#8

596 38 7
                                    

Gdy wyszliśmy ze szkoły, David zadał mi pytanie:

- Co się stało? - byliśmy tylko my, Jacob mieszka gdzie indziej więc z nami nie szedł. 

- Paul poprosił mnie ...

- Paul? - zapytał zdziwiony 

- Yyy... Tak? 

- Wiedziałem... 

- Co?

- Widziałem, że rozmawiałaś z Janet, a potem zagadałem się z Austinem, a jak znowu się odwróciłam by do ciebie podejść ciebie już nie było, ale widziałem też tego Paula, który rozmawiał z Denisem. Denis dał mu coś do ręki. Może obaj coś uknuli, nie wiem. 

- Jeśli już, to bardziej Kamil im kazał, oni by nic nie wymyślili. Ale wracając... Poszłam do sali 26, bo podobno pani woźna tam coś zostawiła, więc poszłam po to, a jak chciałam wyjść to drzwi były zamknięte na klucz i nie dało się wyjść. 

- Nie mogłaś zadzwonić? 

- Nie wzięłam telefonu? 

- To się bierze? - powiedział z uśmieszkiem, jakby chciał się droczyć. Nie wyszło mu. 

- Przepraszam, nie wiedziałam, że zostanę zamknięta w sali. - Spojrzałam na niego z lekką złością i ironią. 

- Dobra, dobra, tylko nie bij - uśmiechnął się i uniósł ręce w geście poddania się. - I co dalej się stało?

- Siedziałam w tej przeklętej sali i czekałam na pomoc, potem wołałam przez okno, ale dalej to nic nie dawało. W końcu usłyszałam czyjeś kroki i okazało się, że to Jacob i pomógł mi stamtąd wyjść. A teraz powiedz co mnie ominęło.

- Na początku martwiłem się, jak nie wiem co, dlaczego cię nie ma, a potem widziałem na lekcji, jak Denis mówi coś na ucho Kamilowi, a ten się uśmiechnął. Chwilkę się zastanawiałem, ale chyba zbyt długo, bo pani zwróciła mi uwagę, że nie słucham. Kilka minut przed końcem lekcji Jacob wyszedł po kredę, bo się skończyła, a potem wrócił z tobą, tyle wiem. - zrobił smutną minę i zbladły mu oczy. Było coś nie tak. 

- Co jest? 

- Nic. Po prostu... Trochę żałuję, że to nie ja cię uratowałem. - Spojrzałam przed siebie i zrobiło mi się głupio. Nie wiem czy chciałam to usłyszeć. Trochę to dziwne, że tak się o mnie martwi. Ale zawsze coś niż nic. 

- Spokojnie, znajdzie się druga okazja - popatrzyłam na niego ze sztucznym uśmiechem. W sumie to dobrze, jakby innych okazji nie było. 

- Co? 

- Na pewno będą inne okazje. 

- Em... Ja to na głos powiedziałem? - zaśmiałam się. Myślałam, że żartuje. Ale po chwili zobaczyłam jego zakłopotanie i przestałam się śmiać. Zrobiło się niezręcznie i zapadła grobowa cisza. Już dochodziliśmy pod mój dom kiedy David zapytał - Dzisiaj też idziemy zobaczyć zachód słońca? 

- Wiesz... Dzisiaj miałam za dużo wrażeń - głupio mi się zrobiło, że go okłamuję - może jutro. - Sama chciałam iść zobaczyć zachód. Z jakiegoś powodu zaczęłam się go krępować. Nie wiedzieć czemu. - To pa. - zastanowiłam się czy go nie przytulić, widać było, że tego chce, ale ja po prostu poszłam do domu i przy drzwiach odwróciłam się, by mu pomachać i uśmiechnąć się. 

Skąd ta nagła krępacja Marry? Przed chwila przytuliłaś Jacoba na korytarzu, a boisz się przytulić chłopaka, który wczoraj ci pomógł? 

Tata z mamą siedzieli na kanapie i oglądali jakiś serial. Przywitałam się z nimi i poszłam do swojego pokoju. Jak zwykle położyłam telefon i klucze na biurku, a potem siadłam do lekcji. Odrabiałam matmę ale z jakiegoś powodu nie mogłam się skupić. 

ZmianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz