiem zjawił się brunet we własnej osobie.

— Nareszcie. — rzucił Shizuo, ale ten go kompletnie olał i wszedł do klasy z innymi.

Zmarszczył brwi. Ma zamiar nie dotrzymywać słowa?

   Powtarzało się to za każdym razem, kiedy próbował chociaż na niego spojrzeć. Znikał mu z pola widzenia tak szybko, jak się pojawiał. I kiedy myślał, że tak spędzi już resztę liceum, nadszedł koniec lekcji.

   Wtedy udało mu się go w końcu złapać, a raczej to on się dał. Czekał spokojnie przed wejściem do budynku i po prostu dołączył do Shizuo.

— Co ci? — mruknął podbuzowany Heiwajima.

— Nic — prychnął, odwracając głowę — Miałem parę spraw, nie potrzebowałem do tego ciebie.

— Ta.  — blondyn przewrócił oczami. 

   Musi się liczyć, że stary, wredny Izaya powrócił i to chyba na dobre.

  — Co będziemy robić? — spytał znudzony brunet, idąc trochę za nim. 

 Nieciężko się domyślić, że jemu wcale nie było do śmiechu. Przegrać w tak głupi sposób. Owszem, był świadom, że może jednak nie dać rady, ale nie tak! Był zły na siebie i Shizuo, który poniekąd go zmanipulował, a przecież to on jest od manipulacji. Westchnął ciężko, wyrażając swoją dezaprobatę do wczorajszego wydarzenia i nagle się potknął.  
Już miał wymyślić jakiś bystre wytłumaczenie, ale usłyszał śmiech blondyna i zorientował się, że to właśnie on podłożył mu nogę. Zmrużył oczy, podnosząc się. 

— Żarcik ci się wyostrzył. — zadrwił i znów został pchnięty na chodnik. 

— Wiesz, że teraz masz ogromny problem? — zapytał Shizuo. 

— Niby jaki? — próbował parsknąć, ale ostatecznie nic nie wydobyło się z jego ust. 

- Masz robić wszystko co chcę - zastanowił się. - Jestem ciekaw, jak sobie dasz radę. Nauka, obowiązki i przegrany zakład - powiedział z dość niepokojącym uśmiechem. 

— Od kiedy jesteś taki sadystyczny? — uniósł jedną brew. 

— Od początku zakładu myślałem, co zrobić jeśli…

— Dobra, dobra — przerwał mu w końcu i wstał z ziemi.

   Otrzepał się teatralnie, zachowując resztki godności. Blondyn przyglądał mu się ze spokojem. Nie uciekło jego uwadze, że chłopak był lekko zniesmaczony. Jednak po chwili znów się uśmiechnął, a po chwili udając że sobie coś przypomniał, klepnął ręką w czoło.

— Tak bardzo chciałbym ci dzisiaj pousługiwać, jednakże mam strasznie dużo lekcji do odrobienia! — westchnął głęboko — Wygląda na to, że dzisiaj nie spędzimy ze sobą tyle czasu, ile byś chciał.

— Lekcje?  A niby od kiedy ci tak na nich zależy?  — parsknął prześmiewczo — Nawet jeśli będziesz to przekładać, to i tak cała szkoła dowie się o wyniku zakładu. — oparł się o ścianę za nim i nałożył plecak na ramię — Co się odwlecze to nie uciecze.

   Następnie ruszył przed siebie nawet się nie oglądając. Przecież ma jeszcze caluśki rok chełpienia się nad tą życiową ofermą. Teraz Shizuo będzie pociągać za sznurki, a Izaya grzecznie wykonywać każde jego polecenie.

   Izaya ruszył od razu w swoją stronę, musi wymyślić więcej takich wymówek, co prawda mało wiarygodnych, ale  to zawsze lepsze niż być podnóżkiem pierwotniaka. Nie może w końcu wyjść na kogoś, kto stracił panowanie nad sytacją. Przecież wszystko ma pod kontrolą, idealną kontrolą.

   Skręcił kilkoma uliczkami, by dostać się skrótem do bloku. Może jutro zachoruje na grypę? Nie, to by było zbyt przewidywalne. Napisze fałszywe zwolenienie? Rodzice pewnie by się zorientowali.
Gdy będzie ignorować blondyna, ten szybko się znudzi... Prawda? Na pewno coś jeszcze wymyśli, potrzebuje tylko trochę czasu i obróci wszystko na swoją korzyść. W mieszkaniu, nawet nie zabrał się do wcześniejszych wspomnianych zadaniań domowych, lecz od razu usiadł do biurka i zaczął ćwiczyć podpis swojej matki.

Monsters And Gods ~ Shizaya Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz