Rozdział 7 ''Jesteś moja suko''

126 4 2
                                    

Stałam na środku pokoju i nie dowierzałam temu co się tu dzieje. Moje meble były zarysowane, rozbite, poprzewracane tak że nie dało się prawie ruszyć. Łóżko rozszarpane, toaletka z lustrem kompletnie zniszczona. Moje zdjęcia rozbite i zamazane sprayem, a co najbardziej mnie przeraziło to napisy na ścianach. Wyglądały jak by były pisane krwią, literki poprostu spływały ze ścian.
Jesteś moja suko!
Zapłacisz za wszystko!
Kara cie nie ominie
To tylko parę z tekstów ze ścian, reszta jest o wiele gorsza.
- Domyślasz się kto to może być?- Powiedział John.
- Nie mam pojęcia, w ogóle nikt mi nie przychodzi do głowy.
- Zadzwonię do Pana Arona i powiem co sie stało, a Pani lepiej niech stąd wyjdzie i zejdzie na dół.
Nawet nie miałam zamiaru sprzeciwiać się, zrobiłam co kazał. Zeszłam i usiadłam na.. w sumie to nawet niewiem na czym, poprostu usiadłam.
- Pan Aaron prosi byś wzięła ze sobą swoje i Emmy rzeczy które są całe. Pani i siostra macie zamieszkać u Pana Aarona przez najbliższych parę dni. Poczekamy na policje potem zabiorę cię stąd.
Skinęłam tylko głową by dać mu znać że rozumiem, poczym westchnęłam głęboko wzięłam się za pakowanie rzeczy, a raczej ich pozostałości. Gdy uporałam się z rzeczami zeszłam na dół by czekać na policję. Dziwne że nie dotarli w tym czasie co się pakowałam. Po pewnym czasie, policja przyjechała. No i zaczęło się przesłuchanie, co, gdzie, jak, dlaczego, kurwa w końcu to ja jestem poszkodowana. Na szczęście był zemną John i potwierdził wszystko co powiedziałam, no tak przecież muszą wiedzieć że nie zrobiłam tego ja. Gdy już z John'em odjeżdżaliśmy z mojej posesji, dziękowałam Bogu że Emmie się nic nie stało. Dotarło właśnie do mnie, że muszę jej wszystko powiedzieć co się wydarzyło i musi mi dać znać o której wraca, żeby John mógł po nią pojechać.
- Dobrze się czujesz? - zapytał John.
- Nie za bardzo, czuję się tak jakby uleciały ze mnie wszystkie siły.
John już nic się nie odezwał, a może wydawało mi się, już sama niewiem z tego wszystkiego. Przyszło mi do głowy że to co zabrałam to jest nic, dwie małe walizeczki z czego jedna była moja a druga Emmy.
- Wybacz mi ale będę miała prośbę do twojej kobiety, wiem że nie powinnam, że to nie należy do jej obowiązków..
- Nie krępuj się mów o co chodzi.
- Chciałabym by się wybrała na duże zakupy, ciuszki bielizna i inne rzeczy, oczywiście odwdzięczę się jej za to.- John spojrzał na mnie jak na głupią, nic nie mówił, nagle unikał kącik ust.
- Żartujesz sobie, będzie zachwycona. Nie dosć że będzie mogła przebierać, wybierać w szmatkach to jeszcze się jej odwdzięczysz.
- To świetnie.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, ledwo wysiadłam z auta. W trakcie jazdy pisałam do Emmy że przyjedzie po nią ochroniarz Aarona i że wytłumaczę jej wszystko jak wróci. Na ten moment nie miałam energii by co kolwiek zrobić. Poprosiłam tylko by John przekazał Viktorii by przyszła za 5 minut do sypialni Aarona. Ten skinął głową i poszedł przekazać wszystko Viktori. Po chwili byłam już w pokoju Aarona, nawet niewiem jak przebyłam tę drogę. Wzięłam chłodną kąpiel pod prysznicem, w pewnym momencie poczułam czyjąś obecność. Krzyknęłam głośniej, bo ustawiłam w prysznicu by grała muzyka, żeby się troszkę odstresować.
- Aaron kochanie, czy to ty?
Nikt nie odpowiedział, ale widziałam przez szybę, rozmytą postać, ale gdy podeszłam by otworzć drzwi od prysznica, nic jednak tam nie było. Uznałam więc że mój mózg płata mi figle. Wyszłam z łazienki i udałam się prosto do garderoby Aarona by znów mu zwinąć koszulkę i bokserki. Spojżałam na tą pustą ścianę i przypomniałam sobie o prezęcie dla mego ptaszka. Zadzwoniłam szybko do John'a, byli już w drodze na zakupy.
- John?
- Tak, słucham cię.
- Mam prośbę, możecie kupić dla mnie jakiś aparat fotograficzny? Tylko taki żebym mogła się połapać o co w nim chodzi, ah i żeby Aaron o tym nie wiedział,ok?
- Spoko nie ma sprawy, będzie jak sobie życzysz. Jakiś konkret? Mały, duży?
- Mały taki do kieszonki, i żeby nie było widać pikseli.- Zachichotałam.
- Ok, zrobi się. Czy coś jeszcze?
- Nie dzięki, chciałam tylko to. Bawcie się dobrze.
- Ok. Czekaj, Viktoria pyta... z resztą dam ci ją.
- Dzień dobry Pani Anno, chciałabym tylko zapytać jakie kolory bielizny wybierać?
- Większość czerwonych ale czarne i białe również, koronka i takie tam co uznasz za seksi. A i prosiłabym o coś bardzo seksownego w czerwonym kolorze, tak by ... no wie Pani...- Viktoria mi przerwała.
- Tak, wiem o co chodzi, spokojnie napewno coś znajdę. Czy coś jeszcze?
- Tak,tak , w sobotę jest zjazd rodzinny Adison'ów, musi Pani wybrać coś elegandzkiego i wygodnego dla mnie i dla mojej siostry Emmy na tę okazję.
- Dobrze, czy coś jeszcze?
- Tak, ma Pani też sobie coś kupić w ramach podziękowań, za zakupy.
- Oh, ależ nie trzeba, same zakupy to przyjemność.
- Ale to nawet nie podlega żadnej dyskusji.
- Dobrze dziękuję.
- No, to miłych zakupów życzę.
W tym czasie gdy kończyłam rozmowę, znów ogarnął mnie nie pokój. Leżąc na łożu, szybko odwróciłam się w lewo, w stronę drzwi wyjściowych na taras, ale tam tylko powiewał biały materiał. Pomyślałam że naprawdę wpadam w paranoję. Olałam to, przykryłam się jedwabnym czerwonym materiałem i ułożyłam się w małą kuleczkę, zasnęłam.
Widzę jego twarz, uśmiecha się do mnie, innaczej niż zwykle. Nie podoba mi się to. Jego ręce dotykają moje ciało. Twarz, szyja, cycki, brzuch, cipka, uda, wszystko jest mokre. Liże mnie jak napalony pies, nagle wkłada mi palce w cipke, zbyt mocno bez żadnych zachamowań, tarmosi ją długo a potem szybko pcha w nią swojego kutasa. Krzyczę by przestał,on nie reaguje tylko szyderczo się uśmiecha. Boże to nie Aaron! Nie mogę się ruszyć. Właśnie dochodzi do mnie, że jestem związana.
- Kurwa! Nienawidzę cię zboczeńcu! Zostaw mnie! Jesteś obleśny! Na pomoc!
Nagle, przestał się ruszać. Wyszedł zemnie i podszedł do mojej twarzy, nachylił się, ścisnął swoją dłonią moje usta.
- Zamknij tą swoją kurewską mordę szmato. I tak nikt cię nie znajdzie, a już napewno nie ten twój pizduś. Jesteś moja suko!
Uniusł się i przybliżył swojego kutasa mi do twarzy. Ja płacząc i krzycząc by nie spuszczał mi się na twarz, próbowałam się uwolnic. Gdy w tej eufori robiłam wszystko, by chodź trochę poczuć że mogę być wolna, on bardziej się nakręcał i był już bliski wytrysku. Nagle poczułam ulgę, że jestem bezpieczna. Tak, to uczucie towarzyszy mi tylko przy jednym człowieku. Słyszę głos, przerażony i głośny.
- Anna! Obódź się! To ja Aaron! Obódź się kochana!
Otwieram oczy, widzę sufit, przekręcam szybko głowę w prawą stronę. To Aaron, z jego miny wnioskuję, że jest spanikowany i niewie co sie dzieje. Gdy tylko go ujżałam szybko rzuciłam mu się na szyję z płaczem.
- Boże drogi, jesteś, jesteś tu!
- Tak jestem maleńka, jestem. Co się dzieje? Rzucałaś się na łóżku jak by miał ktoś cię zaraz zabić.
- To on Aaron, to on, on wrócił!
- Ale kto?
- Freed! On wrócił!
- Ale jak to wrócił?
- We śnie, on mnie gwałcił! Dotykał, lizał, gwałcił!
- Już, już uspokój się, to tylko zły sen, to nie działo się naprawdę.
Szlochałam w jego ramiona, próbowałam się uspokoić. Po dłuższej chwili, już było lepiej.
- Myślę że to Freed zdemolował mi dom.
- Dlaczego?
- Bo nigdy mi się nie śnił, nawet jak byliśmy razem, nigdy. I i teraz nagle się pojawił, nawet we śnie mówił, krzyczał i wyzywał.
Dlatego myślę, że to może być ten czubek.
- Sprawdzę to, zaraz jak tylko się uspokoisz i weźmiesz prysznic, bo cała mokra jesteś.
- A pójdziesz ze mną?
- Oczywiście sarenko.
Po tych słowach mocno przytulił mnie i ucałował moje czoło, po chwili wziął mnie na ręce i zaniósł pod prysznic. Uwielbiam go, naprawdę sprawia, że się uspokajam.
- Uwielbiam cię, dziekuję.
Aaron nie odezwał się, tak jak by naprawdę czuł to samo, ten ból ten strach. Pod prysznicem tuliłam się do tego olbrzyma. Nie mogłam go puścić, ten sen był tak realny, że czułam dosłownie wszystko. Kiedy wyszliśmy z natrysku, cały czas obejmowałam Aarona.
- Kochana musisz mnie puścić, musimy się wytrzeć, a po za tym Viktoria ma twoje zakupy.
Spojrzałam na niego i znów opuściłam głowę.
- A czy może wejść z tym wszystkim do twojej sypialni i posiedzieć ze mną?
Aaron uniusł mój podbródek, chwilę patrzył na mnie tymi swoimi, nocnymi oczami.
- Zapamiętaj sobie raz na zawsze. Nie ''mojej'' a ''naszej'' sypialni, możesz tu robić co ci się podoba, byle by to było rozsądne, zrozumiałaś?
Gdy wypowiedział te słowa przeszedł mnie dreszcz, niewiem dlaczego, jest cos w nim takiego tajemniczego, niebezpiecznego? Sama już niewiem, ale w tym momęcie poczułam się jak mała posłuszna dziewczynka. Pocałował mnie delikatnie, a ja przytaknęłam.
- No to dobrze, wytrę cię i wskoczysz do łóżka, a ja pomogę Viktori wszystko przynieść.
- Dobrze, dziękuję jesteś kochany.
- Podziękujesz mi później. A teraz kicaj do łóżka i się zakryj, ja ide po twoje zakupy.
Skinęłam tylko głową, a on wyszedł. Opadłam na łoże okrywając się jedwabną narzutą. Westchnęłam. Emma będzie dopiero wieczorem, właśnie, która jest już godzina, że Aaron już jest w domu?!
Nie mineło chyba pięć minut, a Aaron z Viktorią są już w sypialni. Zrobiłam wielkie oczy na widok tych wszystkich toreb, tyle tego tu jest.
- Jej dziękuję ci Viktorio, zasługujesz na coś extra.
- Ależ Pani Anno, nie ma takiej potrzeby, wystarczy prezent który miałam sobie sprawić. A teraz zostawię Państwa samych.
- Ależ nie, poczekaj chwilkę. Aaron'ie czy mogę cię prosić byśmy zostały same? O ile Viktoria zechce i nie ma nic do roboty.
Aaron patrzy na mnie, to na Viktorię.
- Już ci coś raz powiedziałem i powtarzać się nie będę. Viktoria może zostać, a ja idę pozałatwiać parę spraw, bawcie się dobrze.
Wyszedł naburmuszony, ehh i o co mu chodzi. Viktoria przyglądała mi się, podeszła i połorzyła mi torby na łóżko.
- Pani Anno, niech się Pani nie przejmuje, Pan Aaron jest zdenerwowany tą całą sytuacją u Pani w domu. Jeszcze nigdy nie był w domu tak wcześnie i jeszcze nigdy nie widziałam żeby latał po swoim gabinecie i przeklinał, czy wyzywał kogoś przez telefon. Widać że boi się o Panią. Nawet kiedy był z... no wie Pani jego byłą, nie doszłą narzeczoną. Nikt i nic nigdy nie wytrąciło go z równowagi, powiem szczerze, że kiedy Pan Aaron i Pani Laura ze sobą zerwali, był normalny, jak by nic się nie stało.- Więc tak ma na imię, Laura. Pomyślałam i spuściłam głowę.
- Widzę, że posmutniała Pani, nie ma co się martwić, jej już nie ma i nigdy nie będzie. Niewiem kim Pani dla Pana Aron'a jest i była,ale widać gołym okiem, że odkąd tu Pani przebywa jest radosny, wyluzowany, po prostu jest inny dzięki Pani obecności
- Proszę mów mi Anna. Spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Dobrze ale tylko jak będziemy same, w innym wypadku nie mogę. - Nagle otworzyły się drzwi, a w nich stanął on. Potężny, mężczyzna że skruszoną miną. Wyglądał jak taki wielki kochany misiu do tulenia.
-

Czy mogę wam przeszkodzić? - Powiedział to tak delikatnie, że pragnęłam go wziąć w swoje ramiona i zatrzymać czas.
- Jasne, coś się dzieje?
- Powiedz mi czy w ostatnim czasie dostawałaś jakieś dziwne wiadomości?
- Niech pomyślę. Tak było coś ale to dwa,trzy lata temu, a dlaczego pytasz?
- Dziękuję to mi wystarczy, później opowiesz mi o tym dobrze?
- Skarbie zaczynam się martwić, powiedz proszę o co chodzi.
- Powiedziałem tobie już, później mi opowiesz o tym? Więc teraz zrelaksuj się. Victorio, proszę byś pokazała wszystko powoli i dokładnie. By Anna wyszła z tego pokoju zadowolona.
- Dobrze, proszę Pana, tak będzie.
- Zaraz, zaraz, a kto powiedział, że ja stąd wyjdę? - Aaron odwrócił wzrok w moją stronę.
- Oczywiście, że nieopuscisz tego pokoju, do puki nie będziesz zadowolona, a kiedy go będziesz opuszczać to tylko w moim towarzystwie. A teraz im dłużej mnie nie będziesz widzieć tym lepiej dla mnie.- Oczywiście nie obyło się bez jego idealnie wyprostowanej postawy, pięknego uśmiechu i głosu tak zniewalajacego, że nie jedna by mdlała.
- Więc mój drogi, musisz w tej chwili wyjść, bo wyproszę Victorię z pokoju, a ciebie przywiążę do łóżka i będę robić tobie różne nie przyzwoite rzeczy.
Spojrzał na mnie z pod byka z lekkim usmieszkiem sugerującym, że w tej chwili, wziął by mnie mimo tego , że jest z nami Victoria. Na szczęście, nie zrobił  tego. Pożądam Arron'a całą sobą,  ale ludzie, troszkę  przyzwoitości. Po tej chwili, dotarło do niego, że nie jesteśmy sami. Podszedł do mnie i dal mi lekkiego niczym piórko, całusa w moje czółko, a następnie wyszedł beż słowa. Ja natomiast byłam w lekkim, ale przyjemnym osłupieniu. No cóż, udało się by wyszedł. Wiedział, że  jak wróci będziemy mogli się zabawić.
Drzwi się zamknęły, więc od razu zapytalam czy zakupiła to co tak naprawdę  chciałam.
Victoria, jak by wiedziała w pierwszej kolejności o co chcę ją zapytać. Wyciągnęła z pośród toreb małe pudełko, a w nim aparat. Bardzo się ucieszyłam, I zaraz go odpaliłam by nauczyć się obsługi. Mam nadzieję  że mój plan wypali, i oczywiście Arron będzie miłe zaskoczony.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 26 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Odcień Czerwieni /18+!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz