XXIX

142 7 0
                                    

Siedziałam tuż obok jego łóżka. Sebastian z mnóstwem podłączonych kroplówek spał, był blady i bez życia. Wyglądał jak jego kompletne przeciwieństwo. Przeciwieństwo wesołego, utalentowanego artysty i szkolnego buntownika. Cholernie trudno było mi patrzeć na niego jak bezsilnie walczy z chorobą. Dla mnie ten chłopak był bohaterem, moim oparciem... Jego ręka bezwładnie opadała na brzeg łóżka. Mięśnie, które kiedyś miały tyle siły, teraz leżały bez ruchu, jedynie jego klatka piersiowa co jakiś czas delikatnie unosiła się i opadała.
-Dasz radę, kochanie - wyszeptałam, chwytając jego zimną dłoń
Samotna łza spłynęła mi po policzku. „Dasz radę" - powtórzyłam wychodząc na korytarz.

Zrozpaczona zadzwoniłam do Kasi, by o wszystkim jej powiedzieć. Usłyszałam tylko z jej ust krótkie: „Jadę tam. Zaczekaj.".
Wtulona w ramię przyjaciółki obserwowałam Sebastiana zza szyby, kiedy usłyszałam głos dziecka.
-Co pani tutaj robi? - powiedział smutno
Obracając się ujrzałam Kacperka. Wyglądał jeszcze gorzej niż wczoraj, podczas spaceru. W cienkiej piżamce było widać, jak choroba go wyniszczyła. Stał chudy i blady, patrzył na mnie wielkimi oczami.
-Ja... - zaczęłam lecz głos złamał się po pierwszym słowie - tam jest Sebastian, ten mój znajomy - powiedziałam wskazując chłopaka
-Tak mi przykro - powiedziawszy to, Kacperek przytulił się do mnie
Taki gest ze strony dziecka kompletnie mnie rozkleił. Znów nie umiałam powstrzymać łez.
-Niech pani nie płacze, będzie dobrze - powiedział sam ledwo trzymając się na małych, chudych nóżkach - będę w sali numer 103 może pani kiedyś przyjść.
Patrząc na Kacperka szybkim ruchem ręki otarłam łzy z oczu.
-Przyjdę za chwilę - mówiąc to, spróbowałam się uśmiechnąć
-Już nie mogę się doczekać! - powiedział z iskierkami radości w oczach
Dużo jeszcze powinnam się nauczyć od tego dziecka.

Po opowiedzeniu mojej ciekawskiej przyjaciółce historii Kacperka razem ruszyłyśmy w stronę sali 103.
-Zaczekam przed drzwiami, nie zna mnie, nie chcę go dodatkowo stresować - powiedziała
Przytaknęłam jej wchodząc do sali. Kacper siedział, opierając się o ramę łóżka. Bawił się małymi, plastikowymi żołnierzami. Gdyby nie jego blada skóra i sińce pod oczami, można by było stwierdzić, że jest w pełni zdrowia, nieco chudszym od reszty rówieśników dzieckiem.
-Chciałbym panią o coś poprosić - odezwał się nieśmiało
-O co?
-Powie mi pani jak to jest być dorosłym?
-Dlaczego o to pytasz? - powiedziałam zdziwiona
-Lekarz wczoraj powiedział, że mojego serca nie da się już wyleczyć. Jeśli nie będzie dawcy, pewnie umrę nawet w tym miesiącu. Mówił to rodzicom, wszyscy myśleli, że o niczym nie wiem, ale ja wiem. Mam jedenaście lat, nie dożyję dorosłości. Więc jak? Powie mi pani?
Nie rozumiałam jak on to robi. Mówił o śmieci w taki prosty sposób, bez emocji.
-Ja dopiero całkiem niedawno skończyłam osiemnaście lat. Nie za bardzo wiem jak to jest być dorosłym - powiedziałam ukrywając smutek
-Szkoda...
-Ale wiesz co? Moja przyjaciółka jest o rok starsza, może ona ci coś powie - mówiłam wskazując na zamyśloną dziewczynę stojącą tuż za szklanymi drzwiami
-Bardzo bym chciał. Rodzice wciąż kłamią, że przeżyję i nie chcą ze mną rozmawiać na temat śmierci, ale ja słyszałem, co mówił lekarz.
Zachęciłam ruchem ręki Kasię by, weszła do środka. Trochę zdezorientowana stanęła nad szpitalnym łóżkiem.
-Kacperek chce cię spytać jak to jest dorosłym - powiedziałam
-Dorosłym? Mnie? Wiesz... bycie dorosłym wcale nie jest takie wspaniałe jakby się mogło wydawać. Masz dużo więcej obowiązków, studia, potem pracę, dzieci... nie powiem ci jak to dokładnie jest, sama tak właśnie sobie to wyobrażam, ale jestem jeszcze za młoda. Jak będę starsza, obiecuję, że wszystko ci opowiem - Kasia powiedziała, uśmiechając się szeroko w stronę dziecka
-Ale ja nie będę już wtedy żył - odparł spokojnie
Byłam zaskoczona tą odpowiedzią, moja przyjaciółka również nie wiedziała, co powiedzieć. Po chwili jednak postanowiłam się odezwać.
-Nie można tracić nadziei - mówiąc to chwyciłam jego drobną dłoń
-Ja się już pogodziłem ze śmiercią. U Boga też będzie fajnie
Sposób w jaki mówił zadziwiał mnie z każdą chwilą co raz bardziej.
-Trzymaj się, będzie dobrze. Będziemy musiały już iść, robi się późno - powiedziałam
-Do zobaczenia, mam nadzieję - odparł z uśmiechem

Wychodząc z sali zobaczyłyśmy na korytarzu kolegów z kapeli Sebastiana.
-Panie doktorze...tylko na chwilę. To jest nasz ziomek, musimy się z nim zobaczyć. O widzi pan? Tu jest gitara, Sebastian jest naszym kumplem z zespołu - wysoki, brodaty chłopak podniósł gitarę na wprost oczu lekarza, o mało nie wydłubując mu nią oczu.
-Panowie! Proszę o ciszę! - lekarz wyraźnie zdenerwowany odsunął się o parę kroków od instrumentu
-Doktorku, posłuchaj... - umięśniony perkusista powiedział ze spokojem
-Zamknij się! - chłopak z gitarą skarcił swojego kolegę
-Niech pan ich stąd wyprowadzi - lekarz powiedział zwracając się do ochroniarza
Sytuacja zaczynała wyglądać naprawdę komicznie. Młodzi muzycy kłócąc się między sobą zostali wyprowadzeni na zewnątrz budynku.
-Widzisz, idioto, co narobiłeś? - krzyknął jeden z nich do swojego kolegi, trzaskając drzwiami.
-Elka widziałaś? Przecież oni się zaraz pozabijają - mówiąc to Kasia nie umiała powstrzymać śmiechu
-Straszni idioci. - mówiłam chichocząc - pójdę powiedzieć Sebastianowi, że tutaj byli, może już się obudził. Na pewno się ucieszy.

Po raz kolejny usiadłam przy chłopaku, wpatrując się w niego. Niedługo później Sebastian powoli otworzył oczy.
-Elka? Cześć, kochanie - powiedział cicho
-Cześć - mówiąc to chwyciłam jego dłoń - nie wyobrażasz sobie jak się o ciebie martwiłam
-Nie będę kłamał, czuję się okropnie. Jak po przebiegnięciu maratonu, ale nie martw się o mnie, wszystko będzie dobrze - uśmiechnął się ciepło
-Spotkałam tutaj Kacperka... pogodził się już ze śmiercią. Nie mogę patrzeć jak umiera - mówiąc to, łzy napłynęły mi do oczu
-Obiecałem ci, pomogę mu, zrobimy jakiś koncert, coś wymyślimy
-Dziękuję - wyszeptałam - muszę już wracać do domu, odwiedzę cię jutro. A no tak... zapomniałabym ci powiedzieć. Twoi kumple tu byli tylko, że...
-Co narobili? - spytał, znając ich aż za dobrze
-Trochę się awanturowali, lekarz nie chciał ich tutaj wpuścić. Skończyło się na tym, że wyprowadziła ich ochrona
-No tak, czego się po nich spodziewać - powiedział, delikatnie podnosząc kąciki ust w charakterystyczny dla niego sposób
-Są przekomiczni - odparłam radośnie - Dobra, wracam już - mówiąc to ruszyłam w kierunku drzwi
-Elka? - powiedział cicho
-Tak? - obróciłam się w jego stronę
-Kocham cię, pamiętaj
-Też cię kocham - uśmiechnęłam się - dobranoc.
-Do zobaczenia jutro

Wszystko w Sekundę | Opowiadanie ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz