Rozdział V

248 14 17
                                    

-Jak zdjąć te głupie łańcuchy?!
-Nie wiem i nie krzycz!- powiedziała groźnym głosem Leks.
-Musimy iść dalej, ale bez tych łańcuchów!
-ehhh powodzenia. Musimy dać jakoś radę.
-Zapada zmierzch. Musimy zrobić ognisko.
-Chodźmy po drewno.
-Jasne...
Weszli wgłąb mieszanego lasu, z niektórymi czerwonymi drzewami co ich troche zdziwiło. Potem zorientowali się ,że to krew.
-Boże ,gdzie my poszliśmy. - zadrzała brunetka.
-Nie mam pojęcia.
-Teraz nawet nie wrócimy do obozu, na dodatek wciąż mamy te łańcuchy!

Szli dalej i widzieli około 5 zwłok. Wszystkie zabite w inny sposób.
-Matko, co tu się stało.- Powiedział ze zdziwieniem Nate.
-Nie mam pojęcia. Straszne.
Jeden ma poderżnięte gardło, drugi powieszony, trzeci jest aż fioletowy! Prawdopodobnie uduszony. Czwarty nie ma nogi, a piąty skończył najgorzej, bo widać ślady jak ktoś go ciągnął.
-Skąd wiesz, że ktoś go ciągnął?
-Zobacz jak liście są ułożone, jeszcze błoto.
-No tak.

Podjęli decyzję, że pójdą to zbadać.. Szli może za śladami jakąś godzinę. Już chcieli odpuścić ale doszli do pewnej jaskini, jamy czy jak by to nazwać. Tam ślady się urywają.

-To jak wchodzimy czy wracamy i rozbijamy obóz?
-Wchodzimy!- Powiedział stanowczo Nate.
-Dobra, chodźmy.

Weszli do środka, przeciskali się przez rozkładające się zwłoki i krew. Nagle zobaczyli pełno kości w jednym miejscu, bardzo dużo kości..

-Słyszałeś to?
-Co?
-Jakieś kroki, dosyć ciężkie, Tooo, To niedźwiedź!
-Cichoo, nie krzycz tak, co jak co ale myślałem że to wiesz.
-Sorki.
-I co teraz?
-Coż jednym słowem mówiąc wpiepszyliśmy się do niedźwiedziej jamy i prawdopodobnie tak szybko nie uciekniemy.

Nagle było słychać wielkiego niedźwiedzia z raną na oku.
Był wiekszy od innych, co zaniepokoiło duet.
-Cholera. Jak uciekniemy?
-Hmmmm te kości są na górce a niedźwiedź na nią właśnie wchodzi.
-I co z tego?
-Jak niedźwiedź biega z górki to się przewraca bo ma inaczej ułożone wielkie, masywne ciało.
-No tak, jak mogłem zapomnieć.
-3...,2....,1!!!!
-BIEGNIJ!!!

Zaczęli tak szybko biec, że Leks nie zauważyła niskiego stropu, walnęła w niego mocno, na tyle mocno że zemdlała a na jej twarzy zrobiła się wielka szrama.
Nate nie mógł jej tak zostawić więc wziął ją na ręce i zaczął biec, niedźwiedź był tuż za nimi ale Nate wziął pistolet i strzelił w górę jaskini. Zawaliła się a on zdążył uciec z brunetką na rękach.

***
Przepraszam za taki krótki rozdział, ale gdybym to ciągła dalej to za dużo by to było XD Dziękuję za czytanie mojego ff 💞

Uncharted PoszukiwaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz