Rozdział 6." Ty szatanie..."

118 6 2
                                    

Otworzyłam swoje oczy powolutku, pierwsze co ujrzałam to spokojna twarz Aarona. Był taki łagodny, bez troski. Wyglądał tak pięknie przy tym porannym świetle. Dopiero wschodziło słońce. Przyglądałam mu się przez chwilę, przypominając sobie cały wczorajszy dzień i oczywiście upojną noc. To nie było zwykłe bzykanie, ruchanie czy pieprzenie. On mnie kochał i chyba ja go też. Było cudownie, przy nim mogłabym zapomnieć o całym świecie. Nie rozumiem dlaczego, ta pożal się boże, "nie doszła narzeczona" mogła go zostawić. Hmm, idiotka! Skopałabym to kurwiszcze za to, że go zdradzała. Odwróciłam się w stronę lekko powiewającej długiej, białej firany. Powolutku uniosłam się na łokciach, delikatnie odsunęłam jego lekko opadającą dłoń z mojego brzucha i usiadłam na krańcu łoża. Byłam naga więc owinęłam się czerwonym, jedwabnym materiałem. Włosy miałam rozpuszczone. Dziwię się, że po tym wszystkim tak dobrze jeszcze się trzymają. Musze je odczepić, jest za gorąco na długie kłaki. Bez pośpiechu wstałam z łoza i ruszyłam w stronę wyjścia, na duży taras. Przechodząc przez drzwi balkonowe, owinęłam się bardziej jedwabnym materiałem. Wyglądałam jakbym była w sukni z trenem ciągnącym się ze dwa metry za mną. Podeszłam do białej balustrady, moim oczom ukazał się wschód słońca. Był na wprost mnie, jego promienie przedzierały się między liśćmi drzew. Ogrzewały moją twarz i gołe ramiona. Stałam tak dłuższą chwilę, nie mogąc napatrzeć się na ten rajski widok. Rozmyślałam też nadtym co sie ze mną dzieje i doszłam do wniosku, że tak naprawdę w głębi serca kochałam przez całe swoje życie tylko jednego mężczyznę był nim Raven.

- Boże to naprawdę jest jakiś sen. - Powiedziałam pod nosem i poczułam dłonie Aarona na mojej tali. Pocałował mnie w szyję i zamruczał mi do ucha.

- Nie maleńka, to nie jest sen, to rzeczywistość. Też nie mogę uwierzyć w to, że tu jesteś. - Westchnęłam.

- Jak ty możesz tutaj spokojnie spać, mając taki widok? Tu jest obłędnie. - Nabrał głęboko powietrza po czym je wypuścił głośno.
- No widzisz, tylko szkoda, że nie mam z kim go dzielić.- Chwilę się zastanawiałam, zaproponować mu czy nie? Dobra, raz się żyje.
- Myślę, że nie długo będziesz miał z kim go dzielić, oczywiście jeśli tylko tego chcesz. - Odchyliłam głowę kładąc ją na jego pierś, uniosłam wzrok by widzieć jego twarz. Była przepełniona zdziwieniem, a zarazem szczęściem i zaskoczeniem.
- To znaczy, że...- Przerwałam mu namiętnym pocałunkiem po chwili szepcząc.
- Że tak naprawdę to ty jesteś tym jedynym z ktorym powinnam przeżyć całe swoje życie. - Wbił wzrok we mnie i uniósł nad ziemię moje ciało tak, że teraz to ja byłam wyższa od niego o jakieś pół głowy. Oczy kierowałam na niego z góry, Aaron tylko patrzał nic nie mówiąc. Po chwili pocałował mnie, tak jakby z szczęściem i tęsknotą?
- Anna, czy ty?! - Krzyknął tak, że jego słowa były tak głośne, jak by wymawiał je przez megafon. Trzymając mnie w górze, ścisnął mocniej przy tym całując po całej twarzy. Mój uśmiech był co raz większy. Nagle przestał i z szybkim oddechem wyszeptał w usta.

- Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo w tej chwili jestem szczęśliwy. - Przyłożył swoje czoło do mojego.

- Oj złotko, chyba wiem. - Odsunęłam się by skierować w dół swoje oczy i dotarło do mnie, że wyszedł na taras całkiem golutki. Jak Adam w raju. Uśmiechnął się uwodzicielsko i ściągnął ze mnie czerwone okrycie.

- Wyglądałaś w tym bosko, ale teraz nie będzie już ci potrzebne. - Oplotłam szybko nogami jego biodra i przywarłam do jego ust.

- Jesteśmy nadzy i do tego stoimy na tarasie, ktoś może się zgorszyć. - Powiedziałam uśmiechając się.

- Nie dbam o to co inni pomyślą, może tym samym kogoś podniecimy i pójdzie uprawiać seks ze swoja drugą połową. - Zaśmialiśmy się.

- Wątpię w to serduszko, że ktoś nas przyłapie, wszystko jest tak ogrodzone i obrośnięte, że nie ma szans.

Odcień Czerwieni /18+!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz