5|LONA- Części prawdy|

54 7 0
                                    


Ciągnięta przez niewidzialne więzy weszła do pomieszczenia. Wielkiej sali z milionem miejsc siedzących.
W centrum stała mównica na podwyższeniu. Ściany wysokie na 50 metrów były pokryte licznymi malowidłami przedstawiającymi historie krainy. Nikt nie zauważył jak wchodziła. Evan poprowadził ją na odzielone miejsca przy mównicy. Chciała usiądź ale została gwałtownie pociągnięta za niewidzialny sznur co spowodowało jej upadek. Przy tym niezgrabnie zachaczyła o krzesło. Przewróciło się i upadło na metalową posadzkę. Głośny huk zaczął roznosić się po sali. Wszystkie głowy oświeconych powędrowały do źródła zamieszania.
Zamglone oczy wpatrywały się w Lonę. Głośno przełkneła ślinę ze strachu. Więzy puściły, mogła spokojnie ustawić krzesło i na nim usiądź. Na podium wszedł jeden z oświeconych, zimny wyraz twarzy, średniej długości blond włosy oraz chaczykowaty nos. Na jego dłoniach można było zauważyć liczne kryształy mocy w kolorze czerwono pomarańczowym.

Dziewczyna z caciekawiniem przyglądała się  innym  zakonnikom. Każdy miał widoczne, barwne kryształy. Evan posiadał na szyi dwa małe ciemnoniebieskie kamienie oraz trzy nie widoczne za jego bujną czupryną kasztanowych włosów. Wszyscy na sobie mieli ubrane długie bordowe habity, przepasane szarymi sznurami, u nielicznych mogła zauważyć złote zapewne byli oni wyższsi rangą.
-Nie przypatruj się tak innym, to nie kulturalne- Upomniał ją Evan, można było wyczuć rozbawienie w jego głosie.
-Skąd wiesz że was obserwuję?- Zapytała zdziwiona dziewczyna, coraz bardziej przerażali ją ci ludzie.
-Och, mamy swoje tajemnice - Chłopak z trudem powstrzymywał śmiech.
-Każdy nasz zmysł został wyostrzony po utracie wzroku. Gdy ktoś nas obserwuje czujemy specificzne mrowienie w okolicach karku- Dodał po chwili.
-A jak rozróżniacie ludzi?- Lona ciągnęła dalej swoje pytanie.
-To jest jedna z umiejętności oświeconych, wyczuwamy wasze hm...aury mocy- Chłopak powiedział to z zamyślonym spojrzeniem.
-Czyli...czyli to oznacza że mam moc?!- Dziewczyna prawie pisnęła z eksctacji.
-Każdy ma moc- Powiedział to takim tonem jakby było to normalne.
-To dlaczego niektórzy nie po...- Chrząknięcie blondyna na mównicy przymniało im że nie są sami.
-Pozwólcie, że zacznę obrady. Dnia wczorajszego wydarzyły się straszne rzeczy. Na ostatnim pojedynku pojawiła się tajemnicza postać w płaszczu, która zakłóciła wydarzenie- Ciągnął z przekąsem.
- Podejrzewamy o to organizacje opozycyjną, która ostatnio w minionych miesiącach podwoiła swoją działalność na szkodę zakonu.
- Czy już odkryto tę grupe?- To pytanie zadał ktoś z tłumu. Blondyn zkrzywił się nieznacznie.
-Nie oszukujmy się, grupy jeszcze niezidentyfikowano - Evan powstał wypowiadając te słowa.
-Usiądźmy i wroćmy do wydarzeń z pojedynku- Zniesmaczony mówca uciszył narastający hałas i ruchem ręki nakazał Evanowi usiądź.
-Lono co się stało na podeście, po pojawieniu się człowieka w płaszczu?- Wypowiadając to pytanie, blondyn zwrócił swe puste oczy ku Lonie.
Na nowo odtworzyła wspomnienia z wczoraj, wnoszące się wokół niej tornado, okrytny ból głowy i stalowoszare oczy.
-Nic nie pamiętam- Nie zamierzała im ufać.
-Napewno panienka musiała coś widzieć- Podejrzliwie zagadnął.
Lone irytowało jego zachowanie, wszystkie jego pytania i ton głosu.
-Dlaczego mnie tu trzymacie, gdzie są moi rodzice....czy mam moc?Nie mam zamiaru z wami współpracować!- Pytania zostały niekontrolowanie wypowiedziane, a dziewczyna próbowała wstać jednak Evan znów ją pozbawił wolności na nowo zaciskając więzy.
-Lono z Ref, jesteś teraz pod opieką zakonu, twoi rodzice nie żyją- Donośne słowa odbijały się o ściany.
Na początku nie dotarły do Lony. Później miała ochotę wybuchnąć chisterycznym śmiechem. Jej jedyna rodzina, jej kochany tata.Tak poprostu miało już ich nie być?
-Jak...-Tylko tyle zdołała z siebie wydusić. Po chwili cicho łkała.

Gdy Evan zobaczył łzy spływąjace po jej bladej twarzy bez wachania wtulił ją w swoją pierś. Delikatnie głaskał po ciemnych włosach. Nigdy nie przestanie być jej przyjacielem, a napewno nie kiedy go potrzebuje. Dobrze rozumiał jej ból. Rodzine stracił w wieku 14 lat, dwa lata samotności. W czasie pojedynku od razu został oświeconym, jego moc panowania nad metalem objawiła się z dwojoną siłą. Zastanawiał się czy powiedzą dziewczynie całą prawdę. Tak bardzo chciał by zrozumiała. Spojrzał w stronę Norberta. Blondyn czekał aż Lona się uciszy, zapewne chce przedstawić jej sprawę tak by się do nich przyłączyła. Napewne nie powiedzą Lonie o jej mocy. Evan nie do końca wszystko rozumiał, ale dziewczyna powinna wiedzieć o przeznaczeniu.
- Chcielibyśmy ci pomóc- Zaczął słodzić Norbert.
-Masz w sobie poteżną moc- Na te słowa Evan poczuł jak dziewczyna lekko sztywnieje.
-Panujesz nad wszelką materią. Pod wpływem emocji, niekontrolowanie możesz jej użyć. Dlatego weźmiemy cię pod nasze skrzdła i nauczymy kontroli- Ostatnie słowa powiedział z wyraźną dumą.

Co miała o tym wszystkim myśleć szesntastolatka, która przed chwilą została przybita masą strasznych informacji?

Em...chyba wszystko jest zrozumiałe :D? Może się historia podoba może nie. Proszę jednak o komentarze i głosy. Dzięki za 90wyświetleń i gwazdki łiii! :)

Wędrownik z SarumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz