***
- Daj spokój! - mruknął speszony chłopak.
- Nie. Nie mam innych bandaży, a ojciec mnie zatłucze jeśli się w nich nie pojawię! – panikowała dziewczyna.
***
*Aida*
Czerwone oczy nie znikały. Chwyciłam Igazziego i ścisnęłam. Mocno.
- Dlaczego oczy nadal mam wściekle czerwone? - wściekłam się.
- Godzinka i znikną, luzik. A teraz puść mnie. - zacharczał - Będziesz mieć mnie na sumieniu.
- A z przyjemnością, wiesz? - zmrużyłam oczy.
Z wypiekami na zwykle porcelanowych policzkach, nieufna puściłam białe kwami. Tikki od razu rzuciła się, żeby mnie uspokoić. W końcu to wychodziło jej najlepiej.
Masakra. Teraz będę musiała być dwiema bohaterkami naraz. Cholera! Co zrobię, gdy będą potrzebne obie?
Przez moje okno, niespodziewanie przeleciało dziwne zdeformowane coś z namalowanym skarabeuszem w kropki. Zdumiona podniosłam kamyk z mojej toaletki. Wyjęłam pochodnię ze stojaka i przybliżyłam go do malunku. Jego skrzydła były bielutkie z delikatnymi, ledwo widocznymi czarnymi kropeczkami. Wydałam z siebie bliżej nieokreślony dźwięk i wypuściłam kamyczek z dłoni. Z pochodnią w dłoni zdjęłam z siebie swoją sukienkę i zaczęłam obwiązywać na sobie bandaże tworząc coś na kształt spódnicy i bluzki przykrywającej tylko biust. Obecnie panowała moda na przeźroczyste ubrania, ale ja nadal praktykowałam tradycyjny strój z bandaży. Włożyłam na głowę swój diadem i zaczęłam schodzić do dawnego pokoju mamy. Od pewnego czasu tam chodzę, studiuję przeróżne papirusy z jej zapiskami, wspominam i uczę się. Jedynym minusem jest chodzenie tam z przynajmniej dwiema pochodniami, bo inaczej nic nie widać.
Stare, pięknie pachnące szaty mamy. Kocham je przymierzać. Wtedy wspomnienia odżywają na nowo. Moja mama opowiadająca mi o świecie skutym lodem, śpiewająca mi przeróżne piosenki i robiąca mi skomplikowane zawsze piękne fryzury. Jej pokój składał się z pięknie rzeźbionego łoża, kamiennego stołu, toaletki i biblioteczki, którą uwielbiałam studiować. Gdy dotarłam do końca schodów i z całej siły pchnęłam rozwalające się już drzwi, zawiesiłam pochodnie na ścianie. Podeszłam do biblioteczki by wyjąc kolejny papirus, a Tikki i Igazzi zaczęli kłócić się w rogu pokoju. Usiadłam na kamiennym stole i rozwinęłam zapiski. Zaniemówiłam. Kawałek dziennika mojej mamy!
"Ramzes coś podejrzewa. Obawiam się, że będę zmuszona znowu przenieść się w czasie. Tylko jak? Moje moce powoli się wyczerpują. Ściana, otwór, wolność."
Ostatnie trzy słowa były podkreślone.
Przenieść się w czasie?
- Igazzi. Moja matka miała Miraculum Tygrysicy przede mną? - zapytałam.
Kwami wyrwało mi fragment zapisków mamy z ręki. Przejechało powoli, zastanawiając się nad pismem po wąsach.
- Ale Fatima się nie przeniosła w czasie. To niemożliwe. Pamiętałbym to.
- Fatima? Moja matka miała na imię Hessa. - założyłam ręce na piersi. - Bredzisz, wąsaczu.
- Fatima, Hessa. Hessa to siostra Fatimy.
- Hessa miała siostrę? - nic z tego już nie rozumiałam.
- Wyjaśnię później, nie zawracaj mi teraz głowy. - warknął stworek.
Moja brew powędrowała w górę. Zdziwiona podniosłam się ze stołu i oparłam o ścianę. Nagle straciłam twardy piaskowiec za plecami i poleciałam do tyłu.
*Nathan*
Kolejny beznadziejny dzień już za mną. Kolejny beznadziejny dzień bez moich rodziców. Kolejny cholernie beznadziejny dzień bez wyznania Aidzie co do niej czuję. Ona... Była taka cudowna. Jak kwiat. Czasami jest piękny, dopiero co zakwitł, a czasami jest ponury i zamknięty w sobie. Taka właśnie jest moja droga przyjaciółka. Chciałabym wyznać Aidzie moją miłość. Tylko teraz ona nie jest taka pewna jak wcześniej. Coś straciłem z tej miłości. Kolejny kawałek mojego serca się ukruszył, gdy zobaczyłem białowłosą dziewczynę w masce. Ten kolejny okruch powędrował do niej. Jej piękne, czerwone oczy były pełne troski, gdy na mnie spojrzała. Mało się nie roztopiłem. Ale mówią "stara miłość nie rdzewieje." Nadal kocham Aidę. Ale już nie w całości i nie z taką pewnością jak kiedyś. Czasami Aida tak przypomina mi Biedronkę, że mam ochotę się na nią rzucić, ale dobrze wiem, że za tą maską skrywa się ktoś inny. Ktoś inny. Zupełnie inny.
Plagg usiadł mi na głowie. Głosem pełnym nienawiści wrzasnął mi do ucha:
- Idioto, dawaj mi ser, a nie bujaj w obłokach!
Podskoczyłem jak oparzony. Szkoda, że przemoc wobec kwamis jest pewnie zabroniona. Bardzo szkoda. Niedługo będę za nią siedzieć, bo ledwo się powstrzymuję od zagryzienia tej przeklętej czarnej kulki.
Wstałem i praktycznie od razu moja twarz spotkała się z podłogą. Runąłem jak długi na podłogę, potykając się o przeklęty stoliczek. Zdenerwowany kopnąłem go. Sekundę później podskakiwałem na jednej nodze wijąc się z bólu. Zapomniałem, że był zrobiony z bardzo twardego kamienia. Westchnąłem, zgarnąłem ser ze stołu, rozpakowałem i podałem Plaggowi. Zaraz później wyjąłem kawałek papirusu ze swoje plecaka, oczywiście gdy uporałem się z tasiemką. Zacząłem pisać.
"Już sam nie wiem co mam zrobić, moja niezdarność i obecna sytuacja mnie przerasta. Niedługo zacznę gadać do palmy, całować się z Plaggiem i tańczyć na pustyni bez spodni. Najchętniej utopiłbym się w Nilu, ale to dopiero gdy razem z Biedronką pokonam tego psychola przebranego za wielkiego motyla czy tam ćmę."
- Ej! Jeszcze czego! Nigdy cię nie pocałuję, psychopato! - rzucił zniesmaczony Plagg - Właśnie obrzydziłeś mi mój ser.
- Mam nadzieję, że wyjdzie ci to na dobre. - powiedziałem.
Stworek pokręcił główką z niedowierzaniem i wpakował sobie dwa razy większy ser od niego samego do pyszczka.
- Zresztą, wal się, farbowany koteczku, idę popływać. - pokazałem mu palcem co o nim sądzę i wyszedłem trzaskając drzwiami.
- A żebyś się utopił! - krzyknął za mną kotek.
Prychając, ruszyłem najpierw po Aidę, by spytać się czy idzie popływać ze mną. W ekspresowym tempie dogadałem się ze strażnikiem i ruszyłem do jej pokoju. Zapukałem. Gdy po minucie nikt mi nie odpowiedział, sam otworzyłem sobie drzwi. W środku była tylko jedna jej służka.
- Yyy... Mogę wiedzieć gdzie poszła Aida? - schowałem dłonie za plecami.
- Księżniczka Aida udała się do pokoju swojej matki. Po schodach na dół. - uśmiechnęła się młoda dziewczyna.
Pokiwałem głową z wdzięcznością i zacząłem schodzić po schodach. Na końcu korytarza zauważyłem z lekka rozwalające się drzwi z wyrytymi hieroglifami, których nie potrafiłem odczytać. Wszedłem do pomieszczenie bez pukania. W ścianie była wyryta wielka dziura.
- Aida? - mój zaniepokojony głos odbijał się echem od ścian.
Bez zastanowienia pochyliłem się, starając zmieścić się w dziurze. Walnąłem się boleśnie w głowie i wylądowałem w środku na mokrej podłodze. Mrucząc wściekle pod nosem, ruszyłem przed siebie.
******
Kolejny rozdział pojawi się jutro. Jako, że najpierw piszę w swoim zeszycie, a później przepisuję je na wattpada, wstawienie rozdziału zajmuje mi dość dużo czasu zwłaszcza, że jestem człowiekiem leniwym. Przepraszam! Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Jeśli nie, zagłosuj na moje FF i poleć znajomym. :)
CZYTASZ
Miraculous: Egipskie ciemności
FanfictionStarożytny Egipt; Aida i Nathan dostają swoje Miracula. Jak faraon zareaguje na nowych superbohaterów? Czy Nathan odnajdzie swoich rodziców? Czy Aida wreszcie podporządkuje się swojemu ojcu, Ramzesowi II? Sprawdźcie sami!