Obudziłam się czując niezwykłe gorąco w okolicach brzucha. Lekko uniosłam kołdrę i cóż, tego się nie spodziewałam.
Isaac leżał głową na dole mojego brzucha, a ręka spoczywała spokojnie na mojej prawej piersi. Wciągnęłam głęboko powietrze i najdelikatniej, jak umiałam ściągnęłam dłoń chłopaka, a jego głowę zsunęłam na materac. Gdy wydał z siebie pomruk myślałam, że się obudził, jednak myliłam się. Isaac Lahey ma na pewno bardzo mocny sen.
Chwyciłam z ziemi koszulkę Isaaca i przełożyłam ją przez głowę. Przeczesałam palcami włosy i otworzyłam drzwi. Z dołu usłyszałam dźwięki rozmów co nie było słyszalne z pokoju. Może Isaac ma wyciszające ściany?
Wyjrzałam z piętra i zobaczyłam na dole siedząca już ekipę, a raczej walającą się na sobie grupę zwierząt. Dziewczyny przysypiały na chłopakach, a chłopcy nie byli dłużni.
- Dzień dobry. - powiedziałam im w połowie drogi na schodach. Wszyscy podnieśli głowy, jak oparzeni i spojrzeli na mnie wymownie.
- Co ty tu robisz tak wcześnie?
- Czemu masz na sobie męską koszulkę?
- Gdzie spałaś?
Pytali mnie wszyscy po kolei mierząc mnie wzrokiem, niczym srodzy rodzice.
- Mówiliśmy, żebyś została. - usłyszałam śmiechy, a po głosach rozpoznałam Dave'a i Nialla.
Zarumieniłam się i spuściłam głowę, po czym zeszłam już do końca na parter.
- Kogo to koszulka?! - pisnęła znowu Lydia wyskakując gwałtownie z objęć Jacksona.
- Moja. - usłyszałam głęboki i zachrypnięty lekko głos z góry. Uniosłam głowę i ujrzałam uśmiechniętego szeroko Isaaca, który przyglądał się nam chwile.
- Ekhm... - odkaszlnęła Lydia. - Dlatego nie przyjechaliście, bo ten tego? - pytała ruda cały czas chrząkając.
- Uwierz mi. Była niesamowita. - powiedział Isaac stając szybko obok mnie. Wybałuszyłam oczy i odwróciłam się do chłopaka.
- Co ty wygadujesz? - spytałam głośniej, niż chciałam. Złotowłosy zaśmiał się i zaczął iść w stronę kuchni.
- Nic się wczoraj nie wydarzyło. - powiedziałam naburmuszona patrząc po kolei na wszystkich.
- Jesteś pewna? - spytał Harry poruszając zabawnie brwiami.
- Tak... - mruknęłam, a Scott uniósł brwi.
- Coś niepewne to "tak". - powiedział mrużąc oczy. Przewróciłam oczami i usiadłam na stołku przy wyspie kuchennej.
- Oh, mówi że nic się nie wydarzyło, to nic się nie wydarzyło, prawda Marigold? - uśmiechnął się Cody, a ja odwzajemniłam gest jedynemu normalnemu tu.
Zdziwiło mnie dlaczego Malia nie zaczęła skakać w koło po salonie. Spojrzałam w lewo u ujrzałam, jak rozmawia cicho z Dylanem w kąciku kanapy. Uśmiechnęłam się na ten widok, po czym odwróciłam się w stronę Isaaca, który parzył sobie kawę.
Gdy się odwrócił w moją stronę wystawiłam mu środkowy palec na co ten prychnął. Przewróciłam oczami i z powrotem odwróciłam się w stronę grupy.
- Wybieramy się dziś gdzieś? - spytałam grupy. Lydia uniosła brwi, a niektórzy chłopacy posłali mi spojrzenie typu "żartujesz sobie?". - No co!
- Ja jestem wykończona, prawda Jackson? - powiedziała Lydia posyłając zadziorne spojrzenie blondynowi.
- Oh, pewnie. - mruknął i wstał z kanapy. - My już pójdziemy. - powiedział i machnął do nas ręka. Lydia poszła za nim i po chwili oboje zniknęli za drzwiami frontowymi.
- Ja zdecydowałem się pójść kupić gitarę, a Cody książki, także my też już polecimy. - powiedział Harry i po chwili dwójka rownież poszła.
- Em... my chcemy pójść do kawiarni... - rzucił Dylan.
- We dwójkę. - powiedziała Malia i cóż, oni też sobie poszli.
- A ja znalazłem świetną siłkę. - powiedział zadowolony Scott pocierając uda.
- Serio? Gdzie? - spytał Dave dokańczając piwo.
- Pokaże ci. Weź rzeczy. - rzucił Scott i podszedł do drzwi. - Za dziesięć minut pod akademikiem?
- Jasne. - i Dave rownież zniknął.
Zostałam ja, Niall i Isaac.
- Ty też znikniesz? - prychnęłam patrząc na Nialla. Blondyn pokiwał głową i usiadł na kanapę.
- Ja zostaje. - uśmiechnął się.
- Wreszcie ktoś. - wyrzuciłam ręce w powietrze a blondyn zaśmiał się.
- Zapomniałaś, że też tu jestem. - powiedział mi Isaac do ucha na co podskoczyłam na stołku.
- Kręcicie ze sobą? - spytał Niall patrząc wymownie na naszą dwójkę.
- Nie! - krzyknęłam szybko, a Isaac prychnął i oparł się plecami o blat.
- Wcale się nie lizaliśmy i nie spaliśmy razem w łożku. - szepnął mi złotowłosy do ucha. - Już byłem naprawdę blisko wypieprzenia cię... wyobraź sobie tylko, jak rozpycham cię na boki. - mruczał, a ja wzdrygnęłam się i zeskoczyłam ze stołka.
- Wydaje mi się, że... - zaczęłam mowić.
- HEJKAAA! - usłyszałam krzyk od drzwi frontowych. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam piękną, długonogą blondynkę o dużych niebiesko-zielonych oczach.
Dziewczyna przeleciała wzrokiem salon, aż jej wzrok nie zatrzymał się na Isaacu.
- ISAAC! - pisnęła i rzuciła się w stronę zakłopotanego chłopaka. Jednak, gdy dziewczyna owinęła swoje ręce wokół jego szyi on nawet nie zachciał protestować. Ścisnął jej pośladki i uśmiechnął się zadziornie.
- Tęskniłam. - mruknęła składając pocałunek na jego szczęce.
- Ashley. Nie tu. - powiedział cicho Isaac i musnął pojedynczo jej usta. Juz po chwili obydwoje gnali schodami do góry.
Otępiała patrzyłam na ścianę przed sobą kompletnie wyprana z emocji.
- Niall... kto to był? - powiedziałam cicho nie odrywając wzroku od ściany.
- Eh... to była Ashley. Gdy Isaac tu był to pieprzyli się codziennie. Nie darzą się zadnymi uczuciami, po prostu wiesz. Seks i tylko seks. - powiedział blondyn zakłopotany. W moich oczach zebrały się łzy... ale w sumie czego ja oczekiwałam.
- Oh. - zaśmiałam się cicho. - Ja... ja już pójdę, Niall. - z moich ust wydobył się szloch.
Zeskoczyłam ze stołka i szybkim krokiem poszłam w stronę drzwi.
- Ej mała, czekaj no. - powiedział szybko Niall. Odwrócił mnie w swoją stronę i wziął mnie w swoje objęcia. - Oni nawet ledwo co się lubią. To nic, naprawdę.
- Lubię go... - przyznałam i ścisnęłam koszulkę blondyna. - Zignorował mnie i poszedł za nią, jak piesek. - z moich oczu wyleciały następne niekontrolowane łzy.
- Nie wiedziałem, ze przyjeżdża. - westchnął głaszcząc moje włosy. - Nie przejmuj się, skoro przyjechała to na pare dni. Mieszka w Nowym Jorku i pewnie przyjechała odwiedzić brata tu. To chwilowe.
- I trudne. - szepnęłam.
- Wiem. - powiedział i odsunął mnie długość swoich ramion.
- Ej! Nialler, daj trochę wódeczki! - krzyknął z góry Isaac dosłownie śmiejąc się ze szczęścia.
Gdy na mnie spojrzał jego mina zrzedła, a policzki poruszyły się nerwowo.
- Kurwa. - przeklął pocierając czoło.
- Pa, Niall. - powiedziałam i po otarciu następnych łez wybiegłam z domu bractwa, żeby jak najszybciej zagnieździć się w u siebie w pokoju i popłakać za osobą, która wlazła niespodziewanie i zaprzątała moją głowę.
Cztery dni. Nie mogłam się jeszcze zakochać... zauroczyłam się. To tyle, napewno kurwa.