Wyskoczyłam prędko z autobusu i nie myśląc nawet o walizkach rzuciłam się biegiem przed budynek, gdzie czekały już na mnie dwie przyjaciółki: Lydia i Malia.
- Maluch biegnie! - krzyknęła Malia, a Lydia uniosła głowę znad telefonu i na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
Wyszczerzyłam się mocno i rzuciłam się w ramiona rudej i blondynki, które otoczyły mnie ramionami dając mi poczucie, że tu też znajdę dom.
- Tęskniłam za wami. - szepnęłam, a te odsunęły mnie na długość swoich ramion i zmierzyły spojrzeniem.
- Ślicznie wyglądasz. - pochwaliła Lydia i poprawiła kosmyk moich ciemnych blond włosów. - Naprawdę, zmieniłaś się przez te trzy miesiące.
- Wy zawsze wyglądacie super. - burknęłam, a te roześmiały się i otoczyły mnie ramieniem. - Jak z waszymi miłosnymi sprawami? - spytałam, a te przewróciły oczami.
- W ciagu wakacji zdążyłam być z trojką chłopaków z czego wszyscy okazali się dupkami. - powiedziała od niechcenia Lydia, a Malia kiwnęła głową.
- Ja miałam jednego. Nic ciekawego. - machnęła ręka blondynka, a ja westchnęłam. Naprawdę spore problemy one mają.
- Marigold! Które to twoje walizki?! - usłyszałam krzyk Harrego za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam już w pełni gotową piątkę, która najwyraźniej tylko czekała, aż ruszę zwoje tłuste dupko i wezmę walizki.
- Te żółte! - odkrzyknęłam, a ten wykonał dziwny ruch ręka i chwycił moją przenośną szafę. Zachichotałam na widok chłopaków, którzy obwaleni rzeczami szli w naszym kierunku.
- Marigold White. Kto to do cholery jest!? - pisnęła cicho Lydia, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Poznałam ich w autobusie. Są idiotami, ale bardzo ich polubiłam. Sami się wam przedstawią. - powiedziałam i ruszyłam na przód, aby odebrać Dylanowi i Harremu moje walizki.
- Co to za ładne dziewczęta, Marigold? - spytał mnie cicho Dylan, a ja zachichotałam i wskazałam na nie ręka.
- Ruda to Lydia, blondynka to Malia. Moje przyjaciółki z liceum. Zaawansowane w związkach i ogólne przeciwieństwo mnie, ale je kocham. - powiedziałam, a piątka kiwnęła głowami i przyspieszyła kroku, aby zaraz znaleźć się przy dziewczynach.
Przewróciłam oczami i przystanęłam, aby spojrzeć na zegarek. Spotkanie w auli już trwa od godziny, dlatego nie widziałam sensu w pójście na nie. Mogłam się domyślić, który akademik będzie nasz, ponieważ był cały w napisach od spreju i podpisach ludzi mieszkających w nim. Na pewno wszystkim się najbardziej spodoba. Ruszyłam w jego kierunku zostawiajac zajętą sobą grupkę, po czym przystanęłam przy tablicy ogłoszeniowej.
"CHCESZ TRAFIĆ DO NAJLEPSZEGO AKADEMIKA? PRZYJDŹ DO NIALLA HORANA!"
Teraz mogę się zastanawiać kto to do cholery jest Niall Horan.
- Blondyneczko, szukasz czegoś? - usłyszałam głos przy uchu. Podskoczyłam i złapałam się za serce.
- Zawału kiedyś dostane. - mruknęłam i odwróciłam się w stronę chłopaka o blond włosach i niebieskich oczach. - Właściwie to szukam Nialla Horana. Jest kimś do kogo mam się zgłosić, żeby tu pomieszkać z tamtą siódemką. - wskazałam na grupę, a chłopak zaśmiał się i przerzucił swoją rękę przez moje ramie.
- Otóż, maleństwo me, ja jestem Niall Horan i z wielką przyjemnością pozwolę ci tu zamieszkać. - powiedział, a ja uśmiechnęłam się szeroko i wysunęłam spod jego objęć.
- Świetnie, dziękuje bardzo. Idź do nich i powiedz, że tu mieszkamy, a ja zajmę pokoje. - powiedziałam na odchodne. Ruszyłam korytarzami do schodów, aż nie dotarłam na trzecie piętro budynku.
Tam wynalazłam rząd wolnych pokoi obok siebie, więc szybko zaklepałam pięć z nich i weszłam do środka. Było jeszcze pusto, łóżka były zasłane, a na białych poduszkach leżała fioletowa karteczka. Zaciekawiona chwyciłam jedną z nich i w myślach odczytałam jej tekst:
"Witaj w najlepszych akademiku!
Skoro się tu dostałeś to oznacza tylko, że nie jesteś przydupasem! Sprawdź się i nie zwal nam najlepszej opinii!Bractwo,
Niall Horan
i reszta "Prychnęłam i rzuciłam papierek na stolik nocny. Otworzyłam okna szeroko i wyjrzałam przez nie. Okazało się, że mam świetny widok na już ósemkę ludzi. Harry i Lydia rozmawiali z boku, Dylan i Scott zawzięcie gestykulowali, a Niall śmiał się z Malią, Codym i Jacksonem.
- Ej! - krzyknęłam głośno, a grupa zwróciła na mnie spojrzenia. - Przynieście tu swoje grube tyłki, bo za chwile zmienię akademik! - krzyknęłam, a ci wzięli swoje rzeczy i kręcąc głowami weszli do budynku pod czujnym okiem Nialla.
Musiałam czekać dobre siedem minut zanim wszyscy dowloką się na trzecie piętro. Już z końca korytarza mogłam wysłyszeć ich jęki i skargi na brak windy. Wysunęłam głowę zza drzwi i ponagliłam dziewczyny ruchem ręki.
- Pokoje są dwuosobowe, maleństwo. Obawiam się, że dzisiejszy dzień spędzisz jeszcze sama. - powiedział Niall, a ja przewróciłam oczami i schowałam się w pokoju.
- Przepraszamy, Marigold! Jesteśmy za ścianą! - krzyknęły dziewczyny, a ja mruknęłam coś pod nosem i zaczęłam wyjmować swoje pogniecione ubrania, kosmetyki, sprzęt i książki z walizek.
- Idziemy zwiedzić okolice. - usłyszałam głos Jacksona. Odwróciłam się i ujrzałam blondyna, który uśmiechał się lekko i opierał o framugę drzwi.
Mogłam spokojnie stwierdzić, że był bardzo przystojny i czarujący. Jego uśmiech i oczy na pewno zadawalał wiele dziewcząt w przeszłości lub teraźniejszości. Co wolicie.
- Oh, rozumiem że też mam iść? - spytałam z zadziornym uśmiechem, a ten zaśmiał się i odepchnął od drzwi.
- Oczywiście, że masz iść. Teraz zwiedzamy, a wieczorem zapraszają nas na imprezę powitalną do bractwa. W ogóle dziękuje ci w imieniu wszystkich, że wybrałaś ten akademik. Jest zdecydowanie najlepszy. - powiedział chłopak, a ja uśmiechnęłam się i podeszłam do niego.
- Idziemy? - spytałam.
- Idziemy.