Rozdział 3. "... WTEDY BĘDZIESZ MOJA!"

192 8 1
                                    

- Hmmm... Jak słodko. - Wyszeptałam pod noskiem. Obudziłam się we wspaniałym humorku, powolutku otwierając rozmarzone oczy. Jeju, co jest ze mną nie tak, że od razu zaczęłam myśleć o Aaron'ie? Było wspaniale, ale żeby od razu po przebudzeniu mieć dreszcze, na myśl o mężczyźnie dopiero co poznanym? Gdy sobie przypomnę, jak na mnie patrzał tymi swoimi czarnymi jak Egipska noc oczami, aż robi mi się nie wygodnie w majteczkach. Hmm tak, dobrze rób co chcesz z moją mysią. Ona już jest tak mokra. Dotykam jego czarnych włosów dłonią, chwytam za końcówki i przyciskam jego głowę, usta, język by bardziej go czuć. Aaron rusza szybciej i mocniej językiem po mojej cipce, dorzucił od siebie jeszcze swoj palec. To jak porusza tym wszystkim... to obłęd! Ohhh Aaron! Poranny orgazm jest cudowny tylko szkoda że to samo zadowolenie ,ehh. Odnoszę wrażenie, jakbym znała go całe życie. Przy żadnym innym facecie tego nie czułam. Inni tylko się pojawiali i znikali, nie chciałam się angażować w jakikolwiek związek. No może z wyjątkiem jednego, który odebrał mi najcenniejszą rzecz.
Wtedy myślałam, że Freddy będzie tym jedynym, idealnym, który zostanie przy mnie do zasranej śmierci. Ale niestety tak się dzieje tylko w książkach, filmach i w bajkach dla dzieci. Które są nieświadome tego, że w prawdziwym życiu nie jest tak kolorowo i z happy end'em.
Ogólnie to jego imię w Polsce jest uważane za dość śmieszne. Kiedy koledzy z uczelni, w Poznaniu, tłumaczyli mi czym jest Fred dla chłopaków, jeden z nich rzucił tekstem, " Stachu lubi marszczyć Fredd'a! " I pokazał ręką przy swoim kroczu, ruszając w górę i w dół. Już w tedy wiedziałam o co chodzi. Kiedy zaczęłam studiować architekturę w Polsce, dowiadywałam się dużo o kulturze tego kraju, miedzy innym tego typu zwrotów.
Po piętnastu minutach leżenia i zbijania bąków w łóżku, postanowiłam w końcu podnieść się z niego i wziąć szybki prysznic. Przed tym wyciągnęłam z szufladki mój telefon, żeby sprawdzić która godzina. Szybko zapomniałam o czasie kiedy zauważyłam, że mam wiadomość, aż zrobiło mi się gorąco.

" Witaj Anna. Mam nadzieję, że Cię nie obudziłem. Chciałem tylko napisać, że wieczór spędzony w twoim towarzystwie, był orzeźwieniem mojego życia jak i przywołującym piękne wspomnienia. "

- Hmm... Pewnie wspomina nasz niedokończony pocałunek.Ta myśl wtargnęła mi do głowy.Po odświeżeniu się, doprowadziłam mój wygląd do ładu. Włosy osuszyłam pistoletem wydzielającym ciepłe powietrze, a na twarz nałożyłam delikatną "maskę" i oczywiście umalowałam lekko na czerwono usta. Nałożyłam cieńki szlafroczek do kolan,w kolorze czerwonym i wyszłam ze swojego pokoju kierując się do kuchni, gdzie stał ekspres do kawy. Upiłam pierwszy łyk, tego nieziemsko dającego kopa płynu, który by obudził nawet trupa w ziemi. Poczułam się lepiej. Ruszyłam w stronę salonu, gdzie wszyscy już byli po śniadaniu.

- Jezu, która to już godzina, że wy, wszyscy tu siedzicie?- Mówiłam głosem, jak by mi coś w gardle wybuchło.
-

No kochana, już jest grubo po jedenastej. Spałaś, jak byś była na jakiś psycho-lekach.- Odparła Vanessa.
- Tak, tak się czuję.- Odpowiedziałam wbijając wzrok w podłogę, po chwili otrząsnęłam się i zapytałam.
- Co robicie?
- A oglądamy zdjęcia i czytamy o tym twoim chłoptasiu z wczoraj.
- Ciekawe, aż tak ci się spodobał moja droga Vanesso? Widziałam jak cię zatkało, aż słowem się nie odezwałaś, co było w ogóle nie w twoim stylu.- Uśmiechnęłam się do niej widząc, że nie jest zadowolona z tego, co powiedziałam przy Brayan'ie.
- No wiesz?! Mam swojego chłopaka, nie interesują mnie inni.
- Tak, jasne!- Zaśmiałam się.

- Chcesz zobaczyć co o nim piszą?- Spojrzała na mnie Emi.

- No i tak miałam go obczaić.

- Ty i te twoje polskie słówka.
- Pokaż co tam znalazłaś? - Podeszłam do Em i schyliłam się nad nią, by widzieć laptopa lepiej, czytając coś na Aaron'a temat.- Tak jak my, był biedna sierotką. W wieku czternastu lat został adoptowany przez Lisę i Jack'a Addison'ów . Pani Lisa Addison była dekoratorką ogrodów, Pan Jack był sędzią. Aaron był z zawodu prokuratorem.
- Zobacz, jest nawet zdjęcie jak miał piętnaście lat, z jego nowymi rodzicami.- Zmrużyłam oczy, po chwili otworzyłam je jakbym zobaczyła ducha. Nagle wypowiedziałam w głowie " Raven ", ale nie zdawałam sobie sprawy z tego, że powiedziałam to na głos. Chwilę po tym usłyszałam dźwięk tłukącej się szklanki. Z której kawa popażyła moje stopy. Dziewczyny równocześnie krzyknęły przerażone.
- Anna! Co się stało??!- Odskakując od tłukącej się szklanki i rozlanej cieczy, zwróciłam głowę w ich stronę ze zmieszaną miną. Milczałam parę chwil patrząc na nie, następnie odezwałam się.
- To jest... - nie mogłam nic z siebie wydusić, byłam w totalnym szoku.
- Ten chłopak na zdjęciu to mój brat, yyy to znaczy, był dla mnie jak barat.- Wszyscy zwrócili na mnie swoje twarze z otwartymi ustami tak, jakby zaraz miał im nasrać ptak do buzi. Niemal jednocześnie rzucili pytaniem.
- Ale jak to ?!
- Tak to, że zanim was poznałam, Raven był obecny w moim życiu już dwa lata, po śmierci moich rodziców. Nie mogłam się odnaleźć, kiedy ich straciłam, chodziłam smutna, do nikogo się nie odzywałam. Pewnego dnia wyszliśmy wszyscy z domu dziecka na plac zabaw. Była piękna pogoda, słońce świeciło i takie tam. Siedziałam na ławce, kiedy piłka pod turlała się do moich nóżek.
Zeszłam ostrożnie i zaczęłam się nią bawić, odbijając ją o ziemię. Po chwili podszedł do mnie Raven i powiedział mi, że mogę się z nim pobawić piłką, jeśli mam na to ochotę. Widział, że jestem sama i smutna. Zgodziłam się. Od tamtej chwili opiekował się mną, traktował jak młodszą siostrę.
Ja nawet nie mogłam mieć przez niego chłopaka, bo zaraz straszył każdego z nich. Aż w końcu, przed jego spotkaniem z nowymi rodzicami, zapytał się mnie, czy zostanę jego dziewczyną. Nie zgodziłam się wtedy. Aż potem urwał się kontakt.
- WOW! Laska, brzmi to jak dobrze zapowiadający się romansik. - Brayan'a uśmiech robił się co raz większy.
- Ty zboczeńcu!- Rzuciłam z gniewną miną, śmiejąc się przy tym.
- Nie będzie żadnego romansu!- Wyrzuciłam ręce w górę, następnie pokazałam jemu, żeby się puknął w głowę.
- Dlaczego nie??! To byłaby piękna historia. Ty malutka, bezbronna dziewczynka odnajdująca w nim przyjaciela. On po latach opiekowania się tobą, zakochuje się w tobie.- Rozmarzyła się Emma.
- To nie jakaś telenowela, kwiatuszku. A po za tym jakie zakochany?! Co ty?! Był mi bratem, w każdej chwili mogłam na niego liczyć! Ale, że był zakochany to wątpię w to, a jeżeli już to zapomniał o mnie i się od kochał.
- No wczoraj gdybyśmy wam nie przerwali, to pewnie zaliczyłabyś go na tej ławeczce zaraz obok was.- Dodał Brayan.
- Była piękna i wygodna, na pewno byłoby nam miło.- pysnęłam mu by się odczepił. Chyba zrobiłam się czerwona, bo wszyscy zaczęli się uśmiechać.
- Słuchaj kiedyś ty tak myślałaś, bo byłaś gówniarą, nic nie wiedzącą jak myślą chłopcy. On opiekując się tobą, podkochiwał się w tobie nie świadomie. Jego uczucia rosły z każdym dniem, aż w końcu uznał, że zapyta Cię.
- Aha to ty wiesz jak chłopcy myślą? Pogadamy sobie w domu, ciekawe czy odgadniesz moje myśli - Brayan momentalnie włożył rękę w Vanessy krocze a ta, aż pisnęła i trzepnęła go dłonią w ten jego blond łeb. Aż mu się głowa odwróciła. Kurde wyobraziłam sobie to w zwolnionym tempie, o fuck !!! Dosłownie wybuchłam śmiechem.
- Nie pozwalaj sobie samcu nie wyżyty !!! - Krzyknęła z nuta rozbawienia w głosie.
- Anna, on Cię kochał. A teraz masz okazję żeby dalej tak było, przecież wszyscy widzieliśmy, że pożerał Cię wzrokiem jak wygłodniały wilk. - Vanessa odwróciła głowę w stronę okna i dodała.- Pamiętam jak Brayan tak na mnie patrzył, nie mogłam się opamiętać i widać było po nim, że mnie kocha. A teraz tylko się ślini na mój widok jak stary dziad.
- Ej to nie prawda! Kocham cię ty mój zwierzaczku!
- Widzisz? Już za zwierze mnie bierze, królik niewyżyty. - Normalnie kocham ich, dosłownie stare małżeństwo.
- Dobra skoro tak dziadki, to kiedy się pobierzecie?- Zapytałam.
- Żeby się pobrać trzeba mieć najpierw narzeczonego, a ja mam tylko chłopaka.- Zaśmiała się, a Brayan odpłynął wzrokiem w stronę okna.
- Dobra ty mi tu nie zamydlaj oczu, tu chodzi teraz o ciebie i o tego chłoptasia.
- Ehhh , - westchnęłam - ogólnie to dostałam od niego dziś sms'a w którym - jak teraz się domyślam już o co mu chodziło - napisał, że się znamy. Zdziwiłam się na widok wiadomości ale już wszystko rozumiem. Musiał poznać mnie od razu. Jaaa ... nawet przez myśl mi nie przeszło, że to może być on. Będę musiała się go zapytać dlaczego nie powiedział od razu, że się znamy.
- Dlaczego mówisz o nim Raven?- nagabnął Brayan.

Odcień Czerwieni /18+!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz