#20 Powrót

139 20 0
                                    

Victor dostał dwoma pociskami w klatkę. Poczułem się tak, jak gdybym to ja nimi oberwał. Mogłem go ocalić, jednak przez głupią niepamięć, nie pamiętałem o nabojach. Popatrzył na mnie i było to ostatnie, co zrobił. Upadł na twarz, a spod ciała wylała się kałuża krwi. Imigrant zaśmiał się i skoczył do karabinu. Rzuciłem się do bramki i przyłożyłem kartę do czytnika. Bramka otworzyła się równocześnie, gdy imigrant wystrzelił całą serią pocisków w moim kierunku. Rzuciłem się na podłogę, co kosztowało mnie wielu sił. Jęknąłem z bólu. Moje ramię zaczynało coraz mocniej boleć. Bramka zamknęła się, uniemożliwiając mu przejście do nas.

- Chodź, nic nie zrobimy. Musimy dostarczyć Patricka pod portal - westchnęła Claudia. Z trudem się podniosłem. Skręciliśmy w stronę torów. Na peronie siedziała setka ludzi. Wszyscy bali się wyjść. Kilka osób miało broń i z początku w nas celowali. Z łamiącym się sercem zauważyłem moją rodzinę. Mama, tata, mój brat i młodszy ja. Tak bardzo chciałem ich uściskać jeszcze raz. Tęskniłem mocno.

- Kim jest wasz więzień? - zdziwił się jeden ze strażników z bronią.

- Zabił naszego przyjaciela. Idziemy z nim do drugiej stacji, bo na powierzchni jest zbyt niebezpiecznie - odparła Claudia. Tamci pokiwali jedynie głowami. Przeszliśmy pod płotkiem i zeszliśmy na poziom torów. Claudia starała się pomóc Patrickowi poruszać się po torach. Wywrócili się jednak. Musiałem pomóc Claudii go podnieść. Kosztowało mnie to sporo wysiłku. Bandaż zaczął ponownie robić się mokry od krwi. Westchnąłem, idąc za nimi. Dotarliśmy do drzwi bez kolejnych przygód. Przejście przez nie kosztowało nas prawie minutę. Patrick nie potrafił ich przekroczyć. W końcu Claudia wepchała go do środka, nie dbając już o niego.

- Martin. Trzymaj się. Znajdziemy szpital... - powiedziała zmartwiona Claudia.

- Nie szpital. Misja. Musimy ocalić niebo. Chociażby moim kosztem - powiedziałem z wysiłkiem.

- Misja zaczeka. Chodźmy - przekroczyłem drzwi bez wywalenia się. To był już jakiś sukces. Claudia przeszła jako ostatnia. Podniosła Patricka i zaczęła schodzić za mną. Czekał już na nas. Patrick był na dole.

- Wystraszyłem się już! Jak to dobrze, że go już macie - ucieszył się Patrick. Jednocześnie uśmiech mu zgasł - gdzie Victor?

- Prawie mu się udało. Straciliśmy go przed chwilą. - westchnąłem. Patrick złapał się za głowę. Podobnie jak Victor, gdy mu coś nie wychodziło.

- Rozmyślałem to, co powiedziałeś źle o truskawkach. Przez to kłamstwo systemy nie natrafiły na pewien gen, który jest im potrzebny. Uratowałeś nas wtedy. Teraz możemy w końcu przywrócić władzę prawowitemu panu. - uśmiechnął się Patrick. Jak to, przywrócić. Nie rozumiałem.

- Przecież odszedł. - zauważyła Claudia.

- Nic bardziej mylnego. Został oszukany i pokonany. Tkwi w lochu bez mocy, żeby cokolwiek zrobić. To jest nasz cel, przywrócić mu siły, by rozprawił się z obecną władzą. Widzisz siostro, byłaś ich wiernym psem, jednak nic nie wiedziałaś. Pomożesz mi się im przeciwstawić?

- To nasza ostatnia nadzieja. Jestem na nich zła. Z chęcią pomogę. - odparła Claudia.

- Musimy dostać ich kody dna, żeby je zmieszać z naszymi. Później dostaniemy się do wiezienia i po wszystkim. - uśmiechnął się Patrick, wyjmując z kieszeni fiolkę z dna.

- A jak chcesz to zrobić? - zapytała się Claudia.

- Potrzymaj Martin. Masz gorączkę? - zdziwił się Patrick. No tak, w ciemności nie było widać, że jestem w złym stanie.

- On kona. Długo nie wytrzyma. Potrzebujemy szpitala. - powiedziała z przejęciem Claudia.

- Bóg go uzdrowi, jak go wydostaniemy i oddamy mu moc. - machnął ręką Patrick.

- No to rób, co masz robić. - poprosiła Claudia.

Patrick podszedł do samego siebie i wziął nową strzykawkę. Była dziwna. Tak jakby elektroniczna. Patrick widział, że się dziwnie patrzę.

- Oni mieli już zaprojektowane strzykawki pod każdy gen. Tak się składa, że moja wersja z tego świata go posiada. - uśmiechnął się Patrick. Wbił igłę w bok samego siebie i do strzykawki nie wpadło nic.

- Nie ma? - zdziwiłem się.

- To jest takie małe, że tego nie widać. A jest na pewno, bo nie wydało negatywnego dźwięku. - uśmiechnął się Patrick.

Podszedł do komputera. Poszliśmy za nim. Wklepywał z zawrotną prędkością różne komendy. W końcu uruchomił jakąś procedurę.

- Mamy to. Zaprojektowałem portal, żeby wyrzucił nas na samym środku pokoju doświadczeń. Zabezpieczenia działają tak, żeby chronić przed gośćmi z zewnątrz. My natomiast przejdziemy sobie od wewnątrz. - uśmiechnął się Patrick.

- Czy w tym świecie mamy po drugiej stronie naszych ludzi? - zapytałem niepewnie.

- Nie wszystkich, ale są z nami niektórzy. To jest świat alternatywny. Tutaj może być całkiem kto inny po ich i po naszej stronie. Mamy piętnaście sekund, zanim portal się zresetuje. Chodźcie moi drodzy. - odparł Patrick.

Ruszył do portalu, a my za nim. Coś jednak było nie tak. Portal zaczął iskrzyć, jak wtedy, gdy się tutaj zjawiła Claudia.

- O nie... Szybko! Musimy skoczyć z drugiej strony - rzucił tylko. Gdy obchodziliśmy portal, od strony materaca wyleciało pięciu ludzi Instytucji.

- Rozpęd! - krzyczał Patrick.

Naukowcy mieli dziwną broń. Zauważyli nas sekundę przed skokiem. Zaczęli strzelać w portal. Na szczęście dziwne i świecące pociski nie przelatywały przez membranę portalu. Wlecieliśmy do środka. Po raz kolejny widziałem te same świetlne plamy co ostatnim razem. Tym razem obok mnie była Claudia i Patrick. Tamtego drugiego zostawiliśmy, bo już miał się nam nie przydać. Nagle coś nas wyrwało z zadumy. Świetlne pociski! Pojawiły się znikąd i mijały nas o centymetry. Miałem nadzieję, że byliśmy cali. Krzyk obok mnie krzyknął i sprawił, że przestałem w to wierzyć.

:c

Po drugiej stronie tunelu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz