Siódme Wyjście

1.3K 167 17
                                    

   Nauczyciel zastukał kilka razy w blat biurka dając tym samym sygnał, by osoby w klasie zamilkły chociaż na chwilę. Gdy uzyskał to, czego chciał odchrząknął donośnie i zaczął przemawiać.

— Mam dla was ciekawą propozycję, ale jeśli nadal będziecie tak głośno, to możecie już się przygotowywać do kartkówki. — rozejrzał się po pomieszczeniu upewniając się, że ma uwagę każdego z nich.

   Nawet Shizuo spojrzał na niego niechętnie. Kilka takich "niezapowiedzianych kartkówek" i może się pożegnać ze zdaniem do drugiej klasy.

— Jeden z uczniów równoległej klasy zaproponował wspólny wyjazd. Ich wychowawca udzielił na to zgody, więc dziś przed lekcjami pewien chłopaczyna pojawił się pod moją salą. Wychodzą na basen. Teraz pozostaje pytanie do was, czy chcielibyście pojechać? — spytał jakby od niechcenia przeczesując włosy.

   Rozległy się donośne okrzyki "tak!" i "oczywiście!". Mężczyzna musiał aż uciszać bandę, niby, dzieciaków.
   Blondyn był średnio zadowolony z tego wyjazdu. Sam nie wiedział dlaczego, ale to na sto procent nie mogło się dobrze skończyć. Przynajmniej dla niego.

— Będzie to trwać od godziny trzynastej, do godziny siedemnastej. Zgody, które wasi rodzice muszą podpisać, możecie odebrać na przerwie. Proszę je przynieść już na jutro.

   Wszyscy uczniowie znów przestali go słuchać i zajęli się sobą. Shizuo spojrzał przez okno i zobaczył tę mendę machającą do niego. Był na wuefie, a sam Heiwajima miał się z nim minąć w szatni właśnie po tej lekcji

   Przez chwilę się dziwił, że gdy ostatnim razem go widział był taki umierający, w teraz tryskał energią. Chłopak z wielką chęcią pokazał by mu środkowy palec, ale ostatecznie się powstrzymał od tego.
Ku nieszczęściu blondyna, zaraz po tym zadzwonił dzwonek, co oznaczało czterdzieści pięć minut smażenia się na słońcu. Może jednak ten basen nie był taką złą opcją? Wychodząc wziął to zawiniątako papieru.

   Gdy położył torbę na ławkę, od razu dobiegł mu zza ucha denerwujący odgłos, którym był Izaya.

— Yo, Shizzy. — podszedł do niego, twarz miał lekko zaczerwienioną po wysiłku — To jak? Jedziemy na basen? — poklepał go po plecach.

   Heiwajima strząsnął jego rękę z ramienia i ignorując jego dziwny ton głosu, parsknął. Wykorzystał całą swoją silną wolę, by teraz mu, mówiąc wprost, nie przyjebać. Nawet zaciśnięta pięść zadrżała groźnie, ostatecznie jednak została na miejscu. Wziął głęboki wdech i postanowił sprostać temu wyzwaniu, które stało przed nim.

— Oczywiście. Wtedy mógłbym cię utopić, a policja uzna to za czysty przypadk.

— Niekoniecznie… — przyłożył dramatycznie dłoń do policzka — Znaleźli by na moim ciele twoje odciski palców i–…

— Nie pieprz tyle. — uciął i szybko wyszedł z szatni.

   Jeszcze tylko tego mu brakowało. Tak! Oczywiście! Prowokacji przed lekcją wuefu! Czy ten idiota ma nadzieję, że Shizuo umrze kiedyś na jakiś zawał?

— To masz pieniądze, jak prosiłem? — zaczął wesoło Izaya, idąc lekkim krokiem przed siebie.

   Shizuo jak ostatni przegrany człowiek na tej ziemi ciągnął się za nim niczym cień. Ostatnie na co miał dziś ochotę, było wychodzenie z nim, bóg wie gdzie. Ale w pewnym stopniu cieszył się jednak, że nie idą znów do jego domu. O nie, tam już nie wróci.

—Ta — mruknął posępnie — Ale nie wiem tylko, po co mi one?

— To proste! — Orihara odwrócił się z uśmiechem do niego, unosząc palec wskazujący do góry — Idziemy do teatru!

   Blondyn przystanął, słysząc to szokujące wyznanie. Teatr? Jaki zaś, do kurwy nędzy, Teatr?

— Ty sobie żartujesz, prawda? — zapytał z nadzieją przeplataną z gniewem.

— Nie, grają wspaniałą sztukę — powiedział, przykładając rękę do piersi. — Chodź, bo się spóźnimy — dodał i popchnał chłopaka.

   Shizuo nie pamiętał, kiedy ostatnio był w tym miejscu ani dlaczego, ale zakładał, że działo się to w podstawówce podczas jakiejś wycieczki.

  Nienawidził patrzeć, jak ci ludzie na scenie udają innych, jeszcze głupszych, mówiąc swoimi sztucznymi kwestiami. Jeszcze nigdy żadna gra aktorska go nie porwała.

   Jednak jak miał się sprzeciwić Izayi? Jeśli chce to wygrać, musi znieść nawet teatr. Na miejscu wszystko było niewygodne. Zmarnował pieniądze na coś takiego! Nie był w stanie usiedzieć na miejscu. Ta "wspaniał sztuka" była nudniejsza od lektur szkolnych. Oczywiście, widział w tym celowe zirytowania go, ale na pewno Izaya by się czymś wybronił. Dlatego siedzieli tam bite DWIE godziny. Jednakże kiedy blondyn się zastanowił, uznał, ze woli to, niż matkę chłopaka oraz ojca, który znienawidził go całym swym kamiennym sercem.

— Jutro idziemy tam, gdzie ja chcę - odgroził się Shizuo, wychodząc z sali.

— Och, a gdzie pójdziemy~? — zapytał swym denerwującym głosikiem. — Mam nadzieję, że to nie będzie znowu ławka.

  Napewno znajdzie coś równie, jak nie bardziej, denerwującego niż jakaś senna sztuka w dennym budynku, grana przez sennych aktorów

— Jeszcze się zastanowię — mruknął cicho, zakładając ręce na piersi.

— To mi wyślij wiadomość — poprosił brunet, odwracając się w swoją stronę — Ja muszę lecieć.

   Po czym machnął mu jedynie dłonią i zniknął za zakrętem mając nadzieję, że jego towarzysz może umrze po drodze. Ale zazwyczaj takie cudy się nie zdarzają.

Monsters And Gods ~ Shizaya Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz