Rozdział 10 (1/2)

1.9K 277 44
                                    

  "Tears stream down your face
When you lose something you cannot replace
Tears stream down your face  

Lights will guide you home

And ignite your bones

And I will try to fix you "


Min Yoongi kończył jeść jabłko wpatrując się w spokojną taflę wody. Przychodził tutaj bardzo często, wręcz codziennie, po to aby porozmawiać z kaczkami. Gustaw i Ofelia były bardzo miłymi zwierzątkami, jednak dosyć starymi. Nic więc dziwnego, że miesiąc temu zmarły, a jeziorko pozostało puste, nawet zwykłe ryby zostały usunięte. 

Blondyn płakał parę godzin kiedy jeden z ludzi go o tym poinformował. Znalazł to miejsce, kiedy jego rodzice kupili mu mieszkanie w tym mieście. Po przeprowadzce ze swojego domu, po prostu nie umiał się odnaleźć. Przychodził więc do parku, siadał pod płacząc wierzbą i rozmawiał z kaczkami. Nikt go tutaj nie widział, bujnie rosnące liście drzewa to utrudniały. A małe jeziorko było tak zapomniane i tak małe, że żaden człowiek tutaj nie przychodził. Był sam i było w porządku. Była cisza, spokój, drzewo które polubił i kaczki, które chciały jego towarzystwa. W pewnym stopniu cieszył się, że mógł do nich mówić. Ptaki od czasu do czasu coś kwakały, a Yoongi wyobrażał sobie co mogą mu odpowiadać, przez co to wszystko wyglądało jak rozmowa. 

A Min mieszkał sam, był sam i samotność ta wiele razy dawała mu się we znaki.

Gustaw i Ofelia mu pomagały, jedząc resztki z lunchu, których on sam nie umiał w siebie wcisnąć. Może dlatego go zapamiętały. Jako ten co ma jedzenie. I może tylko dlatego się go nie bały, ale jemu to nie przeszkadzało. Wszyscy tacy byli, nawet zwierzęta. Nikt go nie lubił, lub kojarzył go tylko jako ten co ma bogatych rodziców, albo może mi zrobić pracę na historię. Nikt nie traktował go poważnie. Ani w jakikolwiek przyjazny sposób. 

Min nawet nie wiedział kiedy jego myśli przeszły na Jimin'a. On naprawdę jako pierwszy był dla niego miły. Ale nie robił sobie zbędnych nadziei. W końcu nie podbiegnie do niego od razu jak pojawi się w szkole, ani nie zje z nim lunchu. Na pewno by się tego wstydził, że zadaje się z dziwolągiem. 

Yoon westchnął i wyrzucił ogryzek do kosza.

Nie pojawił się na pierwszej lekcji, ze względu na to, iż był to w-f, a on i tak nie ćwiczył.

Więc teraz ze spokojem mógł iść do szkoły, chociaż jak co dzień, nie miał na to ochoty.

Zerwał jeden z małych, białych kwiatków i położył go obok innych tam gdzie ziemia była wybrzuszona.

- Miłego dnia Gustawie i Ofelio - powiedział cicho i poklepał groby małych kaczuszek.

~~~~~~~~~~~~~~

Kiedy Jimin był już gotowy udał się z Nam'em i Hobi'm do szkoły. Mieli rozmawiać o wyjściu do klubu, kiedy kolejny raz Hoseok zmienił temat na nowo poznanego blondyna. 

- Zaczął krzyczeć kiedy chciałeś go puknąć? - nie szczędził w słownictwie w kwestii wczorajszej sytuacji. Park już zaczynał żałować, że w ogóle im o tym powiedział. Nie rozumiał czemu za każdym razem, kiedy Horse mówił o blondynie w bardziej brzydszy sposób, miał ochotę go po prostu uderzyć. Spędził z nim raptem parę godzin, wcale go nie znał, a czuł, że nie może pozwolić na obrażanie go. 

- Przestań, skończmy to. - odparł sucho i spojrzał na swoje czarne convers'y. Gdzieś tam w środku miał nadzieję, że Yoongi'emu spodoba się jego ubiór. Co prawda miał na sobie tylko czarne rurki, które, jak stwierdził Hoseok, "nieźle opinają tą pupcie" oraz ciemną koszulę, również mocno przylegając do ciała. No i oczywiście swoją skórzaną kurtkę. Dodatkowo zabrał ze sobą okulary przeciwsłoneczne i trochę biżuterii. Nie mógł zapomnieć o małym srebrnym wisiorku, który dostał od mamy na swoje piętnaste urodziny. Był to mały motylek i podobno należał do jego babci. Park Jimin bardzo go sobie cenił, bo cenił również zmarłą kobietę. Była dobrą i ciepłą osobą, zawsze mającą przepyszne ciastka dla swojego wnuka. Kochał ją całym sercem. 

Sadness | YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz