3|LONA-Marzenia spełniają się szybciej niż myślisz|

42 7 0
                                    

Gdy tylko otworzyła oczy poczuła strach na wspomnienie pojedynku.
Co się stało z tym wybuchem....a co z tym dziwnym mężczyzną? Chciała wstać gdy tylko spróbowała poczuła dokuczliwy ból głowy. No i jeszcze coś-Gdzie ona jest?! Znajome sciany i ten specificzny zapach. Znała to miejsce. Z trudem wstała i podeszła do drzwi. Były otwarte. Z wachaniem wyszła z małego i skromnie urządzonego pokoju na rozległy korytarz. Brązowe ściany zero okien. Czy uda jej się znaleźć wyjście? Wciąż miała na sobie suknie z ceremoni. Nagła fala uczuć. Ceremonia. Myślała nad tym co się wydarzyło. Może udało jej się zdobyć moc? Trochę w to wątpiła. Wszystko zepsuł ten człowiek. Kim był i dlaczego zniszczył najważniejszy dzień w jej życiu? Nie miała pojęcia. Ale wiedziała że teraz już nikt nie pomyśli o niej normalnie, pewnie znów stanie się ofiarą fałszywych plotek.

Korytarze zdawały się nie mieć końca. Bała się, kto ją tu umieścił? I czy ktoś ją znajdzie...a jak znajdzie to czy coś jej zrobi? Zobaczyła ogromne, otwarte drzwi. A za nimi wiele półek i jeszcze więcej książek. Wspomnienia powrociły.
***
Czy ktoś to kiedyś przeczytał?- zapytała mała, czarnowłosa dziewczynka, zachwycona zbiorem ksiąg.
-Nie jestem pewien ale możemy spróbować, razem- odpowiedział jej młody zakonnik.
-Zdążymy do powrotu mojego tatusia?- Lona przeczytanie wszystkich książek wzieła na poważnie.
-Razem wszystko może nam się udać- odrzekł rozbawiony chłopak.
-Evanie będziesz zawsze moim przyjacielem?- mała została przez niego wychowana, a rodzice pojawiali się tylko w dni wolne.
-Zawsze jeśli będziesz mnie potrzebować - Evan troszczył się o nią jak o własną córkę mimo zakazów innych oświeconych. Miał wyrzuty sumienia że nie mówią jej całej prawdy. Nikt nie traktował jej poważnie. Przytulił małą, ostatni raz.
Po czterech latach rodzice w końcu mogli ją zabrać.

***
Była w Moronie, siedzibie zakonu. Ostrożnie wkroczyła do biblioteki, największej w całej krainie. Powoli przejechała ręką po grzbietach książek przypominając sobie szczegółówo dzieciństwo. Już wiedziała skąd znała oświeconego na placu który jej pomagał. Evan. Najlepszy przyjaciel dlaczego tak łatwo o nim zapomniała? Rozmyślanie nad przeszłością przerwało jej ostre chrząknięcie.
-Ehm, widzę że panna już wstała.
-Przepraszam, czy mogłabym dowiedzieć się co tu robie. Evanie.-
Zakonnik na dźwięk swojego imienia zesztywniał. Nie miał pojęcia że dziewczyna jeszcze go pamięta. Poczuł rozchodzące się ciepło po całym ciele.
-Lono.....
-Evanie widzisz mnie?
-Nie widzę. Czuję twoją obecność - Na odpowiedź zakonnika Lona rzuciła się mu na szyję. Tęskniła za przyjacielem. Evan na początku odwzajemnił uścisk ale po chwili zesztywniał i delikatnie odepchnął dziewczyne.
-Lono muszę cię zabrać na obrady- Przywrócił swój stały oschły ton.
-Nigdzie nie pójdę póki nie dostanę wyjaśnień- Musiała wiedzieć co się stało....i czy miała moc.
Evan ze smutkiem magią, unieruchomił Lone i zaczął ją prowadzić. Czarnowłosa próbowała się opierać, ale to doprowadziło to mocniejszego zciśnięcia niewidzialnych więzów.

Dziękuję za to że czytacie ;). Każde wyświetlenie polepsza mi nastrój. Historia dopiero zaczyna nabierać akcji a więc spokojnie ;p. Proszę o komentarze mam nadal pisać? Z radością patrzę na gwiazdki, dopiero zaczynam a więc są dużym wsparciem. ♡
[Rozdziały staram się pisać codziennie]

Wędrownik z SarumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz