#1

1.9K 81 14
                                    

Siedzę, patrząc na morze. Z górki zawsze widać zachód słońca, ale tym razem jest inaczej. Słońca nie ma, jest zimno i szaro. W końcu jest wrzesień...

Jutro poniedziałek... najgorszy dzień tygodnia, bo znowu muszę wrócić do tych ludzi... Jestem dopiero miesiąc w nowej szkole, a już mam dość. Znając życie nikt nawet się nie zorientuje, że przyszłam do szkoły. Niestety mama będzie kazała mi do niej iść, więc jeszcze jeden dzień odpoczynku od ludzi mogę skreślić z listy marzeń.

Jest już 21:26. Rodzice będą się martwić, że mnie nie ma. Kogo ja oszukuję... albo będą znowu się na mnie drzeć, albo nawet nie będą pytać gdzie byłam, bo w końcu... po co im to do życia potrzebne. Zachodu nie zobaczę, więc mogę już się zbierać. Szłam sobie powoli jedną z głównych ulic w naszym miasteczku oglądając bluzki, spodnie i sukienki w drogich sklepach. Ludzie już je zamknęli, więc na ulicy jest pusto. Spojrzałam na zegarek. Była 21:49. Za jakieś 10 minut będę w domu. Rodzice już chyba przyzwyczaili się, że nie piszę do nich, o której wrócę, bo w każdym momencie może się to zmienić, więc i teraz nie było potrzeby pisania im tego.

Weszłam do domu punkt 22:00. Może jutro zaśpię do szkoły... Fajnie by było, ale niestety. Jak mnie budzik nie obudzi, to zrobi to mama. Wyjęłam klucze z tylnej kieszeni spodni i otworzyłam drzwi. Rodzice siedzieli w dużym pokoju i oglądali jakiś film. Weszłam cichutko po schodach do swojego pokoju. Mój niebieski pokój z czarnym łóżkiem pod oknem, komodą i szafą po lewej stronie i lustrem koło moich drzwi wyglądały tak samo jak zawsze... Oczywiście musiałam zostawić otwartą szafę z ubraniami. Na biurku, który stał koło lustra położyłam klucze i telefon. Wzięłam piżamę i poszłam przebrać się do łazienki. Na korytarzu zastałam mamę, która właśnie podążała w stronę mojego pokoju.

- Chciałam zobaczyć czy już wróciłaś - zaczęła.

- Więc już teraz wiesz - powiedziałam lekko zdenerwowanym tonem. Ona wie dlaczego, ale teraz chyba tego nie wychwyciła.

- Tak. Wiem. Dobra, idź się przebrać pierwsza. Sama właśnie chciałam iść.

- Dziękuję za pozwolenie - ukłoniłam się lekko. - A teraz jeśli pani pozwoli pójdę już.

- Marry co z tobą?! - krzyknęła do mnie. Zamknęłam oczy. Raz... wdech, Dwa... wydech.

- Nic - zeszłam po schodach na dół. Nawet nie zamierzałam się tłumaczyć. 

Weszłam do łazienki i zaczęłam płakać. Oparłam się dłońmi o umywalkę i patrzyłam, jak łzy pełne tuszu do rzęs skapują do wnętrza muszli. W końcu zmusiłam się by popatrzeć w lustro. Dziewczyna o brązowych, sięgających prawie do ramion włosach z zielonymi oczami i czarnymi plamami. Widzę to prawie codziennie... z wyjątkiem czarnych plam, dawno ich nie było. Wzięłam chusteczkę wilgotną i wytarłam się by chociaż trochę wyglądać, jak człowiek. Popatrzyłam jeszcze raz w lustro, by zobaczyć, czy jeszcze gdzieś nie został mi tusz, a gdy tylko zobaczyłam, że tuszu brak od razu odwróciłam się od lustra. Nie chciałam więcej na siebie patrzeć. A przynajmniej nie w ten sposób. Słyszałam kiedyś cytaty które mówiły: ,, Po co mam iść spać, jak nie mam dla kogo wstać'' lub coś podobnego. Ja lubię sen. Niestety nie lubię wstawać, bez względu na to czy to jest weekend czy środek tygodnia, czy chociażby poniedziałek. Dobra Marry... już nie myśl o tym... przebierz się i idź spać. Może jutro będzie lepiej. Takie marne pocieszenie...

Po pięciu minutach już wyszłam z łazienki. Ku mojemu zdziwieniu mama nie czekała, żeby wejść po mnie. Może znowu się kłóci z tatą na temat mojego zachowania... a może poszła do siebie, bo zorientowała się, że prędko z pomieszczenia nie wyjdę? Mimo wszystkich tych podejrzeń wróciłam do swojego pokoju. Wszystko było na miejscu. Spojrzałam na telefon. Zero wiadomości, zero nieodebranych połączeń, zero powiadomień z portali społecznościowych. Jak w życiu tak i w Internecie. Samotność doskwiera i tu i tu. Ale co mi po przyjaciołach, gdy i tak wszyscy albo mnie wystawią, albo zapomną, albo - co najgorsze - będą chcieli zostać i to na zawsze. Nie umiem zawierać przyjaźni. Na razie i tak mogę liczyć tylko na siebie. Nie umiem zaufać komuś innemu niż sobie. I raczej prędko się to nie zmieni.

Miałam dość wszystkiego. Tego co mnie otacza. Oby jak najszybciej skończył się ten jutrzejszy dzień. Znowu pójdę na plaże i będę oglądać zachód słońca, oby jutro się pojawił. 

Z tą wiadomością zasnęłam. Sama, samotna, osamotniona, z 3% nadzieją na lepsze jutro, lecz z 97% pewnością, jak będzie naprawdę. Z wiedzą, że nie mam dla kogo jutro wstać.

ZmianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz