4. Cienie śmierci

129 16 1
                                    


- Co to jest ? - spytałam przerażona gdy schowaliśmy się w ukrytym zagłębieniu jednej ze ścian labiryntu pod ściśle ze sobą splątanymi suchymi gałęziami bluszczu.

- Wyklęty - odpowiedział a jego mięśnie skamieniały.

- Znasz jego wygląd ze snów ? - Stanowczo pokręcił głową.

- Pamiętasz jak x powiedział ci, że czas rządzi się tu swoimi prawami?

- Tak.

- Obowiązuje tu pewna zasada, gdy ktoś nowy tu przybywa od razu trafia do zamkniętego świata nie wiadomo na jak długo miesiąc lub parę tygodni, ja przeniosłem się tu i żyłem samotnie w tym labiryncie sześć lat torturowany psychicznie przez niego - na te słowa poczułam jak moje serce powoli i boleśnie rwie się na strzępy, dlatego wtuliłam się w niego oraz wyszeptałam.

- Nie martw się - pokręcił głową i pocałował mnie w czoło.

- To nic, nie martw się o mnie, prawdziwe piekło przyjdzie jak znajdzie oko a jego władza dorówna potędze dawnej.

- Od którejś z dziewczyn słyszałam, że ma dwa atrybuty to oznacza, że potrzebna mu jest jeszcze księga aby odzyskać pełną moc - zauważyłam.

- Nikomu tego nie mówiłem, ale obok mnie jak w twoim przypadku z okiem wylądowała księga a on mi ją wkrótce wykradł ... - swoją wypowiedź przerwał tak silnym atakiem kaszlu, że aż skulił się trzymając za brzuch a jego twarz przybrała lekko siną barwę, kiedy skończył wyszeptałam ledwie słyszalnym głosem.

- Nic ci nie jest ? - Zaprzeczył gwałtownie kręcąc głową jakby chciał z siebie strzepnąć ból a następnie wytarł wargę lśniącą od śliny - Zimno - wyszeptałam a następnie zadrżałam opierając się o lodowatą ścianę pokrytą grubą warstwą białego szronu.

- To jeszcze nic poczekaj aż zagłębimy się dalej w labirynt wtedy powietrze stanie się ostre jak brzytwa a ręce bez puchatych rękawiczek będą powoli puchły aby w końcu pęknąć i zalać się krwią a kiedy dojdziemy do jego pałacu nasze twarze i ubrania będą obwieszone licznymi uderzającymi o siebie soplami lodu odbijającymi ostatnie złociste promienie słońca i ... - natychmiast przerwał a ja dopiero wtedy usłyszałam monotonny dźwięk uderzających o tafle lodu stóp.

- Gdy człowiek ma w swoim organizmie pasożyty wie, że jest coś nie tak gdy do oka wpadnie paproch dokładnie wiemy gdzie się znajduje. Czemu? Może dlatego iż odczuwamy w tym miejscu piekący ból, który podrażnia je. Jak się pozbyć z czterech różnych miejsc pięćdziesięciu pasożytów? - dźwięk jego przerażającego głosu przemieszczał się coraz bliżej nas a ja poczułam przebiegające po moim karku palce strachu - Rozpuścić je jak tysiące innych, które będą je koiły ciągle budując nowe pułapki.

Nagle głos ucichł a oczy Leviego stały się szkliste, wydawało się jakby wpatrywał się w coś czego nikt inny nigdy nie widział, pomimo niskiej temperatury na jego czole spostrzegłam kropelki potu. Niespodziewanie na moim płaszczu zacisnęła się koścista ręka i pociągnęła mnie w swoją stronę łamiąc zamarznięte gałęzie trującego bluszczu. Gdy przestraszona otworzyłam oczy stałam na drżących nogach przed Wyklętym wpatrując się w jego porwaną na strzępy czarną szatę, która odsłaniała tylko ręce, kiedy dotknął mojej szyi lodowatą jak otaczający mnie wokół wiatr północy dłonią wstrzymałam oddech czując przepływającą przeze mnie fale smutku bólu i zapomnienia.

- Jesteś do niej podobna, masz jej włosy, sylwetkę, oczy - zaczął delikatnie przesuwając palce po mojej szyi - ale w takim razie musisz mieć jego dusze ! - po tych słowach z ogromną furią zacisnął swoją dłoń na mojej szyi a ja dostałam drgawek łapczywie połykając powietrze, którego nie mogłam przełknąć. Kiedy zwolnił uścisk przeniósł swoją dłoń na mój podbródek i zmusił abym popatrzyła w jego puste oczy,  gdy to zrobiłam dostrzegłam w nich kościstego chłopca o orzechowych włosach gdzieniegdzie rozjaśnionych przez promyki słoneczne, w jego oczach było coś czego nie widziałam u żadnego innego człowieka. Z upływem czasu Wyklęty pokazał mi jak chłopiec dorasta, poznaje dziewczynkę podobną do mnie ich życie przepływało głównie na zabawie, szkole, pisaniu.

WyklęciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz