Shizuo jednocześnie przeklinał i cieszył się z wyjazdu. Gdyby może ludzie w autokarze byli ciszej? Gdyby może koło niego nie siedział Izaya który ciągle pokazywał coś za szybą i, chcąc nie chcąc, ocierał się o niego ramieniem. Chłopak był pewien, że on robił to specjalnie. Tylko żeby go zdenerwować. Zresztą, gdy zasnął na jakieś pół godziny miał spokój. Orihara dziwnie zaczął opierać się o oparcie, gdyż Heiwajima popchnął go na drugą stronę, by ten go nie dotykał. Brunet obudził się na jednym z wybojów. Podskoczył gryząc się przy tym język. Następnie zaczął dziwnie piszczeć trzymając się za usta. Wyjął chusteczkę z kieszeni spodni i wytarł strużkę krwi ściekającą z wargi. Zrobił minę w podkówkę i zaczął oznajmiać jak cierpi i że to nie było śmieszne.
To nawet poprawiło mu humor i przestał być jak bomba, która za chwilę ma wybuchnąć niszcząc wszystko wokół. Dojeżdżając każdy z uczniów poszedł w swoją stronę. Oczywiście zaraz po wejściu do ogromnego budynki. Tak też zrobili Izaya i Shizuo. Jeden poszedł do szafki z jego numerem, a drugi do szafki z numerem tamtego. Wpakowali tam swoje torby, wyjęli jeszcze przy tym wszystkie potrzebne im rzeczy jak na przykład ręcznik, i poszli do przebieralni. Do tego czasu jeszcze nie padło ani jedno słowo. Dopiero, gdy stali już przed basenem zaczęli rozmowę. Brunet mając założone ręce w geście odmowy kiwając głowa. Blondyn coraz bardziej się denerwując dyskusją z nim, zaczynał gestykulować.
— Wolę usiąść na tamtej ławce. — oznajmił Izaya — Tam jest spokojnie i nikt nie przeszkadzałby nam w rozmowie. To jest dobre rozwiązanie, bo teraz jest tu ogromny tłok i zaraz nas tu startują! Może przyjdziemy tu, kiedy nie będzie tu tylu ludzi. Może o siedemnastej, albo wcale. Przecież taki basen to nic ciekawego. No proszę. — uśmiechnął się by zamaskować zdenerwowanie.
Doprawdy, tłumaczył wszystko Shizuo, jak jakiemuś trzylatkowi. Czy można być jeszcze głupszym?
— Nie chcę z tobą rozmawiać. Chcę wejść do wody. Ona nie gryzie, wiesz? Więc z łaski swojej rusz szanowny tyłek i wejdź tam zanim się zdenerwuję.
— Nie. Jeśli się zdenerwujesz i wybuchniesz, a przy tym mi coś zrobisz to—…
Odpowiedź na wcześniejsze pytanie brzmiała: tak. Bowiem Heiwajima przerywając Izayi w połowie zadania, którego i tak już znał zakończenie, i złapał go równocześnie za plecy i pod kolanami. Uniósł go na wysokość swojej klatki piersiowej i z podłym uśmiechem przygotowywał się do rzutu na głęboką wodę.
Orihara zaczął protestować i tłuc go rękami na oślep, mając gdzieś czy to on przegra, czy nie. Po kilku chwilach jednak Shizuo się zamachnął, a brunet wydając stłumiony jęk wylądował w wodzie. Nikt nie zwrócił uwagi na głuche "plusk" które poniosło się po basenie. Chłopak zadowolony patrzył na swoje dzieło, jak po chwili drugi wynurzył się i zaczął, nawet głośno, klnąc pełen paniki. Ten cicho się zaśmiał biorąc to za żart. Izaya machał rękami jak opętany, a wtedy Heiwajima zdał sobie sprawę z głupoty i jego, i swojej. Więc zanim napotkał podejrzliwy wzrok ratowniczki, rzucił się by ratować tego ciamajdę. No bo serio, jak można nie umieć pływać w wieku siedemnastu lat? Nawet nie brał tego za możliwość. Do tej pory. Będzie mu to teraz wypominać do końca życia i nabijać się z niego. Lecz nie zrobi tego, jeśli ten idiota się utopi.
Podpłynąwszy do niego i warknąwszy jakieś groźne: uspokój się, próbował go jakoś opanować. Brunet widząc potencjalny ratunek, uczepił się go jak tonący brzytwy. Co zresztą za bardzo nie różniło się od tej sytuacji. Wbił paznokcie w jego plecy, oplótł nogami, a głowę umieścił bezpiecznie na jego barku oddychając szybko i próbując powstrzymać serce od wyskoczenia mu z piersi. Mógłby przysiąc, że słyszał jak ta ameba chichocze, nie uroił sobie tego! Nie obchodziło go zbytnio jak głupio może to wyglądać. Blondyn wolno skierował się w stronę schodków prowadzących na brzeg basenu, uważając przy tym, by nikt go nie zauważył.
Woda była ciepła i co najważniejsze, wcale nie aż tam głęboka. Nie pojmował jak taki " zaradny i miły chłopiec " w opinii wielu, mógłby sobie nie poradzić w takiej sytuacji. Odczuł również ciepły oddech na ramieniu i chwilowo mu się zrobiło żal Izayi. Ale tylko na chwilę. Próbował jakoś poluzować ten uścisk ale nic z tego nie wyszło. Teraz nawet ratowniczka nie obdarzyła ich spojrzeniem. Gdyby wiedział że tak będzie, może pozwolił by mu się utopić. Tak na złość. Wyszedł na na białe kafelki i czując, że ten nadal nie schodzi, postukał go w plecy. A gdy nawet i to nie poskutkowało, zaczął mówić.
— Możesz już ze mnie zejść, dobra? — lecz odpowiedziało mu tylko mocniejsze wbicie paznokci, z taka siłą, że nawet Shizuo zaczynał to czuć.
Poddenerwowany sytuacją złapał go za ramiona i próbował ściągnąć z sobie. Musiało to z pewnością wygadać komicznie i aż blondyn modlił się by nikt tego nie widział. Na chwilę coś przeważyło jego ciężar i blondyn runął jak kłoda na podłogę wydając syk.
Ten upadek przywrócił do względna normalności bruneta, bo Shizuo zaczynał się już niepokoić, czy przypadkiem nie dostał jakiegoś ataku, czy innej cholery.
— Shizzy, głupku — jęknął, rozmasowując obolały tyłek — Było zejść ze mnie. — mruknął zirytowany, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że Izaya marudzi o co innego. Blondyn podniósł się ostrożnie z ziemi, by znów się nie poślizgnąć.
— Na cholerę przyszedłeś na basen, skoro nie umiesz pływać — spytał, patrząc, jak również wstaje.
— Inaczej nie mógłbym spędzić z tobą czasu i bym przegrał — zauważył — Chyba, że miał byś czas przed północą — zaśmiał się.
Heiwajima westchnął ciężko, zakładając ręce na piersi.
— Mogłeś chociaż powiedzieć. — mruknął niechętnie.
— Nie myślałem, że jesteś aż tak wredny — na jego ustach wykwitł ten najbardziej irytujący uśmiech, więc chyba wrócił do siebie.
Zrozpaczony blondyn rozejrzał się po basenie. Lubił pływać, lubił wodę, plaże, morze, baseny i kiedy miał świetna okazję, przypałętała się menda, która bez rękawków do wody nie wejdzie.
— Chodźmy już na tę ławkę. — fuknął, próbując nie denerwować się zbytnio — Pójdźmy na kompromis. — zaproponował nagle brunet, zatrzymując go.
— Kolejny? — zaśmiał się mimowolnie.
Izaya wywrócił oczami.
— Spójrz tam — wskazał coś, a Shizuo podążył wzrokiem za jego palcem.
Dostrzegł wylęgarnie dzieci, chociaż było ich jedynie cztery, to nadal za dużo, w przyjaznym dla nich środowisko – brodziki. Była w nim mała zjeżdżalnia w kształcie słonika i różne dryfujące wodne zwierzęta, oczywiście sztuczne.
– Jest woda, ale nikt nie utonie. — powiedział ucieszony Orihara i nie czekając na zdanie blondyna, ruszył tam. Mimo że woda była naprawdę płytka, bo Shizuo nie dosięgała nawet do pasa, to brunet siedział na brzegu, mocą jedynie nogi.
Dzieci nie okazały się tak upierdliwe, jak się spodziewał. Nie chlapały na nich. Wręcz przeciwnie. Odnosiły się z należytym szacunkiem. Co nie zmienia faktu, że siedzą w tym brodziku jak ostatni idioci. Jednak Izayi to odpowiadało. Mógł w końcu prowadzić jakaś rozmowę. Gdy Shizuo miał się jakoś mądrze wypowiedzieć, coś mu przerwało. Mały chłopiec musiał poślizgnąć się, jak oni sami parę minut temu. Na szczęście nic mu się nie stało, bo wylądował na blondynie. Jednak ich wzrost tak ze sobą współgrał, że dziecko bezpiecznie opadła, obijając się lekko twarzą o krocze chłopaka. -Nic nie jest? - Heiwajima natychmiast postawił go do pionu, ignorując co się stało przed chwilą. Chłopca musiało zamulić, bo długa chwilę nic nie mówił.
— Twój... — zaczął powoli — Twój ptaszek jest ogromny! — Shizuo spojrzał zdezorientowany na malca, który te uwagę rzucił naprawdę głośno — Masz większego ptaszka, niż mój tata — dodał, a brunet już nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Chłopiec w kółko powtarzał "duży ptaszek" jakby to naprawdę było zabawne.
— Tak, tak — zaśmiał się nerwowo blondyn — Wracaj już do innych — chciał go odprawić. I chociaż mu się to udało, całe zbiorowisko wymoczków zaczęło śpiewać o dużych ptaszkach. Na szczęście rodzice chyba się nie zorientowali, o co chodzi. Natomiast Izaya miał dobry ubaw na resztę dnia i nawet woda mu już tak nie przeszkadzała.
CZYTASZ
Monsters And Gods ~ Shizaya
Fanfic"Przystanął, nie mając już ochoty na bieganie. Dlaczego szkolne mundurki są tak ciepłe? - Niedługo będzie jeszcze gorzej, Shizzy - zauważył zrozpaczony brunet. - I co wtedy zrobimy? - Jeśli nie będziesz się ruszał, szybko to załatwię - mruknął blon...