-8-

6 0 0
                                    

Ashton wysiadł z samochodu i podszedł ze mną pod drzwi mojego domu. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się.

-To co? Kiedy powtórka? - na jego ustach gościł ogromny uśmiech.

-Kiedy chcesz - odpowiedziałam bez wahania.

Chłopak zaśmiał się i podszedł bliżej, a ja automatycznie się odsunęłam.

-Coś nie tak, Kim?

-Nie... muszę iść po prostu - uśmiechnęłam się niepewnie i weszłam do domu bez odwracania się, zostawiając zszokowanego chłopaka na progu domu.

Zamknęłam za sobą drzwi i odetchnęłam z ulgą. Nie mogłam pozwolić na to, żebym zauroczyła się nim, dlatego uciekłam. Myślałam o tym co powiedział mi Michael. Może miał trochę racji? Ale niczego nie mogłam być pewna.

-Kimberly? To ty? - Andrew wychylił się zza drzwi i spojrzał na mnie.

-Już wróciła?! - Arthur wytoczył się zaraz za moim bratem. -O, Kim. Jak było?

-Czekaliście na mnie?

-My?... Nieeeee... no może chwilę - Andy zaśmiał się.

Weszłam do jego pokoju i usiadłam na łóżku. Oboje byli zaraz obok i patrzyli na mnie w zainteresowaniu. Opowiedziałam im jak było, oczywiście nie powiedziałam nic o moich obawach, żeby nie stresować Arthura. Zresztą sama musiałam się tym wszystkim zająć. Musiałam spotkać się z Amandą. Zostawiłam to jednak na następny dzień, bo byłam już tak zmęczona, że zasnęłam od razu po wejściu do swojego pokoju.

***

Obudził mnie dźwięk wibracji mojego telefonu. Spojrzałam na zegar.  Siódma. Kto mógł dzwonić do mnie o tej porze w niedzielę rano?
Spojrzałam na wyświetlacz. Numer nieznany. Odbierać czy nie odbierać? Nim zdążyłam się namyśleć, telefon przestał dzwonić. Westchnęłam, odłożyłam go i przykryłam się kołdrą, próbując ponownie zasnąć. Jednak znowu usłyszałam wibracje. Postanowiłam to olać. Ale w momencie, kiedy smartphone odezwał się trzeci raz, nacisnęłam ikonkę słuchawki i odebrałam.
-Kimberly!? - w słuchawce odezwał się zdesperowany głos nieznajomej dziewczyny.
-Tak?
-Musisz mi pomóc! Tutaj Ioni. Błagam, przyjdź do nas szybko! Chodzi o Michaela!
Ioni.. to była siostra Mike'a.
-Co się stało?
-Przyjdź szybko, proszę!
Rozłączyła się. Mogłabym nie pójść, ale nie brzmiało to jak żart. Wstałam z łóżka nawet go nie ścieląc, ubrałam pierwsze lepsze spodnie, narzuciłam na siebie szary, za duży T-shirt, szybko przemyłam tylko twarz i zbiegłam na dół, wpadając na mamę.
-Hej - powitała mnie zdezorientowana.
-Hej - odparłam, próbując ją wyminąć.
-Uciekasz przed kimś?
-Nie mamo, ale spieszę się.
-W pół do ósmej rano?
-Tak mamo, muszę komuś pomóc.
-No dobrze, o której wrócisz?
-Zadzwonię ci, paa - rzuciłam szybko ubiegając buty i wybiegłam z mieszkania. Szłam tak szybko jak tylko potrafiłam, po drodze upinając włosy w kucyk. Kiedy dotarłam na miejsce i zadzwoniłam do bramy, nikt mi nie otworzył. W całym domu okna były zasłonięte. Po chwili usłyszałam krótki dźwięk, który oznaczał otwarcie furtki. Weszłam na posesję, wskoczyłam na schody i zapukałam do drzwi domu.
-Wchodź!
W środku panował półmrok. Byłam w tym miejscu drugi raz i nie wiedziałam nawet gdzie powinnam pójść. Nagle zza rogu wyskoczyła Ioni, złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła za sobą.
-Dzwoniłam z numeru Michaela, miał zapisany twój numer. Wrócił wczoraj rano do domu. Nic nie mówił, nic nie chciał jeść. Powiedział mi tylko, że źle się czuje. Zostawił telefon w kuchni na stole. Rano chciałam wejść do jego pokoju. Nie dało się. On nie odpowiada. Nie wiem co się z nim dzieje. Jest w środku, zamknięty. Rodzice wyjechali na delegację na miesiąc, a tylko mama miała zapasowy klucz - powiedziała szybko, ciągnąc mnie za sobą. Była roztrzęsiona.
Stanęłyśmy przed drzwiami pokoju. Nacisnęłam klamkę. Nic.
-Michael?! To ja, Kimberly. Wiem, że tam jesteś! Możesz otworzyć drzwi?!
Cisza. Zastanawiałam się, co mogłoby spowodować, że chłopak by się przełamał.
-Michael, twoi rodzice wrócili do domu!
Nadal nic.
-Cholera jasna, Michael, jak nie otworzysz, to zadzwonię po policję!
-Nie potrzebuję waszej pomocy, odejdźcie! - usłyszałyśmy stłumiony głos z wewnątrz pomieszczenia.
Widziałam, że Ioni odetchnęła z ulgą, że Mike żyje.
-Dlaczego nie chcesz otworzyć?!
-Bo nie!
-Nie zachowuj się jak dziecko! Otworzę te drzwi sama, jeżeli w tej chwili tego nie zrobisz!
-Próbuj!
Przeszukałam kieszenie. Jest! Znalazłam wsuwkę. Pamiętam, jak kiedyś tata uczył mnie, jak otwierać drzwi za jej pomocą. Może nie powinien, ale powiedział, że mam używać tego sposobu tylko w razie wypadku. No i jest - wypadek jak znalazł. Przykucnęłam i zaczęłam majstrować przy drzwiach. Po kilku chwilach usłyszałam kliknięcie, więc nacisnęłam klamkę i pyk, drzwi się otwarły. W pokoju panowała ciemność. Nie widziałam nic. Weszłam do środka i pierwsze co mniej dotknęło, to smród papierosów. Odsłoniłam okna i rozejrzałam się. Po podłodze walały się puszki po napojach energetycznych, a na stoliku przy łóżku leżało kilka wypalonych papierosów. Spojrzałam na chłopaka. Kurczowo trzymał się za rękę i dociskał do niej prześcieradło. Podeszłam do chłopaka.
-Mikey, co zrobiłeś?
-Kimberly, nie chciałem tego zrobić. Nie miało tak wyjść..
-Co zrobiłeś? Pokaż.
-Byłem zdesperowany, myślałem, że to pomoże, ale chyba za daleko poszedłem..za głęboko..
-Michael, do jasnej cholery! Pokaż tą rękę!
Chłopak odsunął prześcieradło i w tym momencie dotychczas tamowana krew zaczęła lecieć strumieniem z dwóch ran ciętych na jego nadgarstku. Dopiero wtedy zobaczyłam, że Michael był wycieńczony i cały blady. Stracił dużo krwi i ciężko oddychał.
-Ioni, zadzwoń po pogotowie! - zawołałam do dziewczyny. Nie musiałam długo czekać, zrobiła to od razu.
-Coś ty chciał sobie zrobić, idioto!? - zapytałam zdenerwowana chłopaka, obwiązując ciasno jego rękę prześcieradłem.
-Chciałem umrzeć.

***

Pogotowie zabrało Michaela po kilkunastu minutach. Pojechałam z nim na prośbę Ioni, która oznajmiła mi, że musi zostać i pilnować domu. Chłopak został opatrzony. Rany zostały zaszyte. Jednak chłopak musiał zostać na obserwacji przez jedną dobę.  Postanowiłam zostać z nim. Nie mogłam zostawić go samego. Czułam się odpowiedzialna za jego zdrowie w momencie, kiedy nikt z jego rodziny nie mógł być przy nim. Wyszłam na korytarz i zadzwoniłam do mamy, aby poinformować ją o tym, gdzie jestem.
-Jak to w szpitalu?! Co się stało?!
-Ahh, nic mamo. Znaczy, nie mnie. Przyjaciel miał wypadek i muszę przy nim zostać, bo nikt z rodziny nie da rady.
-Dobrze Kim. Andrew przywiezie ci coś do jedzenia potem.
-Dziękuję mamo.
-Potrzebujesz coś jeszcze?
-Nie, nie, ale dziękuję za troskę. Kocham cię.
-Ja też ciebie kocham.
Wyłączyłam się i wróciłam do chłopaka. Akurat się obudził i spojrzał na mnie od razu jak wróciłam. Uśmiechnął się zmieszany.
-Wybacz, że sprawiam ci problemy.
-Ahhh, Michael. Wytłumacz mi po prostu, czemu chciałeś to zrobić?
-Tłumaczyłem ci ostatnio.. mam dość bycia ciągłym popychadłem. Tak zwani rodzicie ciągle mnie tak traktują. Jak śmiecia. Nie mam już siły na to.
-To przebywaj poza domem. Nikt cię do niczego nie może zmusić. Masz prawo się bronić.
-Ale.. Kim.. Myślę, że muszę ci powiedzieć, skąd znam Ashtona.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 12, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

#SomedayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz