#6

3.2K 166 3
                                    

Wstałam rano i się ogarnęłam. Bardzo bałam się rozmowy z bratem i przyjaciółmi, ale wiedziałam też, że muszę im to wszystko wyjaśnić. Ruszyłam sama do Wielkiej Sali, miałam nadzieję, że uporządkuje wszelkie myśli przed rozmową...niestety nie było mi to dane. Hermiona rzuciła się mi na szyje i zaczęła zadawać milion pytań na minutę, a ja szybko zatkałam jej usta dłonią. Wzięłam głęboki wdech zanim byłam gotowa się odezwać.

-Miona nie tutaj- syknęłam do niej, a ta pokiwała głową. Puściłam rękę, wzięłam kilka kanapek w ręce i pociągnęłam chłopaków z Mioną na błonia. Tam usiedliśmy nad jeziorem, siedziałam wpatrzona w wodę i nie wiedziałam tak na prawdę od czego zacząć. W dłoniach nadal trzymałam dwie kanapki których nie zdążyłam zjeść w drodze nad jezioro. Moi przyjaciele przyglądali mi się z niepokojem, aż w końcu odezwał się Harry.

-Atis co chciałaś nam powiedzieć...?-zapytał niepewnie, a ja westchnęłam i spojrzałam na niego ze smutkiem- Harry...ja chciałam wam opowiedzieć o mojej przeszłości -wyszeptałam, a oni zdziwieni popatrzyli po sobie w końcu skupili swój wzrok na mnie.

-Chodzi o to że.....-opowiedziałam im całą swoją historie, o Wyklętych, mroźnych zimach, kradzieżach i sztuczkach i wielu innych rzeczach. Widziałam zaskoczenie na ich twarzach, ale nie odzywali się. Spuściłam głowę i zaczęłam bawić się dłońmi i rozrywać kawałki chleba na mniejsze części. Tak bardzo chciałam uciec. Oni nic nie mówiąc mocno mnie przytulili. Później jeszcze długo rozmawialiśmy. Poznałam dokładniej ich historie... zrozumiałam, że Harry również miał ciężko. Cała trójka przyrzekła, że nic nie wygada, a ja cieszyłam się w duchu jak małe dziecko. Gdy zbliżał się wieczór postanowiłam napisać list. Wiem wiem... przecież mało kto u Wyklętych umie czytać.... ale jednak ktoś coś tam umie. Tak jak postanowiłam tak zrobiłam. Usiadłam przy biurku w pokoju i naszykowałam niezbędne przedmioty. Trzymając w dłoni pióro rozpoczęłam swój list.....

Perspektywa Patrica

Siedziałem właśnie na dachu naszego tymczasowego mieszkania. Dzieciaki właśnie bawiły się w środku, ja miałem stać na straży. Nagle, zobaczyłem nadlatujące stworzenie. Pomyślałem, że to jakiś ptak czy coś, ale gdy wylądowało obok mnie. Okazało się, że jest to sowa. Nie była to byle jaka sowa, ponieważ do nogi mała coś przywiązane. Odpiąłem to coś co jak się okazało było listem i wbiegłem do środka. Dzieciaki dziwnie się na mnie spojrzały, a ja zwróciłem się do Tureckiej... tak naprawdę nazywa się Amaia, ale nie cierpi jak się tak do niej mówi.

-Turecka? Mogłabyś to przeczytać? - Spojrzałem na nią bałaganie. Miałem przeczucie, iż jest to coś ważnego.

- No dobrze dawaj to....- Podałem jej list, a ona go otworzyła. Wokół zebrał się cały nasz szczep i ze zniecierpliwieniem czekał na słowa Tureckiej.

-Drogi Szczepie !

Na początku chciałabym bardzo podziękować Ninie....Nina bardzo dziękuje, że zmusiłaś mnie z Turecką do tego wyjazdu! Mam nadzieję, że dajecie sobie jakoś radę.
Chcę w tym liście przekazać pewną wiadomość. Odnalazłam swojego brata. Ma na imię Harry i znalazłam tu też dwójkę przyjaciół, pamiętajcie, że bardzo was kocham i przyjadę do was na święta. To wszystko co chciałam wam przekazać. Tęsknie za wami!

Papa!
Wasza Atis

PS. Patrick wiem, że to ty miałeś wartę.

Skończyła czytać, a ja siedziałem z dziwnym wyrazem twarzy. Gdy się otrząsnąłem popatrzyłem na Ninę która była w niebo wzięta... w końcu Nina traktowała Atis jak boginię i chciała jej we wszystkim dorównać. Z Turecką wzięliśmy się za odpisanie na list naszej przyjaciółki....

A co by było gdyby...? //PoprawkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz