Rozdział 2

227 22 10
                                    


Sala wypełniła się oklaskami, czerwona kurtyna zaczęła opadać... Światła po kolei zapalać. Nie dociera do mnie nic, nawet świadomość tego co się stało, bo przecież nic nie czuje! Ekscytacji, radości, smutku, bólu. NIC! Kompletnie nic! Może... Może to tylko sen? Może dlatego że się za bardzo denerwowałem przed pójściem spać i mam teraz takie dziwne sny? To musi być to!

-BRAWO MOI DRODZY! AŻ MAM ŁZY W OCZACH! CZYSTA SZTUKA, CZYTE UCZUCIE, CZYSTA POEZJA DLA SERCA! - Nauczyciel wbiegł zachwycony na scenę, chyba tłumaczenie że to sen nic mi nie daje...

Na sali był wielki harmider. Ludzie z widowni wychodzili, rozmawiali zachwyceni przedstawieniem, niektórzy jeszcze wiwatowali. Moi koledzy z grupy rozmawiali między sobą, chwalili się nawzajem. Ale ja? Ja czuje się taki... Oderwany od wszystkiego.

-No brawo stary! Wiedziałem że dacie niezły pokaz! - Nagle z zadumania wyrwało mnie mocne klepnięcie w plecy. Klepnął nikt inny jak Kenny, był cały rozpromieniony.

-Co? A tak... Dzięki Ken. - Odpowiedziałem trochę załamanym głosem. Patrzyłem chwilę na przyjaciela, w końcu lekko się uśmiechnąłem.

-Aż sama jestem zdziwiona. - Odezwał się w tym hałasie wysoki dziewczęcy głos, głos mojej partnerki, która o dziwo jeszcze nie puściła moich dłoni. Chciałem na nią spojrzeć, ale gdy odwróciłem głowę to natknąłem się na jej błękitne oczy, które były dosłownie kilka centymetrów od moich! Stała znów strasznie blisko, lecz teraz nie czułem motylków w brzuchu, tylko lekki... Jakby niepokój? Niechęć? Sam nie wiem... Ale na stówę nic dobrego.

-Eh. Bez przesady... - Zrobiłem dyskretnie krok w tył, ona nie chciała się ode mnie odsunąć! Spojrzałem porozumiewawczo na Kenna, całe szczęście załapał.

-Ehem, ten tego... Eeeeee... A tak! Chodź Adam, musisz mi pomóc eeee... Zdemontować główny reflektor! Pan Smith kazał mi go odkurzyć! Emmm... Kazał to zrobić teraz! - Jakoś z tego wybrnął, osobiście bym w to nie uwierzył, ale na Emme zadziałało! Dziewczyna nagle posmutniała, jakbym był jej jedynym pocieszeniem... Zaraz? Ale dlaczego niby miałbym być?! Wcześniej nawet mnie nie zauważała. Sam już nie rozumiem.

Dziewczyna patrzyła na mnie z niepewną miną, czuję się coraz bardziej niezręcznie... Ale łyknęła nasze kłamstwo! Stopniowo rozluźniała żelazny uścisk swoich drobnych dłoni, aż sam jestem zdziwiony jej siłą. W końcu puściła, ale widać było jej niezadowolenie.

-Znajdę cię później. Do zobaczenia Adam. - Rzuciła w moją stronę jeszcze jeden półuśmieszek i ruszyła w stronę swoich koleżanek, kołysała przy tym swoimi biodrami, jej biała suknia falowała przy każdym ruchu. Przy okazji spojrzała na mnie jednoznacznie zza ramienia. Z grzeczności odpowiedziałem uśmiechem, choć miałem ochotę się skrzywić...

-Halo! Ziemia do Romea! - Stojący obok chłopak potrząsnął moim ramieniem, od razu ocknąłem się z nawałnicy myśli w mojej głowie.

-Co? Poszła już? Uffff... Chyba ci coś wiszę. - Odetchnąłem głośno, z horyzontu zniknęła moja ,,Julia".

-No raczej kochasiu! Ładnie z tego wybrnęliśmy, tylko nie wiem po kiego ci to było? Przecież chyba od początku o to ci chodziło?

-Ehhh... W pewnym sensie tak... Ale teraz sam już nie wiem... Mam mały mętlik w głowie. - Poprosiłem byśmy usiedli przy naszych tornistrach pod ścianką, ale teraz nawet nie mam ochoty na jedzenie ze śniadaniówki... Coś mnie dołuje, zaciska mi żołądek, tylko nie jestem pewien co do cholery?! Może to...

-Kenny? - Zapytałem drżącym lekko głosem.

-Tak?

-Nie podobał mi się pocałunek z Emmą...

Jak Zostałem Gejem...? ZAWIESZONAWhere stories live. Discover now