4|ELIAS- Nowa przygoda|

48 7 1
                                    

Jak zawsze pewny siebie mężczyzna, o kruczoczarnych włosach wkroczył do sali z cwaniackim uśmiechem. Często po jego misjach było zwołane zebranie by ustalić dalsze działamia wobec niego i celu misji. Zawsze dodawał swoje trzy grosze do planu, bez jakiejkolwiek wiedzy dowódców. Nie lubiał być całkowicie podporządkowany władzy, ale oni nie mieli wyboru- był najlepszym wędrownikiem. Mogli jedynie go ukarać. Znali jego buntownicze zachowanie, jednak nic z nim nie potrafili zrobić. On uważał, że dzięki niemu jest poprostu ciekawiej.

W sali na samym środku znajdowało się podwyższenie dla pięciu wywyższonych- władza i założyciele wędrowników. Wokół były miejsca siedzące. Cała sala była wypełniona. Zdziwił się. Na takie posiedzenia zawsze przychodzili tylko jego przełożeni, inni nie musieli, zresztą jego wykroczenia stały się nudne.
-Cisza!- Jeden z pięciu próbował uciszyć tłum który zawrzał na pojawienie się oskarżonego.
-Zaczynamy zebranie!- Główny dowódca- Amir z Lajan. Na jego twardy głos sala ucichła. Oskarżony zaśmiał się tylko pod nosem. Bawił go strach i respekt innych przed Amirem. Kiedyś dowódca był jego autorytetem, ale po okrutnym wyznaniu odsuneli się od siebie.
-Czy ty jesteś Elias z Moron lat 19, oskarżony o nieposłuszeństwo swoim przełożonym ze skutkiem upadku misji?- Rozpoczęło sie zebranie podstawową formułką.
-Może -Znudzony chłopak ty samym pytaniem postanowił się troche zabawić. Przecież już tysiąc razy potwierdzałem moją tożsamość.
-Czyżby szanowni władcy zapomnieli, z tego co pamiętam, tydzień temu miałem tak samo na imię i nie cofnąłem się w czasie by gdzie indziej się urodzić- Można było usłyszeć pojedyncze, stłumione chichoty wśród zgromadzonych.
-Proszę potwierdzić swoje dane- Zimny głos Amira przywołał sale do porządku.
-Tak- Im szybciej zacznę tym szybciej skończę w końcu postanowił się opanować.
-Proszę o przedstawienie raportu z misji "przechwycenie mocnych".
Wstał jeden z sekretarzy.
-Wędrownik Elias z Moron miał rozkaz by niezuwżenie dostać się pod podest pojedynków na placu w Ref. Obserwować cel i po objawieniu się jej mocy wkroczyć z tarczą i zabrać ją do bazy. W przeciwnym razie gdyby dziewczynie nie objawił sie talent na pojedynku przetransportować po wydarzeniu- oschle przedstawił krępy urzednik.
-Dlaczego Eliosie nie wykonałeś rozkazów zgodnie z planem?
-Och, nie był bym sobą gdybym wykonał wszystko tak jak każą mi moi przełożeni
-Czy dlatego wkroczyłeś na podest i pozwoliłeś mocy dziewczynie się rozwinąć doprowadzając do nie kontrolowanego wybuchu z ofiarami śmiertelnymi?- Ton głosu Amira nie zapowiadał że tym razem odpuszczą mu kare.
-Eliosie mówię ci jako twój przyjaciel- Na te słowa chłopak dość wymownie prychnął. Amir jakby tego nie zauważył prowadził dalej swój monolog.
-Zdajesz sobie sprawę że zabiłeś siedmioro ludzi w tym rodziców Lony- Wzrok Eliasa stał się nieobecny, powędrował do wydarzeń z pojedynku. Dziewczyna, na pierwszy rzut oka wydawała się normalna, ale po spojrzeniu w jej oczy. Takie głębokie, takie takie piękne. Ona zapewne przeżyła szok, i smutek po stracie rodziców...z jego winy. Nie patrzył na to z tej strony. Czy zawsze robił takie błędy? Głos jednego z dowódców przywołał go do rzeczywistości.
-Eliosie zostajesz zkazany na pracy fizyczne i zawieszony w wykonywaniu prac wędrownika na czas nieokreślony- poważny ton nic nie zmieniał. Elios myślami zatrzymał się w Ref.

Cześć i czołem. No jednak miałam trochę weny na weekend ;). Kim są wędrownicy? A jak zaareguje Lona na wieść o śmierci rodziców? Mam nadzieje że opowiadanie się podoba narazie nie wiem bo nic nie komentujecie ;-; i nie głosujecie...ale pisze :D

Wędrownik z SarumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz