Saturedia - Bellamort

535 12 6
                                    

Link do wersji z bloggera: http://papierowe-gwiazdy.blogspot.com/2013/09/saturedia.html

Zawiera treści o charakterze erotycznym. 


Ludzie zbiegli się do zrujnowanej przez pojedynek sali, ale jego już w niej nie było. Błyskawicznie chwycił szlochającą Bellatriks i deportował się. Zimny podmuch wiatru towarzyszył im przez całą drogę, choć cisza, która panowała w tym czarnym, pełnym rozrywającego ciśnienia pęcherzu była nieznośna; nasączywszy sobą ciała lecącej w nieodkrytym mroku dwójki, wibrowała natarczywie. Jednak Lord Voldemort był nieugięty. Przymknął oczy, jednocześnie ściskając ramię swej sługi wystarczająco mocno, aby nie upuścić jej w nieprzeniknioną, doskonale czarną pustkę.

Teleportacja trwała jakoś nieprzyzwoicie długo. W pewnej chwili coś go zaniepokoiło, jednak nie na tyle, aby otworzyć oczy i uczynić cokolwiek za sprawą swej nieocenionej różdżki. Kilka chwil później wypełniony mrokiem i ciszą pęcherz pękł, a dwójka czarowników pojawiła się na miejscu, choć nie tam, gdzie planowali.

Voldemort przycupnął z gracją na dużym, płaskim, rozgrzanym przez pieszczotliwe promienie słońca głazie. Bellatriks natomiast upadła w nieładzie na piaszczysto-kamienistym brzegu morza. Spienione fale ciepłej, słonawej wody okryły kobietę ulotną kołderką, mocząc jej czarną, poszarpaną szatę i splątane włosy. Z wrzaskiem poderwała się na nogi, usiłując uniknąć kolejnych fal. Voldemort obserwował w milczeniu, jak suszy za pomocą różdżki szatę i przeklina pod nosem. Czasami wydawała mu się tak niesamowicie infantylna, że po prostu nie mógł na nią patrzeć. Jedynie wierność, szaleństwo i nadzwyczajna magiczna moc sprawiały, że darzył ją zaufaniem. Jednak teraz niechęć przepełniła już i tak zimne z nienawiści serce Czarnego Pana, który zacisnął długie palce na skrzyżowanych na piersiach przedramionach.

Bellatriks zaś stanęła już stabilnie na nogach i wyrzuciła z siebie z ogromnym trudem:

— Och, panie mój... Gdzie my jesteśmy?

Przez głowę Lorda Voldemorta również przemknęło to samo pytanie. Rozejrzał się dramatycznie dookoła, usiłując sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek był w tym miejscu, jednak nie wyglądało ono jak te, które odwiedzał na Ziemi. Wszystko było jak... z innego świata. Wysokie niebo bez choćby jednej chmurki, różowawe, z perłową poświatą. Wydawało mu się, że słońca właśnie zachodzi; uparcie falujące morze lśniło w promieniach niewidocznej gwiazdy, do tego nie kończyło się na horyzoncie, tylko podwijało się ku górze, tworząc swego rodzaju wodospad.

— Chodźmy. Z czasem się tego dowiemy — oświadczył.

Ruszył do przodu, aby znaleźć się jak najdalej od słonecznego brzegu morza. Pierwszy raz od bardzo wielu lat poczuł całkowitą dezorientacji, choć nigdy by tego nie przyznał ani Bellatriks, ani innym. Był nieomylny. Idealny. Nikt nie był doskonalszy od niego, dlatego nawet to nieprzychylne położenie nie stanowiło dlań problemu. Znaleźli się w tym przedziwnym miejscu z niewiadomo jakich powodów, ale nie był to żaden kłopot. Czarny Pan pozna tę tajemnicę, wróci do normalnego świata, gdzie jest władcą, i ukończy swą misję. Tylko czas był jego przeciwnikiem, lecz Lord Voldemort miał już plany. W głębi serca czuł się zwycięzcą, a ten niespodziewany zwrot akcji nie mógł mu przeszkodzić, wręcz przeciwnie. To idealna okazja, aby nauczyć się czegoś nowego.

Szli przed siebie przez kilka, może kilkanaście minut. Im bardziej oddalali się od morza, tym mniej czuli się sobą. Bellatriks biegła za swym umiłowanym panem, co jakiś czas zerkając na jego plecy, a w jej sercu rosła tęsknota. Od kiedy pojawili się w tej podejrzanej krainie, czuła niepohamowany pociąg do Lorda Voldemorta. Wcześniej nie było dnia, by o nim nie myślała, lecz potrafiła to w sobie przezwyciężyć, stłamsić, zablokować... A teraz wiedziała, że nie będzie potrafiła skupić się na czymkolwiek innym, dopóki nie otrzyma tego, czego pragnie. Ta kraina nie działała na nią najlepiej. Czuć było tu coś magicznego, jednak nie były to czary, które znała.

Papierowe GwiazdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz