Biegłam ciemną uliczką z przerażeniem nasłuchując kroków ścigającego mnie mężczyzny. Schowałam się w cieniu jakiegoś budynku i starałam się uspokoić oddech i szybko bijące serce. Miałam nadzieję, że mnie nie znajdzie. Na próżno. Wysunął się zza rogu zbyt szybko bym mogła zareagować inaczej jak tylko podskoczyć ze strachu. Chciałam uciekać, to raczej naturalne, ale nie mogłam, bo chwycił mnie za włosy i przyciągnął do siebie. Po chwili poczułam jakąś chustkę na twarzy nasączoną jakimś płynem. Nie wiem jakim, ale moją głowę zaprzątała tylko jedna myśl. ON mnie znowu złapał! Z płaczem starałam się jeszcze walczyć o swoją wolność, ale ON był silniejszy i mnie obezwładnił. Gdy się obudziłam byłam przykuta do podłogi w tym samym więzieniu, które tak dobrze pamiętam. Kurtyna się podniosła. Przedstawienie czas zacząć.
Miotałam się po łóżku cały czas krzycząc nie! Po chwili p poczułam jak ktoś łapie mnie za ramiona i stara się mnie utrzymać w miejscu. Czułam potworny ból w boku. Bałam się, że to ON i, że znów będzie mnie męczył. Do mojej głowy po chwili jednak dotarł czyiś głos.
- Rose! Przestań! Zrobisz sobie krzywdę! To ja! Jeff! Uspokój się!
Przestałam się miotać i otworzyłam oczy z krzykiem, szybko zrywając się do pozycji siedzącej. Serce waliło mi jak szalone, ciężko było mi złapać oddech. Zbyt szybko i łapczywie łapałam powietrze. Musiałam się uspokoić. Popatrzyłam na Jeffa i się rozpłakałam. Jeszcze nigdy nie widział mnie w takim stanie, a ja nie chciałam, żeby kiedyś odkrył jaka jestem naprawdę krucha i ciągle się boję. Zaczęłam płakać. Jeff patrzył na mnie ze zdziwieniem i mnie przytulił. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową , a ramiona zaczęły mi się trząść od płaczu. Chłopak głaskał mnie po głowie i szeptał uspokajające słowa. Przeszło mi, ale wciąż potwornie bolał mnie bok. Popatrzyłam na niego. Wokół miejsca bólu koszulka przesiąknęła krwią. Ze strachem spojrzałam na Jeffa. Jego wzrok powędrował na krwawą plamę. Źrenice mu się rozszerzyły i wybiegł z pokoju. Właśnie. Gdzie ja byłam? Po krótkim czasie zdałam sobie sprawę, że jestem w jego kryjówce, w lesie. Rozglądałam się po pomieszczeniu i zastanawiałam co się stało. Nagle wróciły wspomnienia. Uratowaliśmy Liu. Czy ktoś został ranny po mojej utracie przytomności? Tego musiałam się dowiedzieć. Usłyszałam kroki. Wiedziałam, że ktoś do mnie idzie. Nie minęła chwila, a Jeff podszedł do mnie z bandażami. Byłam ubrana tak samo jak przed omdleniem. Ściągnęłam bluzę zaciskając zęby z bólu, ale nie chciałam, by Jeff widział jaka jestem słaba. Mój koszmar i tak dał mi się we znaki, a chłopak był przecież świadkiem mojej histerii. Podwinęłam koszulkę i zobaczyłam zakrwawione bandaże. Popatrzyłam na Jeffa.
- Nie patrz tak na mnie. Musiałem cię opatrzyć.
- Przepraszam. Nie chciałam. Dziękuję za troskę. Jeff?
- Tak?
- Czy ktoś jeszcze został ranny? - chłopak spuścił głowę. - Jeff? Odpowiedz...
- Liu, ale...
- Przeżył?!
- Tak. To tylko draśnięcie. Dostał w rękę. Nic mu nie jest.
- Więc czemu...?
- Więc czemu tak zareagowałem na twoje pytanie? O to chcesz spytać?
- T-tak...
- No cóż... nie powinienem cię chyba opatrywać. Możesz się czuć speszona, tak jak ja...
- Oh, rozumiem. - na mojej twarzy pojawiły się rumieńce. Całkiem zapomniałam, że trzeba mnie opatrzyć. - M-mógłbyś wyjść?
- Poradzisz sobie sama?
- Tak. Już nie raz musiałam sama się opatrywać.
- W porządku.
Wstał i wyszedł zostawiając bandaże na łóżku. Szybko zdjęłam koszulkę i ściągnęłam wcześniejszy opatrunek, zakładając nowy. Sprawnie mi to poszło. Zobaczyłam, że w kącie leży moja torba z ubraniami. Założyłam koszulkę i podeszłam do niej. Wyjęłam czarną koszulkę z napisem "The hunter becomes the hunted", ciemne, krótkie jeansy i czarne trampki za kostkę. Wzięłam ubrania i weszłam do łazienki. Od razu zamknęłam drzwi na klucz i po rozebraniu weszłam pod prysznic. Musiałam zmyć z siebie te maści od Jeffa. Ostrożnie, uważając, by nie zamoczyć bandażu zaczęłam się myć. Po kąpieli przebrałam się w czyste ciuchy i wyszłam. Zamierzałam w stronę pokoju, w którym się obudziłam. Byłam bardzo osłabiona i chciało mi się spać. Zanim otworzyłam drzwi usłyszałam jak Jeff i Liu rozmawiają o czymś. Weszłam do środka. Liu miał zabandażowaną prawą rękę. Gdy mnie zobaczyli umilkli. Pytającym wzrokiem poprosiłam o wytłumaczenie.
- Liu mi wybaczył. Pora opowiedzieć sobie o wszystkim, nieprawdaż?
- Dobrze. Masz rację.
- To może ja zacznę - wtrącił Liu.
- No... to zaczynaj. - Jeff gestem ręki pokazał mi bym usiadła pomiędzy nimi na łóżku.
- Po tym jak próbowałeś mnie zabić ocknąłem się w szpitalu. Zabiłem wszystkich, którzy tam byli. Na początku chciałem cię odnaleźć i zabić, ale gdy już cię zobaczyłem wiedziałem, że nie dam rady. Z twojego maila wysłałem wiadomość do Rose, by uważała. Potem postanowiłem ci wybaczyć. Chciałem ci to powiedzieć i to bardzo, ale nie byłem pewien twojej reakcji. Bardzo często cię obserwowałem. Przez kilka lat. Nie mogłem już patrzeć jak cierpisz przez wyrzuty sumienia i miałem zamiar ci powiedzieć, że ci wybaczam, ale wtedy spotkałem Rose i nas złapali. Wiesz już co było dalej.
- Wiem. To teraz ja. Po nieudanej próbie zabicia cię wybiegłem z domu i ruszyłem w stronę lasu. Przebywałem tam kilka dni. Po jakimś czasie zacząłem odczuwać pustkę. Nie było cię przy mnie i wyrzuty sumienia codziennie przypominały mi o tym, że zabiłem najdroższe mi osoby. Popadłem w depresję. Na szczęście udało mi się z niej wyjść. Potem zbudowałem ten domek. Woda pochodzi od źródełka w sercu lasu. Jeśli chodzi o prąd... co wam będę tłumaczył. W każdym razie strasznie mi cię brakowało. Chciałem odwiedzić Rose, by choć przez chwilę nie być sam, ale bałem się...
- Czego? - spytałam.
- Twojej reakcji. Przez bardzo długi czas zabijałem przypadkowe osoby. Potem jednak ludzie przestali wychodzić z domów. Któregoś dnia dotarła do mnie wiadomość, że ktoś przyjechał do miasteczka. Wybrałem się na łowy. Zobaczyłem jak jakaś dziewczyna wchodzi do naszego domu. Potem zorientowałem się, że to Rose. Wieczorem, tego samego dnia odwiedziłem ją w hotelu. Brała kąpiel więc postanowiłem wyjść. W otwartej torbie zauważyłem nasze wspólne zdjęcie i wziąłem je. Wychodząc z przyzwyczajenia napisałem na szybie moje hasło rozpoznawcze. Widziałem jak przed kimś uciekała. Była spanikowana. Potem zobaczyłem jak zabiła tego człowieka. Zobaczyła mnie i wtedy się usunąłem. Potem spotkałem ją ponownie, gdy zdyszana oparła się o drzewo. Potem pomogłem jej cię uratować. To moja historia. - oboje spojrzeli na mnie z wyczekiwaniem. Westchnęłam ciężko. Bałam się jak zareagują na moją opowieść.
- Ja... eh... Może zacznę od początku...Hey, hey, hey!
Dzisiaj 1024 słowa! W następnym rozdziale dowiecie się dlaczego Rose uciekała przed tamtym człowiekiem i jaka była jej przeszłość. Do następnego rozdziału! Zachęcam do dawania ⭐ i komentowania!
gabi12959

CZYTASZ
Rose The Huntress {Zakończone}
TerrorRose Dextor jest zwyczajną siedemnastolatką...a może jednak nie? Życie ciężko ją rani. W desperacji i ciągłej ucieczce przyjeżdża do miasteczka, do którego cztery lata wcześniej wprowadził się jej przyjaciel. Od pewnego czasu nie miała z nim kontakt...