Rozdział IV

328 14 8
                                    

-Skoro już tak idziemy, mogłabyś mi dokończyć?
-Co?
-No swoją historię.
-Aa tak.
-Uderz mnie w dłoń.
-Co? Po co?
-No uderz. -Zaśmiała się brunetka
Nate z całej siły uderzył w jej dłoń. Jego pięść aż zsiniała z bólu.
-Ał. Co jest?!
-Haha. Dużo trenowałam żeby tak umieć.
-ha ale jak ty to?!
-Uderzałam metalowe płyty i rozbijałam kamienie rękami.. Teraz nie czuje już nic.
-Ojaa. Długo ci to zajęło?
-15 lat.
-15 lat? Ojej. A jest jakiś szybszy sposób? Żeby no wiesz, nic już nie czuć?
-A co? Chciałbyś sie nauczyć?
-Noo w sumie to tak. Czesto się wspinam, więc mogłoby się przydać. - uśmiechnął się Nate
-W sztukach walki nie ma dróg na skróty.
-Szkoda...
-haha kiedyś Cię naucze za to jak się wspinać "bezboleśnie".
-Trzymam Cię za słowo.
-Rozumiem, że to była lekka kontynuacja twojej historii.
-No można tak to nazwać, w końcu zajęło mi to 15 lat.

***
-Cholera. Noc zapada.
-Trzeba tu przenocować.
-W środku lasu?
-A masz jakiś wybór?
-Ja pójdę pozbierać drewna na ognisko, mozesz mi pomóc jak chcesz.
-Wiesz co, ja zostanę i uzupełnię notatki gdzie jesteśmy dokładnie i rozplanuje dalszą drogę.
-Mam nadzieję że już się orientujesz i że nie zaplanujesz naszej drogi do wnętrza wulkanu.- Zaśmiała się Leks.
-ha ha ha bardzo śmieszne.
-No bardzo.
-Dobra już idź póki jeszcze jest jasno.
-Już sie robi "panie generale"

****
-Minęła już godzina a Leks nadal nie ma. Może coś sie jej stało?
-NATE!
Z daleka było słychać krzyk.
-Już idę!!
Nagle zauważył Leks stojącą na przeciwko Nadine.
-Spokojnie, Nate i tak cie nie usłyszy.
-Jak to?!
-Dostał zastrzyk nassenny.

Nate wyskoczył zza krzaków popatrzył się przenikliwie na Nadine i za nim z znienacka wyskoczył jakiś koleś i wstrzyknął mu lek.
Po chwili zemdlał. Widział tylko sylwetki. Zauważył jak Leks dostała mocno w twarz i upadła.

***
Obudzili się przywiązani do drzewa i jedną ręką przykutą do siebie. Leks szybko wyjęła nożyk i zaczęła ciąć linę. Udało jej się ale pojawiła się Nadine i zaczęła z nimi walczyć. Było im bardzo ciężko walczyć jak byli przykuci do siebie, ale na szczęście łańcuch był długi na metr. Nadine i jej ludzie zaczęli ich spychać nad urwisko, Już mogli zobaczyć jak jest wysoko. Nagle Nate powiedział:
-Wybacz Leks.
I spadli w przepaść. Ale on to przemyślał i zachaczyli się o gałąź wyrastającą z góry. Przywalili o siebie i zwisali. Leks ze wściekłością powiedziała:
-Cholera Nate!! Nie mogłeś mi chociaż powiedzieć jaki masz plan?! Tylko skaczesz w przepaść i tyle?! A gdyby ta gałąź była cieńsza?!
-Myślałem szybko żeby nas nie zabili.
-TERAZ TEŻ MOŻEMY ZGINĄĆ!
Wściekła kobieta zaczęła odbijać się od Nate'a.
-Co ty wyżywasz się?!
-NIE!
-To co w takim razie robisz?!
-Próbuje sie chwycić półki obok nie widać.
-Aha, no tak. Teraz ty mi nie zdradzasz planu.
-SORKI MYŚLĘ SZYBKO.
-Wybacz Leks. To było spontaniczne.
-Wybacze ci jak przeżyjemy.

Gałąź się zaczęła łamać..
-No tak. Bez tego nie mogło się obejść...
-Nate skacz! Złapię Cię jestem już jedną ręką na półce!
-Dasz rade nas utrzymać?!
-Zobaczymy.
Nate niepewnie skoczył i trzymał się łańcucha a Leks mocno trzymała się półki.. Ale niestety półka zbyt krucha i zaczeli spadać. Nagle wokół wszędzie kurz.

-OOO nie było tak źle. Myślałem że będzie bardziej boleć. A jak u ciebie Leks?
-ZŁAŹ ZE MNIE GRUBASIE!
-O matko. Wybacz.
Nate się zaśmiał a Leks kopła go z całej siły.
-Nie wystarczyło ci, że na gałęzi mnie kopałaś?
-Nie!
-No dobra już już! Możemy iść dalej?
-Chwila, daj mi chwilę odpocząć.

Uncharted PoszukiwaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz