#1

8.2K 275 62
                                    

Nazywam się Atis Potter i mam 11 lat. mieszkam w Londynie a właściwie u "Dzieci Wyklętych". Jest to organizacja nie zależna od państwa, znajdują się tam dzieci od 4 do 14 lat. Takie osoby uciekły od rodziców lub z domów dziecka. Jesteśmy sierotami które są zdane tylko na siebie, mieszkamy w opuszczonych domach, na ulicach i lasach. Londyjczycy nie wiedzą o naszym istnieniu. Nie ujawniamy się, mamy wśród nich tylko kilka wtyczek. Wtyczka- zaprzyjaźniona rodzina która zapewnia jedzenie na zimę oraz opiekę nad młodszymi podczas dużych mrozów. Mamy swoje statusy społeczne i szczepy. Szczep- grupa wyklętych zamieszkująca wyznaczony teren Londynu. Wracając do statusów społecznych, wyróżniamy ich cztery.

Pierwszy - Akung- przeznaczony dla głównodowodzącej całą organizacją czyli Nathalii.

Drugi - Kowu - dla przywódców szczepów czyli dla mnie.

Trzeci i Czwarty - Suko i Roto- dla złodziei i nauczycieli.

Nasza organizacja stworzyła taką podziemną metropolie, może i czasami brakuje nam różnych rzeczy jak jedzenia lub kocy, ale zawsze wychodzimy z twarzą.

Właśnie w Rickiem wracaliśmy że zwiadu. Gdy tylko przekroczyłam próg domu naszego szczepu wskoczyła na mnie Nina pięcioletna dziewczynka która przygarnęłam pół roku temu.

-Coś się stało? - zapytałam lekko zdziwiona takim powitaniem.

-Przyszedł do ciebie list! -Dziewczynka powiedziała podekscytowana.

Bardzo się zdziwiłam w końcu nikt nigdy nie dostał listu odkąd tu jestem, a ją jako wyjątek trafiłam tu gdy miałam rok. Nina podała mi kopertę. Otworzyłam ją i zaczęłam czytać, szło mi to co prawda opornie, ponieważ nie skupiamy się tak bardzo na nauce bardziej na przetrwaniu. Tylko maluchy się uczą bo mają jeszcze szanse na normalne życie. W liście było napisane :

Sz.P. Atis Potter
Mam zaszczyt poinformować że została pani przyjęta do szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Jako dyrektor wyśle po panią osobę która zabierze panią na zakupy. Proszę stawi się dnia 31 sierpnia w zaułku przy Swienstreet o godzine 19:30.
Do listu dołączam listę nie zbędnych książek oraz przedmiotów.

Dyrektor Albus
Dumbeldore.

Nie wiedziałam co o tym myśleć od zawsze mieszkałam na ulicy. Znam każda uliczkę Londynu i nie mogę tak po prostu zostawić mojego szczepu. Zbliża się jesień a to oznacza, że za 3 miesiące zima. Zima to najgorszy okres w roku wtedy brakuje wszystkiego, jedzenia, kocy, ubrań...Mali mogą nie dać rady, muszę zająć się przyjaciółmi, którzy są moją rodziną.

-Musisz jechać !- powiedziała stanowczo Nina nie zważając na moje protesty.

-Ninka ja nie mogę muszę się wami zająć....-wytłumaczyłam jej cierpliwie. W końcu to tylko dziecko.

-A właśnie że możesz ją przejmę twój szczep. - powiedziała za moimi plecami Turecka, moja przyjaciółka, Kowu z sąsiedniego szczepu. Pomagamy sobie, jak czegoś nam brakuje. Otworzyłam usta aby zaprzeczyć, ale ona mnie uprzedziła.

-Atis to twoja szansa musisz jechać my sobie domy radę-spojrzała na mnie TYM wzrokiem.

- czemu ty jesteś taka uparta... no dobrze pojadę- powiedziałam niechętnie i postawiłam Ninę na ziemi. - teraz spać, ja biorę pierwszą wartę.

Wszyscy wgramolili się pod koce a ja zajęła miejsce na dachu. Obserwowanie miasta nocą było cudowne. Wtedy na ulicach było zupełnie cicho, na niebie było widać tylko gwiazdy. O trzeciej nad ranem Patrick przyszedł mnie zmienić, więc wróciłam do domu. Przykryłam się kocem. Śnił mi się chłopak o pięknych zielonych oczach, a na nosie miał okulary. Czoło przykrywały mu kruczoczarne włosy widać było tylko dziwna blizny, z całego jego czoła. Gdy na niego patrzyłam czułam że jest on mi bliski, nie wiedziałam skąd go znam. Nagle moją sielankę przerwało potrząsanie w ramie.

A co by było gdyby...? //PoprawkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz