Nathalie Spigelman

40 3 3
                                    


Od kilku dni jestem już w domu. Koszmary o tym jak miałam wypadek lub jak tracę dzieci wciąż mnie nawiedzają, lecz gdy tylko się budzę dostrzegam Connora. Cały czas przy mnie jest, troszczy się o mnie i w ogóle ale to nie zmienia faktu że mnie okłamywał. A dokładniej nie mówił mi całej prawdy. To iż osoba z którą się jest, którą się kocha okłamuje cię jest gorsza od samego sedna kłamstwa. Może zachowuję się nie w porządku odsuwając się od Connora, ale to bynajmniej nie jest spowodowane tym kim jest lecz tym iż mnie okłamywał. No bo do cholery jasnej jaka dziewczyna nie byłaby wkurzona na faceta, z którym chciała spędzić resztę życia za to że nie był z nią do końca szczery. Mimo to i tak go kocham i chcę się z nim pogodzić. Tylko potrzebuję trochę czasu. Zarówno na swoje przemyślenia jaki i na to żeby Connor poniósł nauczkę.

Moja tymczasowa obojętność wobec niego i tak nie przysłoniła mi tego że od kąt wróciłam ze szpitala zachowuje się dziwnie. Chodzi taki przygaszony, cały czas błądzi w myślach jest po prostu nie obecny. Nie podobało mi się to. A tym bardziej nie podobało mi się że gdy pytałam o co chodzi to on mnie zbywa. Postanowiłam załatwić to raz a porządnie.

Siedziałam właśnie w kuchni i czekałam aż Connor zrobi mi kolację, bo jak to on stwierdził ja nie mogę się przemęczać. Znów był pogrążony w swoim świecie a to doprowadzało mnie do szewskiej pasji.

-Dobra koniec z tym! -mężczyzna zdziwiony moim wybuchem skupił swą uwagę na mnie. -Masz mi w tej chwili powiedzieć o co chodzi! I tym razem nie wykpisz się jakimiś durnymi zmyślonymi historyjkami! Mam już tego dość i oczekuje szczerej odpowiedzi z twojej strony!

Po chwili namyślenia Connor w końcu się przełamał.

-Chodźmy do salonu. -gdy już się tam znaleźliśmy zaczął mówić. -Pamiętasz że lekarz który się tobą zajmował to przyjaciel rodziny prawda? -gdy kiwnęłam głową kontynuował. -Zanim wyszłaś ze szpitala chciał ze mną porozmawiać. Otóż przypomniał mi o jednej kwestii. Bo... W szpitalu tak na prawdę zatrzymał cię dłużej niż to było konieczne. Chciał poobserwować przebieg ciąży a raczej jak ona na ciebie wpływa. -Spuścił wzrok, wciągną gwałtownie powietrze i kontynuował. - Twój organizm jest osłabiony. Gdyby to była ciąża pojedyncza może dali byśmy sobie rade ale to bliźniaki. Organizmy naszych maleństw są za silne ze względu na ich geny -zaczął mówić dość chaotycznie przez co się pogubiłam.

-Chwila, jeszcze raz od początku. Co to ma wspólnego z moim zdrowiem? -przerwałam jego tyradę.

Westchnął głęboko i kontynuował:

-Jestem wampirem Nathalie. Nasze dzieci też nimi będą. Ich organizmy są silne i nastawione na to żeby się rozwijać bez względu na wszystko nawet na matkę. To jest jak odruch głęboko zakorzenione w podświadomości. Twój organizm jest słaby gdybyśmy się spodziewali tylko jednego dziecka wątpię abyś dotrwała do końca ciąży ale nam trafiła się dwójka.

- Co chcesz przez to powiedzieć? -podniósł na mnie wzrok a w jego oczach widoczny był ból.

-Z każdym dniem będzie coraz gorzej Nathalie. -szepnął łamiącym się głosem. -Będziesz się czuła coraz gorzej. Ciąża będzie cię wykańczała od środka. Jedynym sposobem żebym cię nie stracił jest.. -po jego policzku płynęły łzy a ja domyślam się co chce powiedzieć. -po prostu... Musimy się ich pozbyć kochanie. Musimy zabić własne maleństwa.

Po wypowiedzeniu tych słów przyciągnął mnie do siebie u wtulił się w mój zaokrąglony brzuszek.

Zabić? Własne dzieci? Ale jak? Jaka matka by do tego dopuściła?
W mojej głowie kotłowało się miliony myśli.

-Przepraszam. Tak strasznie cię przepraszam skarbie. -Szeptał patrząc mi prosto w oczy i próbując otrzeć z moich policzków łzy które wciąż płynęły.

-Musi być inny sposób. -załkałam i wtuliłam się w pierś chłopaka.

Nie mogłam dopuścić do śmierci moich dzieci. Musi być jakiś sposób. Jakikolwiek...

-Jest. Ale przy twoim stanie zdrowia i tak jest on nie realny. -szeptał w moje włosy.

-Jak to? -spytałam odklejając się od niego i zerkając w jego oczy. -jaki?

-Jest jeden sposób ale zbyt ryzykowny.

-Chce wiedzieć jaki. -powiedziałam nie ustępliwie.

-Przemiana to jedyny sposób. Ale ryzyko jest takie że możesz nie przeżyć a tego bym nie zniósł. -szepce opierając swoje czoło o moje.

-A ja nie zniosę ich straty. -Odpowiadam tym samym tonem co on. -Zrobię wszystko żeby nasze maleństwa były zdrowe. Spróbuję wszystkiego.

-Nathalie to się nie uda...

-Ćśś... -kładę palec na jego ustach uciszając go w ten sposób. -Wszystko będzie dobrze. Będę walczyć bo mam dla kogo.

Do moich oczu znów napłynęły łzy.

-Kocham cię. -szepcze i całuje moje usta.

Ten drobny gest dał mi siłę do walki. Moje słowa nie były tylko głupim pocieszeniem, prawda jest taka ze mam dla kogo walczyć i podejmę to ryzyko. Uratuje moje dzieci choćbym miała je wyrwać ze szponów śmierci.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Przepraszam że dopiero teraz. Mam nadzieję że się podoba ;)

Gdy poznałam prawdę 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz