- Dwa razy. - powtórzyłam wiadomość o moim pocałunku dziewczynom, podczas gdy siedziałyśmy razem w pokoju na łóżkach. Mało nie oszalały, gdy dowiedziały się, że miałam swój pierwszy pocałunek z "seksownym meżczyzną, którego chcą przelecieć".
- Tak szybko... normalnie, jak w jakiejś bajce! - pisnęła Malia zeskakując gwałtownie z łóżka. - Może też zacznę wylewać szejki na chłopaków?
- Prędzej dostaniesz w twarz. - powiedziała Lydia nakładając drugą warstwę różowego lakieru na paznokcie.
- Mari nie dostała. - naburmuszyła się blondynka i położyła się na łożku.
Zaczęłam zauważać podobieństwo pomiędzy nią, a Dylanem. Oboje są pogrzani, a zarazem kochani i mili. Energia rozpiera ich na każdym kroku, a odwaga jest zawsze przygotowana do walki.
- Właśnie. A co pomiędzy tobą, a Jacksonem? - spytałam ciekawa biorąc następną chrypkę z torby.
- Pieprzyliśmy się. Jest bardzo dobry i ogólnie milutki. - powiedziała niby beznamiętnie, jednak w jej oczach zauważyłam szczęśliwe ogniki.
- Podoba ci się. - skomentowałam jej wypowiedz. Ruda uniosła głowę znak paznokci i uśmiechnęła się lekko.
- Być może. - mruknęła.
- Oh, to urocze. - powiedziała Malia sarkastycznie kręcąc oczami. Lydia zgromiła ją spojrzeniem, a blondynka uniosła ręce w geście poddania i podeszła powoli do szafy. - Wybieramy się dziś, gdzieś?
- Szczerze mówiąc mam ochotę posiedzieć dziś już do końca z wami w akademikach. Pójdziemy do chłopaków wszyscy i posiedzimy. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Byłam naprawdę zmęczona szczerze nie wiem czym.
- Nie chcesz spotkać się z Isaaciem? - spytała Lydia mrużąc na mnie oczy. - Przeszliście już trzeci etap.
- Nie było nawet pierwszego i drugiego. - prychnęłam.
- Widzisz jacy jesteście szybcy? - uśmiechnęła się, a ja przewróciłam oczami i padłam plecami na łóżko. - Na twoim miejscu poszłabym dziś się z nim pieprzyć.
- Jesteś, jak królik! - krzyknęła Malia. - Taki pieprzący wszystko królik!
- Oh, zamknij się. - zaśmiała się Lydia i rzuciła dziewczynę poduszką.
- Nie chcę się z nim spotykać. - wróciłam do tematu poważnym tonem. - Dla mnie to nie takie hop-siup. Całowałam się z nim dwa razy, fakt... ale nie czuje się z tym dobrze. Nie znam go. Wiem jedynie jak się nazwa, i że siedział w więzieniu... w więzieniu, rozumiecie? Myślę, że powinnam zacząć go unikać.
- Ale, czy to czasem nie jest tak, że to ty go tak naprawdę zachęcasz do rozmowy? - spytała Malia siadając koło mnie.
- Chyba jest pół na pół. - mruknęłam chowając twarz w dłoniach. - Uhhh....
- Skarbie, słuchaj ty mnie. Wiem, że jesteś wiesz... niedoświadczona w tych sprawach i w ogóle, ale zacznij żyć, jak dorosła osoba. Spróbuj być niegrzeczna. Wiem, że stać cię na pojedyncze odzywki, ale pracuj też fizycznie. - powiedziała Lydia pewnie i rzuciła lakier na podłogę. - Podoba ci się?
- Co? Kto? Isaac? Pff, nie! - powiedziałam nerwowo.
I teraz po części mówiłam im prawdę, a po części je okłamywałam. Szczerze to nie byłam w ogóle pewna swoich uczuć. Czy Isaac mógłby mi się podobać? Na pewno mógł. Był przystojny i uh... idealny wyglądem. Ale czuję się przerażona w jego towarzystwie przez większość czasu. Czy tak zachowujesz się przy osobie, która ci się podoba?
Lydia przewróciła oczami i usiadła obok mnie, żeby objąć mnie i położyć głowę na moim ramieniu.
- Obserwowałam go dziś. - wtrąciła Malia. - Podobasz się mu, to widać.
- Lub po prostu chce mnie zaliczyć. - prychnęłam opierając głowę o ramę łóżka. - Chciałabym z kimś porozmawiać o jego zachowaniu. Z Niallem, ale Niall się boi wyjawić chociażby rąbek prawdy!
- Podpuść go jakoś. My też spróbujemy. - powiedziała Lydia. - A ty skoro nie chcesz się z nim za wiele spotykać, to się nie spotykaj! Zobaczymy co zrobi, hm? Taki eksperymencik.
- Uh, głupio będę się z tym czuć. Robie eksperymenty o Isaacu pod niewiedzą Isaaca! Boje się go, a wy mnie zostawiacie w takiej sytuacji. - westchnęłam zamykając oczy.
- O jeju, a skąd wiesz że on też nie robi tobie eksperymentu? - spytała Malia.
- Nie wiem.
- To on też się nie dowie! - wykrzyknęła blondynka.
Pokręciłam głową zrezygnowana i podniosłam się z łóżka.
- Idziemy do chłopaków? - zmieniłam temat, a dziewczyny pokiwały głowami i zebrały się do wyjścia.
Drzwi otworzył nam Cody, na którego nosie tym razem leżały okulary. Musiałam przyznać, że wyglądał uroczo i nie mogłam się doczekać, żeby za pare dni zobaczyć go nad książkami.
- Cześć. - uśmiechnął się i wpuścił nas do pokoju, z którego było już wyraźniej słyszeć podniesione głosy chłopaków. Najwyraźniej wszyscy juz tu byli.
- Hej. - przywitałam się z grupą chłopaków, którzy rozwalali się po łóżkach i pili piwo.
- Cześć, Mari. - powiedział Scott, który chyba jako jedyny zainteresował się naszym przyjściem.
Lydia od razu poszła do Jacksona, żeby zacząć się jeść, Malia siadła koło Dylana, a ja ostatecznie wylądowałam koło Harrego i Scotta.
- Piwa? Mam cytrynowe. - zaproponował Scott. Wzruszyłam ramionami i odebrałam od niego butelkę. Pociągnęłam pare łyków, po czym z uśmiechem oddałam jego własność. - Czy wy też jesteście tacy zmęczeni? - walnął Scott kładąc się na plecy.
- I to kurwa jak. - powiedział Harry obejmując mnie ramieniem.
- Mógłbym pójść na siłownie. - westchnął Scott.
- A ja w końcu ruszyć się po gitarę. - mruknął Harry biorąc kolejny łyk piwa.
- Kupiłbym w końcu notatniki. - odezwał się Cody. Spojrzałam na niego z głupim uśmiechem. Uwielbiałam jego zamiłowanie do nauki.
- Poszedłbym zwiedzić las. - powiedział Dylan, a Malia kiwnęła głową.
- Znaleźlibyśmy skarb. - Malia wyszczerzyła się, a Dylan objął ją ramieniem i pocałował w bok głowy. Oh, no uwielbiam ich.
Jackson i Lydia byli natomiast bardzo sobą zajęci i szczerze bałam się o ich zdrowie. Za chwile wylądują w szpitalu z pogryzionymi ciałami i będą się tłumaczyć, że wilki ich napadły.
- A ty, Marigold? Mogłabyś coś zrobić, ale jesteś zbyt leniwa, żeby to zrobić? - spytał Harry pukając mnie w czubek głowy.
- Um... mogłabym pójść się umyć i pójść już spać. - mruknęłam, a chłopak zaśmiał się i wziął swoją rękę.
- Droga wolna. - wyszczerzył się, a ja pacnęłam go w ramie i wstałam z łóżka. - Ej, serio idziesz?
- Jestem zmęczona. Jutro będę nieżywa. - westchnęłam i delikatnie przetarłam oczy. - Dobranoc wam.
Wszyscy powiedzieli mi standardowe pożegnanie i machnęli ręka, a ja faktycznie wykończona wyszłam z pokoju. Skierowałam się do siebie, wzięłam potrzebne rzeczy i ruszyłam do łazienki, żeby się umyć. Po załatwieniu łazienkowych spraw mogłam wrócić juz w piżamie do pokoju. Mogłam się położyć pod ciepłą kołdrą i jeszcze raz pomysleć o planie ignorowania Isaaca.
Co jeśli się zdenerwuje i coś mi zrobi? A co jeśli on wcale nie będzie miał zamiaru mnie zostawić i nie będę miała wyboru? Przecież nie będę udawała głuchej. Mogłam jedynie próbować, ale to jutro. Byłam wykończona, moje oczy kleiły się i nawet myśli zostawiły mnie na chwile w spokoju.