22 lipca, 2016 r.
Mar
Obudził mnie jeden z najgorszych dźwięków na świecie – jęczenie Dessa.
- Maaryy, musisz mi pomóc – błagał męczącym tonem, pochylając się nade mną. Usiadłam, porządnie zirytowana.
- December, co ty, do jasnej cholery, robisz w moim pokoju o – zerknęłam na zegarek – dziewiątej dwadzieścia?
Skrzywił się na dźwięk swojego pełnego imienia.
- Stoję nad tobą i jęczę – odpowiedział szczerze, nie zmieniając wyrazu twarzy.
- I to jest właśnie to, czego n i e powinieneś robić o dziewiątej dwadzieścia w sobotę – odparłam, zakładając ręce na piersi.
- Jest piątek, Mar.
W odpowiedzi pokazałam mu środkowy palec.
- March Hera Maynard, dziewczyna z wiecznym okresem – zaintonował Dess głosem lektorów z Animal Planet. – Ale serio, kochanie, mam problem.
- Nie zaczynaj zdania od „ale".
- Ten problem jest ważniejszy od reguł składni czy innego cholerstwa.
Potarłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Niewiele mogłam dostrzec bez soczewek, ale łóżko April było ewidentnie puste, jak również łóżko Jane.
- Nie mogłeś pojęczeć Jane? Jest pewnie bardziej przytomna niż ja.
- Usiłuje ogarnąć dzieci. Jules i Feb przypuścili szturm na szafkę ze słodyczami, Marco nie miał zbytnich szans. Ma zbyt dobre serce, żeby na nich nakrzyczeć.
Teraz to ja jęknęłam.
- No dobrze, powiedz mi, jakiż to masz problem o dziewiątej dwadzieścia w piątek.
- Dziewiątej dwadzieścia trzy, Mary.
Odpowiedziałam mu tym samym gestem, co wcześniej.
- Otóż, nie mam pojęcia, co przywieźć mojej dziewczynie z Millarion.
- Poważnie, Dess? Ona przyjeżdża do nas za dwa tygodnie. To jest ta twoja ultraważna sprawa, dla której męczysz mnie o dziewiątej dwadzieścia trzy?
- Cztery – poprawił Pierworodny. Tym razem pokazałam mu nie jeden środkowy palec, lecz dwa.
- Nie rozumiesz – westchnął.
- Nie rozumiem. Może mi wytłumaczysz?
Wstałam z łóżka, wsunęłam nogi w kapcie i założyłam szlafrok. Podeszłam do szafy, po czym spojrzałam krytycznie na sterty moich ubrań.
- Mary, ona ciągle do mnie nie zadzwoniła. Przyjechaliśmy przedwczoraj, obiecała, że zadzwoni tego wieczoru, a jak nie, to rano.
- Dzwoniłeś do niej? – zapytałam zdawkowo, wyciągając bluzkę na dzisiaj z szuflady.
- Dokładnie... - Dess spojrzał na swój telefon – dwadzieścia osiem razy.
- Odpowiedź jest prosta, Ber. – Pochyliłam się nad nim, po czym wyszeptałam niczym wielką tajemnicę: - O n a c i ę z d r a d z a.
CZYTASZ
Perypetie rodziny Maynardów
Teen Fiction[było pisane dawno, zostało niestety porzucone. można czytać, ale proszę nie oceniać i nie pytać o ciąg dalszy - na 99,99% go nie będzie. nie usuwam, bo może dostarczy jakiejś uciechy.] August Artemis Young ma czternaście lat, jedenaścioro rodzeństw...