-2-

31 4 0
                                    

Rano obudziłam się... Na kanapie, pomiędzy Andrew a Arthurem. Andrew oparty o poduszkę, ja oparta o jego ramię, a Arti leżał z nogami na kanapie i głową na ziemi. Ocknęłam się i zerwałam na równe nogi, budząc przy tym chłopaków. Andrew usiadł jak na rozkaz, a Arthur spadł z kanapy. Obaj mieli rozczochrane włosy.

-Ale wy słodko wyglądacie-powiedziałam do nich ze śmiechem, a ci spojrzeli na mnie jak na idiotkę.

I nagle do pokoju weszła mama, niosąc na tacy śniadanie i trzy herbaty.

-Dzień dobry, kochani-powiedziała z uśmiechem i postawiła tacę na stole.

-Cześć mamo-powiedziałam razem z Andrew, wstaliśmy i pocałowaliśmy mamę w policzek.

-Dzień dobry, pani Johnson - powitał ją Arthur, podnosząc się z ziemi.

-Arthurze, czy masz może szczotkę do włosów?-zapytała go moja mama.

-Nie, a po co pani?

-A nic, tak się pytam. Chyba powinieneś spojrzeć do lustra.

Mama wyszła z pokoju, Andrew zaśmiał się pod nosem, a ja podeszłam do Artiego i roztrzepałam mu włosy.

-Tak, tak, spójrz w lustro-powiedziałam ze śmiechem, a następnie spojrzałam na zegarek.-O kurde, ósma! Zaraz się spóźnię na autobus!

-Spoko, odwiozę cię-powiedział Andrew.

-Serio?

-Ta, spoko. Przy okazji odwiedzę mojego starego kumpla, Dankana.

-Uff, to fajnie. Ta, przydadzą mu się twoje odwiedziny.

-Tak, tak, dobra, ubieraj się, pakuj i jedziemy. Arti, jedziesz z nami, prawda?

-Jasne! I tak nie mam co robić.

-No właśnie.

Pobiegłam szybko na piętro, wsadziłam do torby najpotrzebniejsze rzeczy, przeczesałam szybko włosy, spojrzałam do lustra, uśmiechnęłam się do siebie, po czym zbiegłam na dół do chłopaków.

-Gotowa!-oznajmiłam, ale gdy ich zobaczyłam, opuściłam ramiona z rezygnacją.

Andrew i Arthur wydurniali się i rzucali w siebie butami. Kiedy mnie zobaczyli, stanęli w miejscu, schowali buty za plecy i udawali, że o czymś bardzo poważnie dyskutują.

-Czy nie uważa pan, panie Brown, że mamy dziś bardzo piękną pogodę?

-Tak, jest naprawdę cudowna, panie Johnson.

-No cóż...

Zaśmiałam się, po czym podeszłam do brata i szturchnęłam go w ramię, a on udał, że go to zabolało.

-Auć, Kim, nie tak mocno, przepraszam, nie chciałem.

-Wybaczam ci, Andrew Marku Johnsonie.

-Och, dziękuję, o pani.

Andrew ukłonił mi się, a ja zaśmiałam się.

-Dobra, panie Andrew, ubieraj swoje piękne conversy, bo zaraz spóźnię się do szkoły.

-Tak jest!

Chłopcy ubrali buty, po czym wyszliśmy przed nasz dom. Samochód Andrewa stał pod budynkiem, więc nie musieliśmy otwierać garażu. Piękny czarny cabriolet. Och, zawsze o takim marzyłam, a to mój brat go dostał, ale cóż. Należało mu się. Zdał prawko za pierwszym razem. Chłopak otworzył mi drzwi, a ja ukłoniłam się i wsiadłam do samochodu. Arthur wsiadł do tyłu, przeskakując drzwi, a Andrew usiadł za kierownicą i spojrzał na mnie.

#SomedayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz