I

823 22 1
                                    

Wstając z łóżka uśmiechałam się sama do siebie, a jedyną myślą, która mi towarzyszyła było to, że właśnie dzisiaj rozpoczęły się wakacje. W znakomitym humorze zbiegłam po schodach do kuchni i nie mając czasu nawet na przygotowanie śniadania, wypiłam szklankę soku. Narzuciłam na siebie parę starych spodni i wyszłam spotkać się z przyjaciółką. Tak właśnie powinny wyglądać najlepsze wakacje w moim życiu.

-Elka! Wstawaj, bo nie zdążysz na autobus!- obudził mnie z tak pięknego snu głos nieco zdenerwowanej mamy.
Ach tak, wcale nie ma wakacji, nie ma pięknego słońca, a za to za oknem błoto zmieszane ze śniegiem sprzed tygodnia. Nawet tak cudowny sen nie wymalował mi uśmiechu na twarzy. W pierwszej chwili ździwił mnie fakt, że mama jest w domu, bo naprawdę jest to rzadkość. Powoli wyczołgałam się z łóżka, ubrałam pierwszą rzecz, która leżała na stercie pogniecionych ubrań w szafie. Patrząc na zegar uświadomiłam sobie, że muszę się pośpieszyć. Tak więc codzienna toaletę załatwiłam w kilka minut i pobiegłam na autobus.

Chodzę do tej szkoły już drugi rok. Idąc korytarzem jedyne o czym myślę to by wreszcie dotrzeć pod salę i nie musieć sztucznie się do wszystkich uśmiechać.

Właśnie przechodził koło mnie, na sam zapach jego perfum wyglądałam jakbym miała się rozpłynąć.
-Elka, idiotko ogarnij się! Przecież to widać, że ci się podoba - roześmiana Kasia przywróciła mnie do myślenia

Kasia. Najlepsza przyjaciółka pod słońcem. Przeżyłyśmy wiele wspaniałych chwil. Jednym słowem znaczy dla mnie wszytko. Tak, wszystko, na rodziców nigdy nie mogłam liczyć. Zapracowani rzadko mnie zauważali. Niby miałam to, czego tylko mogłam zapragnąć, ale jednak niczyjej miłości nie można kupić. Od czasu kiedy się rozwiedli, poświęcają mi jeszcze mniej uwagi. Gdyby nie Kasia nie miałabym nikogo.
-I ciebie to śmieszy co?
Widząc mój brak reakcji na jej uśmiech, szybko spoważniała.
-Nie mogę na to patrzeć, wzdychasz do niego od pół roku i jeszcze nic z tym nie zrobiłaś, chodź ze mną, pokażę ci coś!- powiedziała i zachęciła mnie, lekko się uśmiechając
-Co mi chcesz pokazać?- spytałam
-Nieważne zaraz zobaczysz

Mimo tego, że często wyobrażam sobie jakby to było poznać go bliżej czy nawet być jego dziewczyną, wciąż nie jestem do końca przekonana. Po pierwsze nigdy nie miałam chłopaka, może dlatego, że żaden nie chciał nim być, a może dlatego, że to ja ich wszystkich unikałam. W zasadzie to z reguły często stronię od ludzi. Drugim powodem jest to, że ten chłopak to Sebastian. Sebastian, na około niego dziesiątki wzdychających dziewczyn, które jedyne co potrafią to trzepanie doklejanymi rzęsami lub co gorsze sztucznym biustem. Niedobrze mi się robi na samą myśl, że będąc z tym chłopakiem musiałabym znosić widok dziewczyn tego pokroju. A poza tym to jeśli mój chłopak miałby chodzić na każdą imprezę, tak jak robi Sebastian, to chyba musiałabym zacząć odwiedzać psychiatryk. Więc Kasia ma racje uwielbiam go, sposób w jaki się porusza, jego głos, zapach perfum, eh... ale też wiem, że nie byłby chłopakiem dla mnie i dlatego nic z tym nie robię, zwyczajnie czekam, aż uczucie samoistnie wyparuje. Właśnie z tych powodów nie ucieszyłam się za bardzo na nowy pomysł Kasi, ale może warto spróbować.

Moja przyjaciółka szybkim ruchem pociągnęła mnie za rękę. Przeszłyśmy kawałek, zatrzymała się i z wielkim uśmiechem pokazała mi wiszący na ścianie plakat. "SERDECZNIE ZAPRA- SZAMY NA IMPREZĘ..." o nie, nie, nie czytam dalej. Kasia i wspaniałe, przecudowne pomysły to mniej więcej to co ja i impreza.
-Słuchaj wiem, że on tam będzie - uśmiech nie znikał jej z twarzy - nawet nie pytaj skąd. Ważne że wiem i... - zawiesiła głos
-O nie, Kasia, ja nigdzie nie pojdę! - odważnie zaprotestowałam
-Cicho, daj mi dokończyć. Mam zaproszenia. Musimy iść, taka szansa może się nie powtórzyć! - wciąż się uśmiechając, zachęcała
-Nie ma mowy! Impreza? Czy ty kiedykolwiek widziałaś mnie na imprezie? - kiedy otworzyła usta żeby pewnie powiedzieć, że widziała, szybko dodałam - Nie licząc żałosnych bankietów z pracownikami mojego ojca, oczywiście.

Kasia nie zdążyła juz odpowiedzieć, bo w chwili, kiedy nabrała powietrze, zadzwonił dzwonek. To i dobrze bo nie mam zamiaru się z nią kłócić. Z dalej zażenowaną miną ruszyłam w kierunku mojej klasy.

Lekcje minęły stosunkowo szybko. Sebastiana juz dzisiaj więcej nie zobaczyłam. Cieszę się z tego powodu, bo wydaje mi się, iż nagłe podskoki ciśnienia nie są niczym dobrym. Na pewno nie dla mnie, w końcu przecież nie jestem okazem zdrowia.

Mamy nie ma w domu. Cóż, wygląda na to, że tej nocy znowu będę sama. Cudownie. Nic tylko pozazdrościć wolnej chaty. Przecież można zrobić imprezę. Na tą myśl ironicznie zaśmiałam się w duchu. Zrobiłam coś do jedzenia i szybko położyłąm się spać.

W nocy często towarzyszą mi koszmary, czasem mam wrażenie, że taka się urodziłam. Może nawet nie jestem całkowicie zdrowa psychicznie, ale czego się spodziewać po dziecku, które więkoszość życia spędza samo w dużym, pustym domu. Dzisiejszej nocy wydawało mi się jakgdyby ktoś próbował przekręcić klucz w drzwiach, jednak znając swoją wyobraźnie szybko to zbagatelizowałam i zasnęłam ponownie.

Przez nastepne dni z Kasią można było porozmawiać jedynie o imprezie.
-To już w ten weekend, proszę, chodź ze mną, będziemy się super bawić. Idealna okazja żeby poznać bliżej Sebastiana, noo proszę - moja przyjaciółka nie dawała za wygraną
-Kasia, dość już mam tej rozmowy, ciągle to samo. Nie pójdę i koniec. Nie chcę znowu męczyć się na jakiś beznadziejnych imprezach.
-Wcale nie będzie beznadziejna! Byłam już nie raz na domówkach u Adama, naprawdę wspaniale się bawiłam - rozmarzona wciąż nie kończyła tematu
-A ja nie byłam i niech tak zostanie - zaprotestowałam

Wszystko w Sekundę | Opowiadanie ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz