Jedenasty Dzień

1K 161 38
                                    

Shinra zazwyczaj nie wtrącał się wyczyny tej nienawistnej dwójki. Poczciwy chłopak miał swoje sprawy, którymi wolał się zająć. Na przykład zaliczenie z chemii lub innego przedmiotu, który nie przyda mu się w  życiu. Jednak, gdy sprawa przybrała punkt krytyczny, musiał się wtrącić. Kiedy Izaya uciekał z podkulonym ogonem, kiedy Shizuo zamieniał się miejscami z podłym manipulantem.

Konkretnego planu nie miał. Kogo ma okłamywać, planowanie w przód zawsze sprawiało mu niemałą trudność. Jednak banalnie prostym było też to, że nie może wpaść na żywioł, palnąć kilka głupich słów i nawet pogorszyć sytuację. Co to, to nie.

Korytarz ciągnął się jakby nie miał końca, gdy Shinra zmierzał w kierunku swojej klasy. Omijając migdalącą się w kącie parę, natarczywych zwolenników nauki i kilku rozmawiających nauczycieli, dotarł w końcu na miejsce. Nie musiał długo szukać blondyna, ponieważ ten podirytowany (co za niespodzianka) opierał się o szafki. Podchodząc do niego poprawił kołnierz mundurka odkaszlnął.

- Hej. – powiedział spokojnie stając naprzeciwko Shizuo i zwracając na siebie jego uwagę.

   Ten westchnął, jednak odpowiedział na powitanie i odsunął się od szafek.

- Mam sprawę. Chyba domyślasz się, o co może mi chodzić, prawda? – dzielnie wytrzymał mierzenie go wzrokiem, a następnie wzruszenie ramion.

- Tylko nie sugeruj, że masz zamiar go bronić! – prychnął z pogardą – Mieliśmy zakład, tak? Wygrałem go. Należy mi się teraz jakaś nagroda. A to, że Izaya nie potrafi znieść porażki to już jego problem. Pewnie wyjdzie na to, że jeszcze na tym stracę. – mruknął cicho jakieś przekleństwo.
   Shinra zignorował tę nadzwyczaj mądrą przemowę i zorientował się, że mu do rozsądku nie przemówi.

Plan? Czy ktoś o tym wspominał? To dobrze, bo jakiekolwiek nadzieje na poprawę sytuacji rozpywały się szybciej niż  makijaż plastika w upalny dzień.

Izaya, tak jak przewidział Shizuo, faktycznie nie postanowił poddać się bez walki, chociaż wojna się już zakończyła. Unikał ich spotkania jak ognia, wiecznie był chory, a nauczyciele nie mogli wyjść z podziwu. Może nie był prymusem, ale zawsze miał stuprocentową frekwencję i tylko blondyn doskonale wiedział, czym jest to spowodowane. Wprowadzało go to w niemałą irytację - Naprawdę liczył, że wygrana zapewni mi ubaw.

- Myślę, że przesadzasz - odezwał się w końcu okularnik.

Przeszedł go dreszcz, kiedy poczuł na sobie jego przeszywające spojrzenie.

- A on? - zapytał z prestensją. - Przez te całe lata? Wreszcie mam szansę to sobie odbić.

Shinra nie spodziewał się, że znajdują się w nim tak wielkie pokłady chęci zemsty. Uważał, że reagując swoją wybuchowością pozbywa się nadmiaru emocji.

- Spójrz na to z innej strony - poprosił. - Izaya może się wrednie tobą bawi, ale nigdy by cię nie skrzywdził. Niestety, to nie działa w drugą stronę.

- Co masz na myśli? - prychnął, ignorując pierwszą część jego wypowiedzi.

- Że Izaya sobie z tym nie radzi tak dobrze jak ty - podsumował to, co chciał przekazać.

Blondyn zamilkł na moment, badając każde słowo jakie do niego dotarło.

- Nie obchodzi mnie to - powiedział w końcu ku rozczarowaniu chłopaka. - Powinien pomyśleć o tym wcześniej.

Shinra pokręcił głową, wzdychając ciężko. Nie był w stanie zdziałać nic więcej. Dopadła go bezsilność, jego dwóch przyjaciół się nienawidzi i życzy sobie jak najgorzej. Najwidoczniej musi to zaakceptować.

- Nie będę już przeszkadzać - mruknął i machnął mu krótko ręką, odchodząc powoli.

Jednakże rozmowa, jaką odbyli, wywarła na Shizuo niespodziewany wpływ. Zaczął rozmyślać nad tym, co przed chwilą usłyszał i jak bardzo Shinra się nie myli. Swą niepewność próbował odganiać, powtarzając argumenty, które przedstawił swojemu przyjacielowi, ale gdzieś w środku sam zaczął przestać w nie wierzyć w stu procentach.

Zirytowany przygryzł dolną wargę i przybrał pozę antycznego myśliciela. Nigdy nie był zmuszony do tak wielkiego wysiłku umysłowego - i nie mówimy tu o tym, że jest głupi, bo Shizuo w gruncie rzeczy to mądra bestia, a trudność jaką mu sprawiało podjęcie decyzji. Tej właściwej decyzji. Im dłużej wzbierało się w nim negatywnych odczuć, tym bardziej wygrywało w nim przekonanie, że Izaya jest wszystkiemu winien i tak też pozostało. Uznał, że jest pewien tego tak bardzo, jak tego, że w ścianie jest dziura po uderzeniu jego pięści. Tak, złość powodowała u niego różne głupie reakcje.

- Pieprzyć to - podsumował poetycko, zarzucając sobie torbę na ramię.

Postanowił nie rozmyślać już o tym. Co będzie się dziać, stanie się, a on zda się na swój los.

Monsters And Gods ~ Shizaya Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz